Z rana sytuacja nie wyglądała źle, bo zaledwie jedno procentowa przecena WIG20 nie stanowiła większego kłopotu, a obrót na rynku sprawiał wrażenie, że byki intensywnie pracują nad wzrostami. Być może ta praca przyniosłaby jakiś efekt, ale po rozpoczęciu handlu w Stanach agencja raitingowa Standard & Poor obniżyła perspektywę raitingu kredytowego dla Hiszpanii. To już solidnie przestraszyło byki i giełdy wyraźnie powiększyły skalę spadków. Taka reakcja na obniżenie dopiero perspektywy raitingowej może wydawać się zbyt emocjonalna, ale nie powinna dziwić skoro ta sama agencja dokładnie tak samo postąpiła w poniedziałek z Grecją, czyli dzień przed konkretnym obniżeniem raitingu dla tego kraju przez agencję Fitch.

Negatywne otwarcie w USA dopełniło pesymistyczną atmosferę i WIG20 zakończył spadkiem aż o 2,3 proc. Z tą przeceną wiążą się dwa fakty. Po pierwsze spadki zawdzięczaliśmy praktycznie tylko i wyłącznie pięciu dużym i płynnym spółkom z WIG20. Dwa banki (PKO i PEKAO) oraz KGHM traciły ponad 4 proc., a Lotos i TPSA zniżkowały o 2 proc. Po drugie spadek dokonał się na istotnie większym obrocie (1,8 mld) niż ostatnie wzrostowe podrygi. Cały obraz sytuacji pokazuje, więc, że sielankowe sesje utrzymujące się ostanie dni są już za nami. Teraz do gry włączają się poważni gracze ze znaczącymi kapitałami. Nie wykluczone, że to rykoszet wycofywania kapitałów ze wszystkich rynków wschodzących na skutek coraz większego ryzyka.

>>> CZYTAJ TEŻ: Tym razem cios przyszedł z Hiszpanii

Od piątkowego wykreślenia szczytów WIG20 spadł już 150 pkt. z czego większość w ciągu ostatnich dwóch dni. W związku z tym można jutro oczekiwać próby budowania wzrostowego odbicia, ale decydujące znaczenie dla powrotu dobrej koniunktury będzie mieć rozwój sytuacji na rynku walutowym i kurs EUR/USD. Tam dolar nadal się umacnia i jeżeli ten trend utrzyma się do końca tygodnia to po rozprawieniu się z ostatecznym wparciem 1,47 będziemy mieli ogólnoświatowy dynamiczny powrót amerykańskiej waluty do portfeli inwestycyjnych. Będzie to wynikać z czynników technicznych, ale już teraz nie brakuje fundamentalnych powodów powrotu do dolara. Dane makro z europy są coraz słabsze (niemiecka produkcja), a dziś rano Japonia skorygowała wzrost PKB w trzecim kwartale 2009 z 0,7 proc. do 0,3 proc. Oprócz tego nie można zapominać, że w tym tygodniu do kupienia jest jeszcze 100 mld amerykańskich obligacji i ktoś tą gotówkę musi wyłożyć.

Reklama