Prezydent: osoby odpowiedzialne za gospodarkę zdają się nie doceniać powagi sytuacji

Osoby i instytucje odpowiedzialne za rozwój gospodarczy w Polsce zdają się nie doceniać powagi sytuacji związanej z kryzysem światowym - powiedział prezydent Lech Kaczyński rozpoczynając w piątek swoje orędzie sejmowe.

"Cały świat przeżywa dziś kryzys finansowy i gospodarczy w rozmiarach niespotykanych od dziesięcioleci. Niezależnie od jego dalszego przebiegu, oczywiste jest, że czeka nas okres silnego spowolnienia lub zatrzymania wzrostu gospodarczego" - powiedział L. Kaczyński.

Skutki społeczne kryzysu mogą być - jego zdaniem - "bardzo poważne". "Te niepokojące perspektywy muszą budzić zatroskanie, jednak osoby i instytucje odpowiedzialne za rozwój gospodarczy w Polsce zdają się nie doceniać powagi sytuacji" - powiedział prezydent.

Reklama

Prezydent pyta -jaka jest naprawdę sytuacja gospodarcza

"Nadszedł czas, by postawić fundamentalne pytanie o kondycję gospodarki i sposoby radzenia sobie z kryzysem. Nieodzowne jest państwo, które ustanawia jasne reguły i troszczy się o ich przestrzeganie, tym bardziej w trudnym czasie, a taki właśnie przeżywamy" - powiedział prezydent.

"W imieniu Polek i Polaków jestem uprawniony i czuje się zobowiązany, żeby zadać pytanie, jaka jest naprawdę sytuacja gospodarcza" - pytał Lech Kaczyński.
Prezydent podkreślił, że rząd ponosi główną odpowiedzialność za politykę gospodarczą i finansową. "Pytam zatem, co rząd zamierza uczynić w obliczu kryzysu" - mówił L. Kaczyński.

Jak dodał, nie sposób ignorować coraz liczniejszych sygnałów o zagrażającej Polsce stagnacji, lub nawet recesji. Prezydent powołał się na prognozę Międzynarodowego Funduszu Walutowego, która przewiduje, że w 2009 roku w Polsce PKB spadnie o 0,7 proc. i prognozę Komisji Europejskiej, według której PKB w Polsce ma spaść o 1,4 proc.

"Obiektywne dane o polskiej gospodarce budzą niepokój (...) spada tempo inwestycji krajowych, rośnie bezrobocie" - mówił Lech Kaczyński.

Polacy boją się utraty pracy

Utrata pracy dla obywateli i ich rodzin to najbardziej odczuwalny i dotkliwy skutek kryzysu, niestety coraz powszechniej stosowane są redukcje zatrudnienia - powiedział prezydent Lech Kaczyński w wygłaszanym w piątek w Sejmie orędziu.

"Niektóre prognozy mówią, ze bezrobocie na koniec roku może osiągnąć nawet 14 proc. Są również prognozy - mam nadzieję nadmiernie pesymistyczne, które mówią o 16 proc. Pracę może stracić (...) prawie milion Polaków w ciągu jednego roku" - mówił prezydent.

Lech Kaczyński podkreślił, że utrata pracy dla obywateli i ich rodzin to "najbardziej odczuwalny i dotkliwy skutek kryzysu". "To skądinąd powrót do choroby, która trawiła nasz kraj przez więcej niż pół pokolenia. Dlatego tych danych nikomu nie wolno lekceważyć" - oświadczył prezydent.

Zaznaczył przy tym, że szczyt bezrobocia spodziewany jest dopiero w połowie przyszłego roku.

Nie potęgujmy skutków kryzysu

Chodzi o to, "by nie potęgować skutków kryzysu poprzez zaniechania i brak współpracy między najważniejszymi organami państwa" - powiedział prezydent Lech Kaczyński w wygłaszanym w piątek w Sejmie orędziu.

Jednocześnie pytał też, "dlaczego tworzenie pakietu antykryzysowego postępuje tak wolno". Zwrócił uwagę, że w Czechach "podobny projekt został zaakceptowany prze Izbę Poselską".

Zdaniem L. Kaczyńskiego, kryzys zachwiał polskim systemem finansowym. Prezydent zwrócił uwagę, że "bardzo wyraźnie spada aktywność kredytowa banków, pogarsza się sytuacja krajowego systemu bankowego"

Jednak - w jego ocenie - to zagrożenie można przekuć w sukces, "odwracając tendencję malejącego udziału czynnika publicznego i kapitału krajowego w sektorze finansowym, a zwłaszcza bankowym".

"To może być moment na aktywne i odważne działania państwowego banku w celu znaczącego powiększenia jego udziału w naszym rynku finansowym" - uważa L. Kaczyński.

Wraz ze spadkiem aktywności gospodarczej - zaznaczył L. Kaczyński - "rośnie niestety także inflacja". Jak podkreślił, jeszcze w styczniu wynosiła ona 2,8 proc., a w kwietniu osiągnęła już 4 proc.

"W wielkim stopniu decyduje o tym wzrost cen regulowanych przez państwo i samorządy, nośników energii, usług komunalnych. Mocno drożeje żywność, co ma istotne znaczenie dla kosztów utrzymania, w szczególności mniej zamożnych" - mówił prezydent.

Euro nie jest panaceum na kryzys

Przyjmowanie euro z pewnością nie jest żadnym panaceum na bolączki wynikające z kryzysu - powiedział prezydent Lech Kaczyński w piątek w Sejmie.Jak zaznaczył, w warunkach kryzysu wprowadzenie euro byłoby "wielce ryzykowne".

Według prezydenta, konieczność utrzymania kursu złotego w stosunku do euro w ramach tzw. węża walutowego wymagałaby restrykcyjnej polityki fiskalnej, co - w jego opinii - groziłoby m.in. dalszym wzrostem bezrobocia i spadkiem wzrostu gospodarczego.

"Dobrze się stało, że pan minister finansów przyznał w końcu, że w tej chwili ścieżka szybkiego przyjmowania euro jest nierealistyczna. Było to oczywiste od samego początku" - stwierdził L. Kaczyński.

"Czy jest sens rezygnować tak szybko ze złotego jako naszej narodowej waluty, która daje nam możliwość prowadzenia niezależnej polityki monetarnej?" - pytał prezydent.

Lech Kaczyński przyznał, że kryzys odbił się na kursie złotego ale - jak zaznaczył - słaby złoty pomaga polskim eksporterom.

Prezydent powiedział także, że konieczne jest zwiększenie "uczciwości i przejrzystości w sferze ekonomicznej", oraz walka z korupcją i szarą strefą.

"Globalny kryzys zaczął się od lekkomyślnych praktyk finansowych" - podkreślił prezydent.

Mechaniczne cięcia finansowe to droga donikąd

"W 2008 roku wykorzystaliśmy środki unijne na kwotę 15 miliardów 100 milionów złotych, wobec planowanych 35 miliardów 300 milionów złotych. Nie spożytkowaliśmy więc bezzwrotnych środków unijnych na sumę 20 miliardów złotych" - powiedział prezydent.

Jak podkreślił, rząd - dla przezwyciężenia kryzysu - powinien zabiegać o to, aby fundusze unijne przydzielone nam na lata 2011- 2013 trafiały do nas jak najwcześniej.

"Problem polega także na tym, że warunkiem współfinansowania przez Unię każdego projektu jest wniesienie przez stronę polską własnego wkładu. Zatem jeśli brakuje budżetowi funduszy to znacząco ograniczamy nasze możliwości korzystania ze środków unijnych" - zaznaczył L.Kaczyński

Zdaniem prezydenta, postawa wobec kryzysu - która wyraża się w mechanicznych cięciach finansowych - to "droga donikąd, sprzeczna z zaleceniami najważniejszych międzynarodowych organizacji gospodarczych".

"Pozostawanie w bezruchu marnotrawi nasz podstawowy atut rozwojowy, jakim jest młode, wykształcone, przedsiębiorcze pokolenie Polaków. Trzeba stworzyć warunki, by wyedukowani i kreatywni młodzi ludzie mogli tu na miejscu rozwijać swoje talenty, wzbogacać i przeobrażać Polskę" - podkreślił prezydent.

Jak rząd zamierza wypełnić dziurę budżetową?

"Wykonanie budżetu mocno szwankuje, już od 2008 roku. Powstały wtedy poważne problemy z finansowaniem podstawowych zadań państwa" - mówił L. Kaczyński.

Podkreślił, że po czterech miesiącach zakładanego deficytu budżetowego w wysokości 18 miliardów 190 milionów złotych, mamy już niedobór w wysokości 15 miliardów 340 milionów złotych. Jak dodał, to stanowi 84,3 proc. planowanego deficytu na cały obecny rok. "Pytam: w jaki sposób rząd zamierza wypełnić powstającą dziurę budżetową" - mówił Lech Kaczyński.

W jego opinii, "jeszcze większy znak zapytania wisi nad stanem finansów publicznych jako całości", a rząd wysyła "niespójne sygnały nie tylko do własnych obywateli, lecz także do ważnych instytucji zewnętrznych, takich jak Komisja Europejska".

Według L. Kaczyńskiego, w grudniu, kiedy rząd przedstawiał Komisji szacunki dotyczące deficytu budżetowego, określił go na poziomie 2,7 proc. PKB. Tymczasem - jak zaznaczył - w tym roku okazało się, że faktycznie wyniósł on 3,9 proc. PKB.

"Czyli znacznie powyżej kryteriów z Maastricht (kryteriów przystąpienia do strefy euro - PAP)" - mówił prezydent.

Jego zdaniem, w 2007 roku deficyt całego sektora finansów publicznych wynosił 1,9 proc. PKB. "Teraz rząd w przesłanej do Eurostatu prognozie szacuje deficyt sektora na 4,6 procent. W związku z tą sytuacją zapowiada się już rozpoczęcie w stosunku do Polski procedury nadmiernego zadłużenia, co grozi nam karą wstrzymania wypłat i części przyznanych nam dotacji" - mówił L. Kaczyński.

Prezydent upomniał się też o "właściwy ład informacyjny w społeczeństwie". "Demokracja potrzebuje prawdy, wyjątkowo u nas skądinąd deficytowego towaru" - powiedział.

Potrzebna jest głęboka nowelizacja budżetu

W ocenie L. Kaczyńskiego, im później nastąpi nowelizacja ustawy budżetowej, "tym większe będą dodatkowe, niepotrzebne konsekwencje dla obywateli, samorządów i przedsiębiorstw".

"Czy prace nad nowelizacją budżetu zostały rozpoczęte? Ani mnie, ani opinii publicznej nic o tym nie wiadomo. Jak rząd wyobraża sobie przeprowadzenie tak skomplikowanej operacji, wymagającej namysłu, konsultacji i zgodnego współdziała wielu instytucji państwa, bez współpracy z opozycją, bez współpracy z urzędem prezydenta" - pytał prezydent.

"Potrzebna jest nowa jakość współpracy, działanie łagodzące skutki kryzysu, chroniące grupy, które znajdą się w najtrudniejszej sytuacji, działania dobrze przygotowane, ale i przejrzyście, jasno przedstawione opinii publicznej" - uważa Lech Kaczyński.

Jak zapewnił, jego intencją jest, aby "przyczynić się do pobudzenia wysiłków i do jak najszerszego porozumienia politycznego i społecznego".

"Kryzys to próba, z którą musimy się zmierzyć, łącząc siły i pomysły. Potrzebna jest nam solidarność na te trudne czasy" - dodał prezydent.

Zadeklarował "gotowość współdziałania w tworzeniu dobrego całościowego planu antykryzysowego".

"Stajemy wobec wielkiego wyzwania nie tylko gospodarczego, ale także w sferze wartości i zasad. Nie może zabraknąć odpowiedzialności tam, gdzie idzie o przyszłość Polski i polskiego społeczeństwa, tak właśnie pojmuję służbę ojczyźnie swoją, ale także innych" - podkreślił prezydent kończąc ponad półgodzinne orędzie.