Dziś traci dalsze 250 pkt, ale wciąż nie są to ruchy rozstrzygające, czy 6-miesięczny wzrost zakończył się. Tak samo też nie ma powodów, by wierzyć, że sama obrona wsparcia położonego nieco poniżej 36 tys. pkt dla WIG, jest wystarczająca do tego, by zapowiadać kontynuację trendu zwyżkowego i nowe szczyty.
Dziś znów słabiej od blue chips wypadają małe i średnie spółki.

To zjawisko obecne od tego miesiąca. Podczas gdy WIG20 stracił nieco ponad 1%, to sWIG80 oraz mWIG40 poszły w dół o przeszło 4%. Znów widać coraz wyraźniejszy podział na akcje największych firm, których notowania są przede wszystkim uzależnione od kondycji zagranicznych parkietów, oraz mniejsze spółki, na których postrzeganie wpływ mają głównie lokalne czynniki i aktywność krajowych graczy.

Sposób działania tych ostatnich jest specyficzny, bo opiera się w głównej mierze na analizie fundamentalnej i ocenie atrakcyjności wycen. W przypadku mniejszych firm trudno zaś mówić o tym, że wartość rynkowa jest adekwatna do ich aktualnej kondycji finansowej. Tu w największym stopniu mamy odzwierciedlenie oczekiwań na poprawę sytuacji w przyszłości. W związku z tym to postrzeganie mniejszych firm w najlepszy sposób oddaje przekonanie inwestorów co do atrakcyjności wycen oraz perspektyw poprawy wyników.

Mimo, że z Ameryki nie napłynęły wczoraj żadne informacje, które są uznawane za pierwszoplanowe, to kilka doniesień gospodarczych warto odnotować. Lipiec przyniósł rekordowy spadek wartości kredytów konsumpcyjnych w USA, co jest odzwierciedleniem pogarszającej się kondycji gospodarstw domowych. Zmniejsza to szanse na silne ożywienie gospodarcze. Jednocześnie w Europie mieliśmy publikacje danych o produkcji przemysłowej w kilku krajach. W Wielkiej Brytanii nastąpiła poprawa (spadek w skali rocznej zwolnił do 9,3%), ale już w Niemczech i na Węgrzech regres wzmocnił się (do odpowiednio 17% i 19,4%). To wszystko przekonuje, że scenariusz wychodzenia z kryzysu wcale tak łatwo się nie realizuje.

Reklama

Dziś zadaniem dla naszego parkietu jest obrona przez WIG poniedziałkowego otwarcia, czy 36 785 pkt. Jeśli notowania skończą się na tym poziomie lub wyżej nie nastąpią żadne zmiany w obrazie rynku. Będzie miał szanse na atak na tegoroczny szczyt. Jeśli zamkniemy się poniżej tej bariery zwiększy się ryzyko ponownego ataku na wsparcie położone nieco poniżej 36 tys. pkt i ostateczne zakończenie 6-miesięcznych zwyżek.

WYKRES DNIA

W kontekście przezwyciężania kryzysu na rynku nieruchomości w skali globalnej warto spoglądać nie tylko na to, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych. Ważne informacje dotyczą też Wielkiej Brytanii, czy Kanady. Wczoraj dowiedzieliśmy się, że liczba wydanych pozwoleń na budowę spadła w Kanadzie w lipcu o ponad 11% w porównaniu z czerwcem. To było duże zaskoczenie, bo spodziewano się niewielkiego wzrostu. Dziś poznamy dane o liczbie nowych budów. Z jednej strony sytuacja w tym względzie zaczęła się stabilizować, z drugiej—wciąż jeszcze nie osiągnięte zostały minima z poprzednich cykli spowolnienia.

Notowania polskich obligacji

Na rynku polskich obligacji trwa marazm. Perspektywa rekordowo wysokiego deficytu budżetowego w przyszłym roku nie zrobiła zbyt dużego wrażenia. Sama rentowność długoterminowych papierów nie mówi jednak wszystkiego o kondycji naszego rynku. Spoglądając na różnicę rentowności polskich i niemieckich 10-latek widać w ostatnich tygodniach stopniowy wzrost. To zaś oznacza, że inwestorzy dostrzegają zwiększające się ryzyko lokowania w polskie obligacje.

Kluczowe jest postrzeganie naszego rynku przez inwestorów zagranicznych, którzy przez ostatnie miesiące generowali duży popyt. Miał on podłoże w rosnącej skłonności globalnych inwestorów do ryzyka. Gdyby zaczęła się bardziej obniżać, odbiłoby się to na kondycji polskich obligacji. To zaś pociągnęłoby za sobą zapewne spadek kursu złotego. Obligacje wciąż więc nie stanowią atrakcyjnej propozycji.

ikona lupy />
Rentowność polskich obligacji 10-letnich / Inne