Informacja o tym, że agencja nie przewiduje pomocy amerykańskiego rządu w drugim kwartale sprawiła, że kurs wystrzelił. Co prawda, w komunikacie spółka wyraźnie podkreśliła, że z pewnością kolejne uprzywilejowane pożyczki są tylko kwestią czasu, ale rynek już się tym nie przejmował. Freddie Mac zyskał 128 proc, a Fannie Mae ponad 50 proc. Przełożenie się tych zachowań na rynek było całkowicie marginalne, ponieważ waga hipotecznych olbrzymów w indeksie jest niemal zerowa.

Również na GPW poniedziałkowa sesja dla największych spółek była mało interesująca. Od rana brakowało piątkowego optymizmu, a dodatkowo przez cały dzień nie było żadnych danych makro, które mogłyby jednoznacznie wpłynąć na przebieg sesji. Taki stan powodował, że WIG20 ugrzązł w okolicy neutralnej i nic nie wskazywało, że może się to zmienić. Popyt utrzymywał się nad wsparciem 2100 pkt., a podaż bez negatywnych sygnałów nie czuła się pewnie w roli atakującego.

Po południu na przekór zachodnim parkietom popyt spróbował szczęścia i udało mu się doprowadzić do wyciągnięcia rynku na 1 proc. wzrosty, ale radość trwałą krótko, bo wystarczyło parę minut by powrócić do poprzednich poziomów. Tym wszystkim mikro-zawirowaniom skutecznie opierała się TP SA, która wraz z AGORĄ były liderami wzrostów. Z kolei największy problem rynek miał z KGHM, którego kurs dość nerwowo reagował na zapowiedzi strajku załogi. Fakt, że gracze przejmowali się tak oklepanym scenariuszem doskonale pokazuje, że sezon ogórkowy trwa w najlepsze i jakieś powody do uzasadnienia ostatecznego spadku muszą być. Przy panującym spokoju wśród największych zdecydowanie wyróżniał się szeroki rynek. Kolejny raz mWIG i sWIG zakończyły dzień na nowych tegorocznych maksimach i potwierdziły, że wśród mniejszych spółek hossa trwa w najlepsze.

Kiedy wydawało się, że dzień zakończymy spokojnie niespodziewanie fiksing (jak zwykle w takich przypadkach) zmienił obraz dnia. Byki ostatecznie postawiły na swoim i solidnym kapitałem w tej fazie sesji oddaliły WIG20 od sesyjnych minimów. Choć taka końcówka generuje dobre statystyki, bo po euforycznym piątku udało się zakończyć wzrostem to jednak pozostawia niedosyt. Identyczna zwyżka w trakcie normalnego handlu byłaby bardziej przekonująca, a jednocześnie psychicznie wspomagająca dla kupujących. Sztuczne fiksingi nie mają absolutnie żadnej wartości prognostycznej, więc dziś sesja może spokojnie rozpocząć się od jedno procentowej przeceny i nie będzie to nic wyjątkowego, a jedynie potwierdzenie faktycznego stanu rynku. Za tym scenariuszem przemawia dodatkowo argument, że wczoraj wyjątkowo dobrą sesję miała TPSA, która jako walor defensywny jest szczególne mocno faworyzowana w momentach giełdowej niepewności. Czyżby taki moment się zbliżał?

Reklama