Wyniki najnowszego sondażu FT i firmy Harris wskazują na cenę, jaką politycy płacą za głęboką recesję w wielu krajach. Europejczycy częściej uważają, że ich przywódcy niewystarczająco reagują na kryzys niż Amerykanie, gdzie za prezydentury Baracka Obamy wzrosło poparcie dla rządu. Około połowy respondentów jest przekonanych, że cięcia stóp procentowych i wydatki rządowe w bliskiej przyszłości doprowadzą do skoku inflacji. W niektórych krajach niemal połowa badanych stwierdza też, że na skutek kryzysu zrezygnują z wakacji albo je skrócą i będą podczas nich wydawać mniej.
Wzrosło jednak poparcie dla działań banków centralnych. Prawie co piąta osoba sądzi, że Bank Anglii, Fed i Europejski Bank Centralny właściwie reagują na spowolnienie gospodarcze. Badanie, przeprowadzone w pięciu krajach Europy i w USA, nie wskazuje, żeby oczekiwano szybkiego zakończenia spowolnienia gospodarczego. Większość respondentów przewiduje, że kryzys potrwa co najmniej kolejny rok: tak samo sądzili pod koniec 2008 roku. Wyniki świadczące o wzroście niezadowolenia z poczynań rządu są najbardziej uderzające we Francji, gdzie wcześniej oceniano je najlepiej. Obecnie tylko 8 proc. badanych Francuzów uważa, że rząd Nicolasa Sarkozy’ego właściwie podchodzi do kryzysu: w listopadzie sądziło tak 23 proc.
W USA 16 proc. badanych dobrze pod tym względem ocenia działalność rządu Obamy: w listopadzie takie oceny rządowi Busha wystawiło tylko 4 proc. respondentów, a 66 proc. uważało, że źle walczy on kryzysem.
Reklama