Z samego rana na rynek napłynęły dane z o wskaźnikach PMI z Eurolandu. Indeks liczony dla sektora przemysłowego okazał się minimalnie lepszy od prognoz, ale ten usługowy zaskoczył już negatywnie. W przypadku największej - niemieckiej - gospodarki oba wskaźniki były gorsze od prognoz co przez rynki nie było dobrze odebrane. Później zresztą instytut Ifo obniżył swoje prognozy na ten rok z wcześniejszego spadku niemieckiego PKB o 6 proc. na 6,3 proc. Przyszły rok oceniono nieco lepiej niż w kwietniu, ale wciąż ten instytut badawczy spodziewa się spadku o 0,3 proc.

Praktycznie bez echa przeszła na rynku informacja o pozytywnej rewizji prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego dla naszej gospodarki. Ciężko się zresztą temu dziwić skoro MFW nadal oczekuje spadku PKB w tym roku o 0,5 proc. Co ciekawe wczoraj Bank Światowy, który przestraszył globalnych inwestorów swoim czarnowidztwem ocenił, że Polska gospodarka w tym roku zwiększy się o 0,5 proc. Ostatni i najważniejszy zestaw danych również nie miał wielkiej siły oddziaływania. Ale to już pozytywny znak, gdyż sprzedaż domów na amerykańskim rynku wtórnym okazała się minimalnie gorsza od prognoz.

Na rynku walutowym złoty przez cały dzień się osłabiał, ale ruch był niewielki. Zresztą sam rynek z ulgą przyjął informację Ministra Finansów o planowym zwiększeniu deficytu z 18,2 mld złotych do 27. Można powiedzieć z wielkiej chmury mały deszcz, gdyż o grożącym nam wielomiliardowym deficycie wiele osób upatrywało czynnik osłabiający złotego. Warto jednak poczekać na szczegóły nowego budżetu.