Rynek zachowuje się jednak w sposób przeciwny do opinii dominującej, co udowodnił między innymi dzisiaj. Notowania praktycznie od samego początku się zieleniły i martwić może tylko znikomy obrót. Gdyby aktywność była większa to radość ze wzrostu o ponad 2 proc. byłaby ogromna, ale niewielki wolumen sprawia, że do zwyżki trzeba podejść z dozą ostrożności. Tym niemniej znakomite zachowanie Wall Street na otwarciu wskazuje, że dwumiesięczny optymizm inwestorów jest wciąż żywy i ceny akcji mogą na przekór wszystkim nadal piąć się do góry.

Dzisiejsze kalendarium było praktycznie puste, więc rynek skupiał się na zapomnianych już wskaźnikach. Przykładowo przypomniano sobie, że Libor spada już od 34 dni, co oznacza, że rynki kredytowe wyraźnie ożywają. Dobre nastroje są więc wciąż podsycane, ale na dłuższą metę same wskaźniki wyprzedzające oraz wyniki spółek, które spadły mniej niż oczekiwano z pewnością nie wystarczą.

Na rynku walutowym złoty początkowo słabł, ale gdy rynki akcji wyraźniej zaznaczyły swoje wzrosty doszło do umocnienia naszej waluty. Po godzinie 14.00, gdy inwestorzy zagraniczni agresywniej weszli do gry umocnienie przybrało na sile. Złoty jednak wciąż jest słabszy od węgierskiego forinta i to pomimo interwencji BGK na rynku. Aż strach myśleć co by mogło się dziać, gdyby Ministerstwo Finansów nie sprzedawało unijnych środków bezpośrednio na rynku.

Łukasz Bugaj
Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

Reklama