Porsche pilnie potrzebuje gotówki

Firma Porsche, producent słynnego modelu 911, walczy ze spłatą 9 mld euro zadłużenia. W tym celu prosi usilnie należący do państwa bank KfW Group o udzielenie pożyczki w wysokości 1,75 mld euro. Na razie bezskutecznie, choć środki potrzebne są na bieżącą działalność.

Są to skutki nie tylko kryzysu, ale nieudanej operacji przejęcia koncernu Volkswagena. Dług się potroił, gdy Porsche zwiększył udziały w VW do 50,8 proc. w styczniu br. Marzył nawet o przejęciu 75 proc. akcji giganta, ale w maju zrezygnowano z pomysłu na rzecz dołączenia marki Porsche do holdingu z Wolfsburga.

Firmie, która przeliczyła się z ambicjami, brakuje teraz pieniędzy na spłacanie długów. Zmusiło to Porsche do zaoferowania ok. 30 proc. własnych akcji funduszowi państwowemu z Kataru za ok. 2,5 mld euro.

Reklama

- Porsche powinna prowadzić negocjacje z mocnymi atutami w ręku. Tymczasem cały świat wie, że pilnie potrzebuje gotówki - mówi Gary Jenkins, szef działu kredytów w londyńskiej firmie Evolution Securities. Nawet bank KfW żąda, aby firma podała konkretnie na co zamierza zużyć kredyt i jak chce go spłacać.

Trwają rozmowy z politykami i zarządem KfW, ale decyzji wciąż nie ma. Politycy sugerują pozbycie się części udziałów w VW. Ale rodzina Piechów nawet nie chce słyszeć o tym. Woła o pomoc państwa. – Kluczowa sprawą jest, czy pilne prośby o pożyczkę dla Porsche są efektem światowego kryzysu finansowego? – pyta w wywiadzie dla radia Deutschlandfunk Steffen Kampeter, rzecznik ds. budżetowych kanclerz Angeli Merkel.

- Kredyt z KfW przydałby się bardzo Porsche - przyznaje Willi Diaz, szef niemieckiego, państwowego Instytutu Przemysłu Samochodowego w Neuertingen. – Oni zapewne uczynią wszystko co w ich mocy, byle otrzymać środki finansowe - dodaje.

Daimler nie pomoże…

Jak podaje Agencja Bloomberga, powołując się na zaufane źródła, Porsche poprosiła koncern Daimlera o zainwestowanie pewnych środków. Ale odpowiedź była odmowna, choć to sąsiedzi ze Stuttgartu.

Daimler zamierza zaoszczędzić w br. 4 mld euro, a już w marcu sprzedał za 1,95 mld euro 9,1 proc. swoich akcji państwowemu funduszowi inwestycyjnemu z Abu Dhabi.

…bo przestał sprzedawać swoje luksusowe auta

Daimler AG, czołowy producent luksusowych aut na świecie, przeżywa największy kryzys w swej historii. Eleganckie limuzyny Mercedesa zalegają tysiącami na placach dealerów. W ciągu pierwszych pięciu miesięcy br. ich sprzedaż skurczyła się o 22 proc., a samochodów dostawczych nawet o 58 proc. W I kwartale br. firma zanotowała stratę 1,3 mld euro, choć miała przychody na poziomie 18,7 mld euro.

ikona lupy />

- Nic nie wskazuje na poprawę sytuacji w najbliższych miesiącach – nie kryje rozczarowania prezes koncernu Dieter Zetsche. - Cały ten rok będzie dla naszej branży Rokiem Darwina (Rok przełomu - ZŻ)- podkreśla. – Byłoby jeszcze gorzej, gdybyśmy na czas nie rozstali się z Chryslerem (w 2007 r.) – pociesza się.

Daimler pokochał konkurenta z Bawarii

Dlatego od roku prowadzi rozmowy o współpracy z największym konkurentem na rynku aut luksusowych – koncernem BMW. Jego prezes

ikona lupy />

Fredrich Eichiner zapewnia, że jakiekolwiek kontakty Daimlera z Porsche nie zakłócą rozmów o wspólnym zakupie części i komponentów. Może to dać oszczędności ok. 1 mld euro rocznie. Takimi środkami nie pogardzi żaden producent nawet najbardziej luksusowych aut.

Zwłaszcza, że BMW też ma ogromne problemy ze zbytem. Firmie niewiele pomógł rządowy program złomowania starych aut. Od stycznia do maja br. sprzedała ona na świecie o 21 proc. samochodów mniej czyli tylko 488 tys. sztuk. Ich sprzedaż w Europie skurczyła się w maju o 14 proc., gdy cały rynek europejski zanotował spadek 4,9 proc.

Dlatego w czerwcu ruszyła akcja, żeby wszyscy pracownicy BMW jeździli pojazdami tej marki. „Czy to w porządku? Pracujesz u nas. Doceniasz zajęcie i zarobki. Ale jeździsz samochodem konkurencji”, napisał w liście do ponad 7 tys. pracowników używających pojazdów innych marek szef sprzedaży BMW Ian Robertson. – To normalny program marketingowy – tłumaczy rzecznik BMW Alexander Bilgeri.

Rolls-Royce liczy na Ducha

Oczywiście nikt nie proponuje im luksusowej marki Rolls-Royce, należącej także do BMW. W tym roku sprzedaż kultowych pojazdów z Nike na masce spadnie do ok. 1000 sztuk, gdy w ub. roku była rekordowa i wyniosła aż 1212 sztuk.

– Nie jesteśmy zadowoleni z sytuacji, w jakiej znalazł się dziś rynek. Obijamy się jak inni po jego dnie. Ale wierzymy, że sytuacja poprawi się zdecydowanie pod koniec 2010 r. lub nieco później - mówi rzecznik firmy Rolls-Royce Motor Cars Richard Carter.

Przyznaje, że „najbardziej dramatycznie” wypada rynek amerykański. Wierzy jednak, że rozrusza go nowy model pod wymowną nazwą Ghost (Duch), który w „przystępnej” cenie ok. 200 tys. dolarów pojawi się w sprzedaży po koniec 2010 r. – Już otrzymaliśmy kilkaset zamówień - dodaje.

Prius ma wesprzeć Lexusa

Daleko im do rezultatów Toyoty, która na nowy model samochodu o napędzie hybrydowym Prius otrzymała ponad 80 tys. zamówień, chociaż jeszcze nie pojawił się w sprzedaży. Cieszy to nowego prezesa

ikona lupy />

Akio Toyode, wnuczka założyciela firmy, ale martwi analityków rynku.

- Toyota wcale nie powinna radować się rosnącymi zamówieniami na nowego Priusa. Powinna wręcz obawiać się, że wielu bogatych klientów zamiast bardzo dochodowego dla firmy Lexusa wybierze teraz Priusa - ostrzega Yuki Sakurai, dyrektor ds. rynku samochodowego w firmie Fukoku Mutual Life Insurence.

Toyota zarabia na każdym Priusie ok. 1042 dolarów, co stanowi zaledwie od 7 do 12 proc. czystego zysku na Lexusie czy pick up-ie Tundra, wynika z opracowania firmy Credite Suisse Securities (Japan).

Tymczasem sprzedaż tych modeli na największym i najbardziej dochodowym rynku amerykańskim w pierwszych pięciu miesiącach spadła o 37 proc., do zaledwie 639 tys. sztuk. Jest to efekt kryzysu i bezrobocia za Oceanem.

Dla japońskiego koncernu, który po raz pierwszy od 59 lat poniósł stratę ponad 4 mld dolarów w roku finansowym zakończonym w marcu br. nie jest to dobry znak. W obecnym strata może skoczyć nawet do 5 mld dolarów.

– Mamy pewien zysk na Priusach. Nadal ciężko pracujemy nad ograniczeniem kosztów ich wytwarzania, ale musimy pamiętać, żeby klienci chcieli kupować ten samochód - dodaje roztropnie Akio Toyoda.
Toyota zamierza w 2010 r. sprzedać już 1 mln Priusów, a do 2020 r. oferować wszystkie modele jako pojazdy hybrydowe, łącznie z luksusowym Lexusem.

– Toyota potrzebuje na rynku amerykańskim dojnej krowy do zbierania pieniędzy, a Lexus czy Tundra nadają się do tego idealnie - mówi Masayuki Kubota z Daiwa SB Investments. – Na zyski z Priusa będzie musiała poczekać wiele lat - podkreśla.

OPINIA

Wojciech Drzewiecki, prezes Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego

W Polsce mamy nieco odmienną sytuację na rynku samochodów niż na Zachodzie. Sprzedaż bowiem rośnie. Auta należące do tzw. klasy premium czyli luksusowe sprzedają się nawet lepiej niż samochody popularne. O ile zbyt tych pierwszych od stycznia do maja wzrósł o 7,6 proc., to aut popularnych już tylko 0,2 proc.

Inaczej sytuacja wygląda, gdy spojrzy się na rejestrację nowych pojazdów, gdyż sporo zakupionych u nas aut trafia za granicę, np. do Niemiec. W sumie w br. zarejestrowano do maja 134 tys. nowych aut, ale w tym ok. 8 tys. samochodów klasy premium.

Wynik nie zachwyca i twierdzę, że będzie jeszcze gorzej. Nie widać ze strony rządu działań mających na celu zachęcić Polaków do złomowania starych aut i zastępowania ich nowymi – bezpieczniejszymi i mniej szkodliwymi dla środowiska, jako się to robi coraz częściej w Europie.

ikona lupy />
Spółki motoryzacyjne - wyniki kwartalne / Bloomberg
ikona lupy />
Jak spada sprzedaż luksusowych aut w Stanach Zjednoczonych / Bloomberg