Na gwałtowne zmiany pogody, takie jak wczoraj, elektroenergetyka nie ma recepty. Eksperci nie mają jednak wątpliwości: awarie byłyby mniej dotkliwe dla gospodarki, gdyby nie wieloletnie zaniedbania. Szybkiej rozbudowy i modernizacji wymagają zarówno linie przesyłowe, jak i dystrybucyjne. Pierwszymi wyprowadza się prąd z elektrowni do sieci, drugimi dostarcza się go do odbiorców. Linii przesyłowych jest w Polsce około 13 tys. km, a dystrybucyjnych ponad 760 tys. km. Są w tak złym stanie, że nie gwarantują niezawodnych dostaw prądu. – 30 proc. polskiej sieci dystrybucyjnej kwalifikuje się do wymiany ze względu na stan techniczny – mówi Artur Różycki, prezes Polskiego Towarzystwa Przesyłu i Rozdziału Energii Elektrycznej.

Brakuje pieniędzy

Dystrybutorzy prądu biją na alarm już od kilku lat. Według raportu z 2007 roku na modernizację sieci, których wiek przekroczył 30 lat i które wymagają wymiany, trzeba wydać około 55 mld zł. Takich pieniędzy nie ma nikt. Rozbudowa i modernizacja sieci zależą w praktyce od możliwości finansowych dystrybutorów. Z kolei ceny za dostawy prądu ustala Urząd Regulacji Energetyki, bo dystrybucja to działalność koncesjonowana i regulowana. Wprawdzie URE godzi się na coraz większe ceny, ale i tak dystrybutorzy zarabiają niewiele w stosunku do potrzeb. W 2007 roku inwestycje wszystkich 14 dystrybutorów działających w Polsce wyniosły 3,3 mld zł, w 2008 roku planowane były na 3,9 mld zł, a w tym roku na 4,3 mld zł. To nakłady nie tylko na modernizację sieci, ale także na ich rozwój i przyłączenia nowych odbiorców.
Pieniądze to jednak niejedyny problem. – Często nie wykonujemy planów inwestycji, bo nie jesteśmy w stanie na czas zebrać wszystkich dokumentów potrzebnych do budowy – mówi Artur Różycki.
Reklama

Bariery biurokracji

W praktyce inwestycje ciągną się bez końca. Przykład: budowa linii przesyłowej Ostrów Wielkopolski – Plewiska, która utknęła w gminie Kórnik. PSE Operator, który buduje linię, podpisał porozumienie z władzami gminy w sprawie wyznaczenia trasy sieci już w 1999 roku. Do tej pory nie jest gotowa. Jednym z powodów były protesty mieszkańców miejscowości Kamionki, przez którą ma przechodzić sieć. Od jej zbudowania zależy bezpieczeństwo dostaw prądu dla Poznania. – Kraj potrzebuje pilnie ponad 2 tys. km linii przesyłowych – mówi Dariusz Chomka, rzecznik PSE Operator. Wybudowanie jednego kilometra sieci kosztuje średnio 3 mln zł. To oznacza, że na najważniejsze inwestycje PSE Operator musi wydać około 6 mld zł. Ponieważ tylko na modernizację sieci dystrybucyjnych, według ich wartości odtworzeniowej, potrzeba około 55 mld zł, w sumie oznacza to, że w sieci trzeba zainwestować ponad 60 mld zł.
Eksperci przypominają, że wpływ warunków atmosferycznych na funkcjonowanie sieci można ograniczyć, budując linie podziemne lub izolowane sieci napowietrzne (obecne nie mają izolacji, stąd m.in. łatwość, z jaką ulegają awarii). Pierwsze można z powodzeniem stosować w przypadku linii niskich napięć, drugie – średnich.

Kosztowne bezpieczeństwo

Problemem jest jednak cena. W przypadku średnich napięć 1 km izolowanej linii kosztuje około 120 tys. zł, a podziemnej około 290 tys. zł. W liniach niskich napięć różnice nie są już takie duże, bo 1 km izolowanej linii napowietrznej kosztuje około 120 tys. zł, a kabla podziemnego – około 150 tys. zł. Dramatycznie drogie są kable podziemne dla linii przesyłowych.
– Nie stosujemy kabli podziemnych, bo to rozwiązanie wielokrotnie droższe niż budowa linii napowietrznych. W zależności od konkretnych warunków budowa linii podziemnej może być nawet do 20 razy droższa niż napowietrznej – mówi Dariusz Chomka. 1 km izolowanych linii wysokich napięć kosztuje około 350 tys. zł, a kabla podziemnego aż 2 mln zł. To olbrzymie koszty. A to oznacza, że na inwestycje w sieci szybko poprawiające ich bezpieczeństwo na razie nie ma co liczyć.
ikona lupy />
Uszkodzona linia wysokiego napięcia pod Gryfinem podczas wielkiej awarii w kwietniu 2008 r. w Szczecinie i okolicach Jerzy Undro/PAP / DGP