Operacja związku rolników indywidualnych, odbywająca się przy pełnym poparciu ministerstwa rolnictwa, ma na celu ujawnienie skali procederu, jakim jest ich zdaniem masowa sprzedaż we Włoszech rzekomo włoskiej żywności, pochodzącej z Europy środkowej, a także Afryki i Azji. Te praktyki - twierdzą włoscy rolnicy - niszczą rodzimą produkcję żywności. W jej obronie rolnicy protestują też przeciw importowi mleka z zagranicy, w tym z Polski, która jest piątym eksporterem mleka do Włoch. Rolniczy związek Coldiretti podał po kilku godzinach kontroli, że w porcie w Salerno na południu, w rejonie uważanym za jedno z "pomidorowych zagłębi" we Włoszech, znaleziono suche pomidory, sprowadzone z Egiptu i Turcji. Do Rawenny przybił transport zboża z Ukrainy.

Do słynących z wielkich upraw pomidorów okolic Foggii w Apulii jechał transport z Holandii, a w rejon Parmy, słynącej z szynki parmeńskiej zmierzała ciężarówka z szynką z Czech. Na Sycylię przypłynął statek z kaparami z Maroka, a tymczasem właśnie ta włoska wyspa znana jest z ich upraw. Działacze związku pytają, dlaczego do Włoch sprowadza się oliwki z Grecji, bo taki transport znaleziono w Ascoli, znanym właśnie z oliwek. W Ankonie kontrolerzy natrafili na transport chińskich grzybów, przeznaczonych prawdopodobnie do pizzerii.

"To alarmująca sytuacja, która potwierdza prawdziwą inwazję żywności, sprzedawanej potem jako włoska, a to wszystko z braku obowiązku umieszczenia etykietek wskazujących na miejsce pochodzenia produktów" - oświadczył związek Coldiretti. Jego działacze zapowiedzieli kontynuowanie akcji w obronie "made in Italy" aż do skutku, czyli - jak wyjaśnili - do otrzymania "gwarancji jawności informacji dla konsumentów". O pełnym poparciu dla tej akcji zapewnił włoskich rolników minister rolnictwa Luca Zaia, który wziął udział w ich wtorkowej manifestacji na przejściu granicznym z Austrią w Brenner.



Reklama