Natomiast amerykańska waluta, w jakiej wyceniane są surowce, słabnie w stosunku do głównych walut świata, co podnosi ceny surowców (za tę samą ilość surowca trzeba zapłacić więcej dolarów). Ponadto, jak pokazały dane z Departamentu Energii USA, stany zapasów zwiększyły się, co świadczy o zmniejszeniu zapotrzebowania.

Jak powiedział Dyrektor Wykonawczy tej instytucji, popyt nie odbuduje się tak szybko nawet w przypadku zwiększonej aktywności gospodarki Stanów Zjednoczonych. Z kolei Goldman Sachs prognozuje, iż cena baryłki ropy Crude do końca roku będzie wynosić około 85 dolarów. Historycznie patrząc na prognozy tej instytucji, z których wiele było mocno nietrafionych, można traktować ten raport z przymrużeniem oka. Wsparcie dla cen przyszło również z amerykańskiego rynku pracy, gdzie dane były dużo lepsze od oczekiwań. Pozwoliło to wybić ceny do 69 dolarów za baryłkę, jednak tylko chwilowo.

Przyszły tydzień nie powinien przynieść większych zmian na rynku. Zagrożeniem dla dalszych wzrostów jest oczekiwana, większa korekta na rynkach akcji. Jeśli miałaby ona przyjść w przyszłym tygodniu to wówczas ceny ropy spadną.
Miedź w mijającym tygodniu odnotowała wzrost cen o 2,5%, natomiast tona surowca kosztuje 4980 dolarów. Podobnie jak na rynku ropy, duży wpływ na to miała deprecjacja dolara oraz wzrost apetytu na ryzyko na globalnych rynkach akcji. Analitycy JP Morgan przewidują odrodzenie popytu ze strony Chin w czwartym kwartale tego roku.

Oczekuje się, iż wzrośnie on o 7-8%, głównie za sprawą pakietu stymulującego gospodarkę. Chiński import miedzi wzrósł do rekordowego poziomu w kwietniu i był o 7% większy niż w marcu. Wydaje się, że rynek pozostaje bardzo silny. Podobnie wygląda sytuacja od strony analizy technicznej. Po odbiciu się cen od wsparcia na poziomie 4826 dolarów za tonę, rynek powinien zmierzać do oporu na poziomie 5200 dol./tonę. Scenariusz ten jednak nie powinien się sprawdzić w przypadku realizacji zysków na rynkach akcyjnych.

Reklama

Złoto notuje spadek cen o 1,5% w stosunku do poprzedniego tygodnia, a w piątek po południu za uncję płacono 960 dolarów. Największy spadek miał miejsce po danych z amerykańskiego rynku pracy, po których to dolar zaczął dynamicznie zyskiwać, co natychmiast znalazło odzwierciedlenie w cenach złota. Jednak, patrząc ogólnie dolar jest w trendzie spadkowych, a w maju br. zanotował 6,5% spadek w odniesieniu do koszyka sześciu głównych walut co jest największym miesięcznym spadkiem od 24 lat. Dalsze zachowanie się cen będzie zależeć głównie od amerykańskiej waluty.