Ceny miedzi na giełdach metali w Nowym Jorku i Londynie spadły w czwartek po dwóch dniach wzrostów. Teraz tona miedzi kosztuje 6408 dolarów i w 2009 r. wzrosła już 2-krotnie.

Zapasy miedzi notowane w Londynie skoczyły we wrześniu o 8,5 proc. do 324,4 tys. ton, a w Szanghaju sięgnęły 97,4 tys. ton i tylko w mijającym tygodniu powiększyły się o 12 proc. - Mamy gigantyczny wzrost zapasów, a przecież istnieją jeszcze nieznane zapasy surowca w Chinach. Cena jednak powinna odzwierciedlać ich stan - stwierdza Eugen Weinberg, analityk Commerzbank we Frankfurcie.

Najwięcej metalu zużywają Chiny, ale zaraz potem budownictwo w USA, które pochłania aż 25 proc. rocznego zapotrzebowania na świecie. W Chinach firmy państwowe zakupią w br. 230 tys. ton, a prywatne kolejne 600 tys. ton. Ale gospodarka chińska przyspiesza. Dlatego zdaniem Davida Martina z firmy BHP Billiton, produkcja metalu może okazać się niewystarczająca, a w 2020 r. deficyt miedzi na świecie może sięgnąć nawet 10 mln ton, jeśli gospodarka globalna zacznie kręcić się na pełnych obrotach.

Jedną z przyczyn może być brak kredytów dla koncernów wydobywczych. Okazuje się, że banki nie chcą udzielać pożyczek firmom górniczym, aby zwiększały wydobycie. – Banki nawet teraz nie są wielkimi pożyczkodawcami i cały cykl dostaw surowca uległ poważnemu opóźnieniu - ostrzega Brian Gilbertson z koncernu BHP.

Reklama

Dla porównania tona aluminium we wrześniu zyskała 1,2 proc. i kosztuje 1950 dolarów, ale cynk staniał o 0,3 proc. i kosztuje 14600 dolarów, a ołów o 0,3 proc. do 2286 dolarowo za tonę.