Jednak - zdaniem prezydenckiego ministra - wzrostu gospodarczego nie uda się utrzymać do końca roku.

Główny Urząd Statystyczny poinformował w piątek, że PKB wzrósł w II kwartale tego roku o 1,1 proc. w stosunku do analogicznego okresu roku ubiegłego, po wzroście w I kw. o 0,8 proc. Głównymi czynnikami wzrostu były popyt zagraniczny (eksport netto) i spożycie ogółem; spadły zaś inwestycje - o 2,9 proc. i popyt krajowy - o 2 proc.

Według ministra, tak duży spadek poziomu inwestycji wystąpił w Polsce po raz pierwszy od 2003 roku. Wypych uważa, że w kolejnych miesiącach firmy mogą inwestować jeszcze mniej, gdyż w drugim kwartale mieliśmy do czynienia z kończeniem inwestycji rozpoczętych przed kryzysem.

"Jeżeli nie będzie bodźca kredytowego, to inwestycje będą mniejsze, a kryzys będzie się pogłębiał" - powiedział. Jego zdaniem, przełoży się to na rynek pracy, co sygnalizują już eksperci rządowi, którzy spodziewają się wzrostu bezrobocia o dalsze 2 proc. Oznacza to, że na koniec roku będziemy mieli bezrobocie na poziomie prawie 13 proc.

Reklama

Minister podkreślił, że wzrost PKB wynika głównie z eksportu netto i spożycia wewnętrznego. Podkreślił jednak, że w drugim kwartale miała miejsce deprecjacja (osłabienie - PAP) złotego i dlatego polskie towary stały się tańsze i bardziej atrakcyjne dla zagranicznych odbiorców.

"Prezydenta Lecha Kaczyńskiego cieszy wzrost PKB, ale nie wpadałbym w taką euforię jak minister finansów Jacek Rostowski, bo kolejne kwartały mogą być zdecydowanie trudniejsze" - powiedział Wypych.

Według ministra można się cieszyć, iż Polska dobrze wypada na tle innych państw - jako jedyny kraj w UE ma dodatnie tempo wzrostu PKB, ale 1,1 proc. wzrostu gospodarczego nie powinien nas zadowalać, gdyż nie gwarantuje dogonienia najbardziej rozwiniętych krajów UE.

Zdaniem Wypycha, dobrych wyników prawdopodobnie nie uda się utrzymać w następnych miesiącach. Gdyby Polska na koniec roku osiągała wynik na poziomie 1,1 proc., byłoby bardzo dobrze, ale zwykle druga połowa roku jest gorsza - argumentował.