Oceniając projekt budżetu na 2009 r., profesor powiedział podczas poniedziałkowej konferencji prasowej, że "nie uniemożliwia on wejścia Polski do strefy euro, ale też nie czyni tego wejścia dużo łatwiejszym".

Prof. Stanisław Gomułka ostrzegł, że niższy od zakładanego w projekcie ustawy budżetowej na 2009 r. wzrost gospodarczy może spowodować, że wpływy z podatków będą niższe od zakładanych.

Profesor powiedział, że chociaż w liczbach budżet jest zgodny z programem konwergencji (dochodzenia do spełniania kryteriów potrzebnych do wprowadzenie w Polsce euro), to zwrócił uwagę na zagrożenia związane z planowanymi wydatkami i dochodami.

Gomułka przypomniał, że rząd skorygował w dół tegoroczne dochody przy jednoczesnym znacznym podwyższeniu dochodów przyszłorocznych. Według profesora założenia budżetowe na 2009 r. dotyczące dochodów są o trzy punkty procentowe bardziej optymistyczne od programu konwergencji.

Reklama

– Niepokojące jest założenie bardzo wysokiego wzrostu dochodów z CIT. O 16,2 proc. nominalnie mają wzrosnąć dochody z tego podatku w roku przyszłym, w stosunku do przewidywanego wykonania w roku bieżącym (...) Mamy znaczną korektę w górę dochodów z podatku CIT pomimo znacznej korekty w dół, jeżeli chodzi o wzrost gospodarczy - zaznaczył.

Według Gomułki wyniki przedsiębiorstw za drugi kwartał wskazują na zmniejszanie się zyskowności.

– Należy oczekiwać przyspieszenia spadku zyskowności w drugiej połowie tego roku, a tym bardziej w roku przyszłym. Wydaje się, że w tej części ten budżet jest nierealistyczny - uważa Gomułka.

Jego zdaniem można mieć też wątpliwości w przypadku dochodów z PIT i VAT. Po pierwsze w 2009 r. zmniejszą się stawki podatkowe PIT. Poza tym w sytuacji spowolnienia gospodarczego może nie być planowanego wzrostu zatrudnienia o 2 proc.

Profesor zwrócił uwagę, że największy przyrost dochodów budżetowych ma pochodzić z podatków pośrednich: VAT i akcyzy. Według Gomułki dochody z VAT spadną automatycznie, jeżeli dojdzie do spowolnienia gospodarczego i zmniejszenia wydatków inwestycyjnych. Tymczasem projekt przewiduje silny, 10-procentowy wzrost wydatków inwestycyjnych.

– Każde osłabienie tempa wzrostu przekłada się automatycznie na zmniejszenie tempa wzrostu dochodów z VAT - powiedział ekspert.

Według ekonomisty BCC dla przyjęcia Polski do strefy Euro kluczowy ma być jednak budżet w roku 2010, gdyż jego wykonanie będzie oceniane pod kątem spełnienia kryteriów konwergencji.

– Jeżeli by doszło do spowolnienia wzrostu gospodarczego w roku przyszłym i silniejszego w roku 2010, to będzie bardzo trudno zrealizować program konwergencji bez znacznych reform ograniczających wydatki. Tych reform na razie nie ma - uważa profesor. Według niego w takim wypadku rząd będzie musiał zreformować wydatki budżetu albo nałożyć nowe podatki.

Przed zmianą lokalnej waluty na euro każdy kraj musi spełnić tzw. kryteria z Maastricht. Inflacja nie może być wyższa niż 1,5 pkt proc. od średniej stopy inflacji w trzech krajach UE, gdzie inflacja była najniższa. Długoterminowe stopy procentowe nie mogą przekraczać więcej niż o 2 pkt proc. średniej stóp procentowych w trzech krajach UE o najniższej inflacji.

Ponadto dług publiczny nie może przekraczać 60 proc. PKB, a deficyt budżetowy - 3 proc. PKB. Moment wejścia do strefy euro poprzedza uczestnictwo w mechanizmie ERM2, gdy przez dwa lata dana waluta jest już związana z euro, a jej kurs może się wahać w stosunku do euro tylko o plus/minus 15 proc.

KE może skrócić okres przebywania w mechanizmie ERM2, ale - zdaniem prof. Gomułki - w przypadku Polski jest to "bardzo wątpliwe".

POL / PAP