Firma Zakłady Metalowe Złatoust, największy pracodawca, na początku roku na sześć tygodni zamknęła fabrykę, gdyż jej właściciele zmagali się z narastającymi długami.
Telefon od gubernatora z Czelabińska skłonił udziałowców do zmiany zdania. Gubernatora Piotra Sumina, weterana polityki, powiązanego z premierem Władimirem Putinem, niepokoiło rozpoczęcie strajku głodowego przez dwóch pracowników fabryki. Obawiał się, że siedmiotysięczna załoga może blokować drogi, jak to się zdarzało w innych dotkniętych kryzysem zakładach. Nie chciał kłopotów.
Ostatnio Piotr Sumin zapowiedział trójstronne „partnerstwo”, obejmujące władze regionalne, Estar Group (pogrążoną w długach firmę metalową, do której należy Złatoust) oraz dużo większy kombinat stalowy Meczel z pobliskiego Czelabińska. Z tej zapowiedzi nie wynika jednak, kto dostarczy kapitału, potrzebnego fabryce w Złatouście do modernizacji starzejącej się fabryki.
Ponowne podjęcie produkcji w ograniczonym zakresie nie gwarantuje miastu przyszłości. – Brakuje pracy, brakuje pieniędzy i brakuje porządku. Jest gorzej niż w latach 90. – mówi Aleksander Możerin (59 lat), niedźwiedziowaty zastępca szefa związków zawodowych w zakładach.
Reklama

Wspierać czy nie

Zalatoust to jedna z mnóstwa fabryk, które od jesieni zeszłego roku, kiedy kryzys uderzył w Rosję, tylko interwencje polityczne uratowały od zamknięcia. Są wśród nich różne przedsiębiorstwa – od kontrowanej przez państwo fabryki samochodów Avtowaz, która na polecenie premiera Putina dostała gwarancje kredytowe, po mniejsze przedsiębiorstwa, takie jak Zlatoust, gdzie wkroczyły władze lokalne. Wywierając naciski na udziałowców i na banki, władze pomagają firmom przetrwać.
Te interwencje niezbyt się różnią od działań podejmowanych przez rządy zachodnie w celu ratowania zagrożonych branż, zwłaszcza przemysłu samochodowego. W przeciwieństwie jednak do USA i państw Unii Europejskiej rząd rosyjski ma ogromne rezerwy, z których może je sfinansować. Ze względu jednak na znacznie większą rolę państwa w gospodarce oraz o wiele mniej efektywne rynki, Rosja ryzykuje, iż przyszłe ożywienie zostanie przytłumione.
Krytycy polityki rządu dowodzą, że choć kraj uniknął destabilizacji gospodarczej, to może wpaść w przeciągającą się recesję, tego typu, jaka wystąpiła w Japonii w latach 90. XX wieku. Przyznają oni, że kraje zachodnie czeka być może taka sama perspektywa, ale podkreślają, że ze względu na wyższe dochody mogą być one lepiej przygotowane do przetrwania długiego spowolnienia. Indie, Brazylia i Chiny – główni rywale Rosji wśród krajów rozwijających się – znoszą jak dotąd kryzys lepiej niż ona.
Siergiej Aleksaszenko, dyrektor ds. badań makroekonomicznych w Wyższej Szkole Ekonomii w Moskwie, mówi, że władze powinny zastosować podejście radykalne – zamiast pompować więcej kredytu do gospodarki, rząd powinien dostarczać go mniej, wymuszając tym samym całościową restrukturyzację przemysłu.
Doradca ekonomiczny prezydenta Dymitra Miedwiediewa, Arkady Dworkowicz, replikuje, że skoro w przyszłym roku oczekuje się globalnego ożywienia gospodarczego, to podtrzymywanie działalności fabryk ma sens. – Oczywiście, gdybyśmy przewidywali, że przez następnych pięć lat sytuacja się nie poprawi, decyzje mogłyby być odmienne niż obecne, ale jeśli spodziewamy się, że w 2010 roku gospodarka globalna zacznie odżywać, takie podejście wydaje się całkiem racjonalne – mówi.

Miasta-fabryki

Produkt krajowy brutto skurczył się w I półroczu 2009 r. o 10 proc., tylko nieliczne firmy nie odczuwają zatem skutków kryzysu. Jednak przedsiębiorstwa metalowe dotknął on szczególnie silnie, a produkcja większość z nich jest o połowę mniejsza niż rok temu. Władimir Elistratow, zastępca ministra przemysłu w prowincji Czelabińsk, która jest największym rosyjskim ośrodkiem metalurgicznym, mówi: – Kryzys jest u nas taki sam jak na całym świecie, ponieważ jednak metalurgia to 60 proc. naszego przemysłu, odczuwamy go bardziej niż inni.
Polityczne skutki kryzysu są szczególnie niebezpieczne w miastach zdominowanych przez jedną fabrykę, takich jak Złatoust. Instytut Polityki Regionalnej szacuje, że takich miast i miasteczek jest 460 i że żyje w nich jedna czwarta miejskiej ludności Rosji.
Nie wszystkie przeżywają kłopoty. Są przecież wśród nich miasta naftowe, które radzą sobie dobrze, bo tamtejsze zakłady nadal sprzedają swoją produkcję, choć po niższych cenach. Bywa tak nawet w przypadku miast-fabryk z sektora metalurgicznego: obejmuje on przecież także dobrze stojące pod względem finansowym i nowoczesne zakłady, jak Kombinat Metalurgiczny w Magnitogorsku (MMK), ostatnio premier Putin był tam na na uruchomieniu walcowni zbudowanej za 1,5 miliarda dolarów.

Wymuszona pomoc

Na drugim biegunie jest Złatoust, gdzie najnowsze urządzenia mają 30 lat. Siergiej Chomjanin, 33-letni dyrektor naczelny, mówi, że jeśli pogrążona w długach fabryka nie zostanie skutecznie zrestrukturyzowana, to „skazana jest na bankructwo”. Trzyma się na powierzchni wyłącznie dlatego, że obcięła nakłady na konserwację, o trzy tysiące osób zmniejszyła zatrudnienie, o połowę obniżyła pensje, a także przestała spłacać należności bankowe i podatki. Miesięcznie produkuje zaledwie 10 tys. ton stali nierdzewnej, choć w najlepszym okresie wytwarzała 40 tys. ton.
Siergiej Chomjanin do Złatoustu skierowała w zeszłym roku grupa Estar, kontrolowana przez Wadima Warszawskiego, jednego z krajowych oligarchów na mniejszą skalę. Podczas przedkryzysowego boomu Estar rozwijał się gwałtownie, kupując fabryki i zwiększając zadłużenie do 45 mld rubli (1,4 mld dol.). Teraz banki chcą swoje pieniądze z powrotem, więc Estar próbuje wyprzedawać majątek, w tym fabrykę Złatoust.
Niewielu jest jednak chętnych. W tym roku sprzedaż się nie udała, bo inwestor się rozmyślił. – Ja tu zostanę, ale nie mogę powiedzieć, że cieszy mnie praca w takiej sytuacji – mówi dyrektor Chomjanin.
Pojawienie się pomysłu, że władze regionalne i Meczel będą „partnerami” w Złatouście oznacza większe wsparcie polityczne dla firmy. Przedstawiciele władz regionalnych przyznają jednak, że Meczel, który właśnie restrukturyzuje 5,8 mld dol. długów, nie ma wolnych środków dla tej fabryki.

Dno już było?

Zdaniem rządu, ostatnie dane sugerują, że recesja już się nie pogłębia – ale podtrzymuje on swoją prognozę tegorocznego spadku PKB o 8,5 proc. Andriej Klepacz, wiceminister gospodarki, ostrzegł, że po ożywieniu w II połowie 2009 r. może dojść do kolejnego „dołka” PKB w 2010 roku.
Według Petera Avena, szefa Alfa Banku – największego niepaństwowego – nadal nie jest jasne, kiedy pojawi się ożywienie. – Wszystko zależy od cen ropy i rynków zagranicznych... Ciągle jestem przekonany, że tutaj ożywienie przyjdzie później i pod warunkiem, że pojawi się ono na Zachodzie.
Po wybuchu kryzysu Moskwa za priorytet uznała stabilizację gospodarki – co się powiodło. Rubel najpierw stracił 40 proc. wartości, ale potem się ustabilizował, choć cena głównego produktu eksportowego, ropy, obniżyła się więcej niż o połowę: z prawie 150 dol. za baryłkę ubiegłego lata do około 70 dol. obecnie. Obawy o bankructwa banków zmalały po rządowych obietnicach ponad 30 mld dol. wsparcia. Żeby sfinansować podtrzymanie kursu rubla oraz deficyt budżetowy i posunięcia antykryzysowe, rząd sięgnął do rezerw, jakie zgromadził z eksportu ropy.
Największą troskę władz stanowi zminimalizowanie cięć zatrudnienia. Według oficjalnych danych bezrobocie wzrosło z 6,6 proc. na początku 2008 roku do 8,5 proc. teraz. Są to jednak dane po przeliczeniach, bez których obecna stopa bezrobocia wynosiłaby 9,7 proc. – blisko 10 proc., czyli poziomu, który zdaniem wielu może uruchomić protesty społeczne.
Żeby utrzymać funkcjonowanie firm, rząd naciska na banki, zapewnił też gwarancje państwowe dla pożyczkobiorców w kłopotach. Doradca prezydenta Arkady Dworkowicz mówił w lipcu „FT”: – Wysyłamy do banków sygnał, żeby każdą sytuację rozpatrywały tak, jak na to zasługuje, i żeby nie opierały się na uprzedzeniach, że wszystko jest niepewne i że wobec tego żadna firma nie może być efektywna.

Cios w oligarchów

Premier Putin poniżył oligarchów, dominujących w ogromnych obszarach przemysłu – zwłaszcza aluminiowego magnata, Olega Deripaskę. W czerwcu w mieście Pikalewo, niedaleko Petersburga mieszkańcy blokowali drogę, protestując przeciwko zamknięciu trzech zakładów, należących do Deripaski i dwóch innych udziałowców. Premier udzielił właścicielom reprymendy i nakazał otwarcie zakładów. Wsparł też swoim autorytetem system gwarancji państwowych, zwłaszcza dla przemysłu motoryzacyjnego.
Bankierzy domagają się świeżego kapitału dla swojego sektora. Peter Aven ostrzega, że wskaźnik wątpliwych kredytów może wzrosnąć do 30 proc. aktywów (obecnie wynosi 10 proc.), a do przyszłego lata firmy nie będą w stanie spłacić 130 mld dol. pożyczek. Według niego odpowiedź powinno stanowić gigantyczne dokapitalizowanie, do około 70 mld dol. (to 5 proc. PKB) – nie licząc obiecanych już ponad 30 mld. – Banki przetrwają, rzecz jednak w tym, czy będą w stanie działać efektywnie. Zdecydowanie potrzebujemy nowego kapitału. Inaczej możemy się znaleźć w sytuacji podobnej jak Japonia, gdzie przez dziesięć lat nie było wprawdzie żadnych załamań czy bankructw, ale nie było też instrumentów finansowania rozwoju – mówi.

Rezerwy i ropa

Nawet wydawszy 200 mld dol. na wspieranie rubla, Rosja nadal dysponuje 400 mld rezerw, może więc sobie pozwolić na takie wsparcie. Jednak sfinansowanie deficytu budżetowego – tegorocznego, planowanego na 8–9 proc. PKB i przyszłorocznego, prognozowanego na 7 proc. PKB – może kosztować nawet 200 mld dol., tak więc te rezerwy nie utrzymają się wiecznie. Jakie będą, zależy od cen ropy – a to już jest czynnik poza kontrolą Rosji.
Przedstawiciele władz ostrożnie podchodzą do zaciągania długów, mając świeżo w pamięci kryzys z 1998 roku. Ekonomista Siergiej Aleksaszenko twierdzi, że dopóki banki nie pozbędą się z bilansów wątpliwych kredytów, ich dokapitalizowanie jest „bezużyteczne”; „błędem” jest zapewnianie pieniędzy przynoszącym straty zakładom, jeśli nie żąda się od nich racjonalizacji. Przede wszystkim zaś Rosja musi zreformować prawo upadłościowe, żeby umożliwić firmom przeprowadzanie restrukturyzacji finansowej.
Przedstawiciele rządu zaprzeczają opiniom, iż boją się restrukturyzacji. Mówią, że ten proces już się odbywa i że będzie więcej takich przypadków, przy czym silniejsze firmy, jak MMK, wyjdą z kryzysu w dobrej formie, a inne staną pod ścianą. Nowe prawo upadłościowe jest zaplanowane, a zawarte w nim rozwiązania ułatwią restrukturyzację przedsiębiorstw. – W samym szczycie kryzysu najważniejszym problemem było bez wątpienia ustabilizowanie sytuacji społecznej. To nadal jest bardzo istotne, ale obecnie usiłujemy realizować to tak, by jednocześnie uwzględniać interesy długofalowe i brać po uwagę konkurencyjność w długim terminie – mówi Arkady Dworkowicz.
Dla miasta Złatoust wniosek jest jasny; na razie fabryka przetrwa. Ale na dłuższą metę czeka ją walka o zapewnienie sobie przyszłości.
Więcej informacji z Financial Timesa: w serwisie "Financial Times w Forsalu".