Podobnych problemów trudno było się doszukać na zachodnich parkietach. Tam wzrosty były jednoznaczne, a liderem był niemiecki DAX, któremu pomagały wyniki niedzielnych wyborów. Choć ich znaczenie w kontekście konkretnej sesji jest żadne to jednak przy absolutnym braku danych makro inwestorzy chwycili się dowolnego niemal pretekstu.

Sesja w takich warunkach spokojnie mogła zakończyć na dowolnym poziomie, bo przy płytkim rynku i zbliżającym się końcu miesiąca i kwartału zarówno popyt jak i podaż miały pełne pole do popisu. Ostatecznie w końcówce WIG20 ruszył na północ, ale było to zasługą wyłącznie dobrego rozpoczęcia handlu na amerykańskich indeksach, które po trzech spadkowych sesjach mają realną szansę na odrobienie strat. Nie dla wszystkich był to równie udany dzień. Kiedy największe spółki wychodziły ponad poziom neutralny dla małych i średnich dzień zakończył się spadkami. Trudno wskazać konkretną przyczynę takiego zachowania, ale w tych sektorach ewidentnie zaczyna brakować kapitału, co dla byków nie jest dobrą informacją.

W kontekście tak słabej sesji przyzwoicie radził sobie złoty. Poranne osłabienie okazało się chwilowe i już po południu kurs krajowej waluty zszedł poniżej 4,20 za euro, co oznacza, że górna bariera średnioterminowego trendu bocznego utrzymała się. Do jej umocnienia potrzeba jeszcze poprawy sytuacji na giełdzie i będzie można oczekiwać kolejnego zejścia na niższe poziomy.



Reklama