Balcerowicz powiedział w środę w radiowych "Sygnałach Dnia", że nowela nie spełnia jego oczekiwań co do zmniejszenia wydatków. Zaznaczył, że "pole manewru od strony politycznej, niestety jest ograniczone", bowiem zmniejszenie wydatków sztywnych wymaga stosownej ustawy, ale jest duże ryzyko, iż zostanie ona zawetowana przez prezydenta.

"Najlepsza z punktu widzenia rozwoju gospodarczego Polski droga wydaje się być zamknięta, co nie powinno być w żadnej mierze usprawiedliwieniem dla rządzących" - mówił. B. minister finansów uważa, że mimo tego "ryzyka politycznego, rząd powinien przestawić strategię, która jest najlepsza z punktu widzenia rozwoju Polski, a niewątpliwie jest to strategia zmniejszania fiskalizmu, czyli wydatków po to, żeby nie trzeba było zwiększać podatków".

Balcerowicz wyraził nadzieję, że nie dojdzie do podwyżki przyszłorocznych podatków. Podkreślił, że finanse publiczne w Polsce są "chore" od lat. "Mamy ogromne wydatki w stosunku do naszej gospodarki, co wywołuje wysokie podatki, a na dodatek wydatki są tak wysokie, że jednocześnie musimy się zapożyczać, czyli jest deficyt i dług publiczny" - mówił.

Rząd przyjął we wtorek projekt nowelizacji ustawy budżetowej na 2009 r., z którego wynika, że tegoroczne wpływy budżetowe będą niższe od planowanych o 30,1 mld zł, a deficyt wyniesie 27,18 mld zł i będzie o 9 mld zł wyższy od wcześniej planowanego. Niższe wpływy podatkowe resort finansów chce zrekompensować pieniędzmi z innych źródeł. Zwiększone będą - o 8,32 mld zł - tzw. dochody niepodatkowe, czyli m.in. dywidendy (o 5,3 mld zł), środki z różnic kursowych (wynik osłabienia złotego). Ponad 8 mld zł ma pochodzić z budżetu UE oraz tzw. innych źródeł. Tegoroczne wpływy podatkowe będą mniejsze od zakładanych w obowiązującej ustawie o 46,6 mld.

Reklama