Sprawa Dubaju od samego początku była w większości medialną afera niż rzeczywistym zagrożeniem. Była o tyle niebezpieczna, że mogła rozpocząć lawinę naprawdę niebezpiecznych wydarzeń, ale tak się nie stało. Co prawda ratingowe domino narobiło niemałego zamieszania, ale rynki z utęsknieniem wypatrujące końca tego rewelacyjnego roku, potrafiły odrobić poniesione straty.

Dzisiaj informacje z Abu Zabi doprowadziły do stosunkowo wysokiego otwarcia, ale wiadomość nie była na tyle ważna, aby utrzymać wstępny zapał kupujących. Rozpoczął się więc powolny spadek, a po południu zobaczyliśmy konsolidację. Wejście do gry Wall Street zwiększyło zmienność pod sam koniec notowań, ale per saldo zdobycze konsolidacji zostały utrzymane. Kończymy więc zwyżką o 0,7 proc., która wpisuje się w zachowanie zachodnioeuropejskich parkietów.

Na rynku walutowym złoty rozpoczął od umocnienia, ale kończył słabiej. Tutaj trend był wyraźny i nasza waluta traciła pomimo, że eurodolar się konsolidował z tendencją do umocnienia się euro. Traciły jednak i inne waluty regionu, a forint był jeszcze słabszy od złotego. Kapitały pod koniec roku już nie kwapią się do podnoszenia środkowoeuropejskich indeksów. Trwa gra na przeczekanie – byle do końca roku, byle nic istotnego się nie wydarzyło...