Od 18 lat płacimy podatek dochodowy od osób fizycznych (PIT). Jednak od czasu, gdy został wprowadzony przez ówczesnego wicepremiera i ministra finansów Leszka Balcerowicza, efektywna stawka opodatkowania niewiele się zmieniła. Od 2000 do 2008 roku, gdy obowiązywały trzy stawki podatkowe (19, 30 i 40 proc.), osoby zaliczane do I przedziału skali podatkowej (o dochodach do 40 tys. zł rocznie) oddawały fiskusowi 13,5–13,8 proc. dochodów. Osoby o nieco wyższych zarobkach, zaliczane do II przedziału skali (dochody do 80 tys. zł), oddawały 17,3 proc. w roku 2000 i 18,7 proc. w roku 2008. Liczby te wskazują, że gdyby nie ubiegłoroczna obniżka podatków, którą zawdzięczamy minister finansów Zycie Gilowskiej, PIT zamiast spadać, jak obiecują kolejne ekipy rządzące, powoli by rósł. Nie ma się co oszukiwać. Obniżenie najniższej stawki PIT o 1 pkt proc. (z 19 do 18 proc.) nie przyniesie wyraźnego spadku efektywnej stawki opodatkowania dla najmniej zarabiających.
Od lat resort finansów pod rządami kolejnych ministrów systematycznie likwiduje kolejne przywileje podatkowe. Liczba ulg zmalała dramatycznie. To dlatego w ostatnich latach, mimo że nie podnoszono nominalnych stawek, oddawaliśmy do budżetu coraz większą część dochodów. Wkrótce zaś czeka nas zapowiedziany przez kierowany przez ministra Jacka Rostowskiego resort przegląd liczącej niemal 140 pozycji listy dochodów zwolnionych z PIT. Część zwolnień zostanie zlikwidowana, a to przełoży się na wzrost efektywnej stawki podatku.
Reklama
ikona lupy />
Resort ministra Jacka Rostowskiego pracuje nad nową ustawą o PIT Fot. Wojciech Górski / DGP
ikona lupy />
Leszek Balcerowicz, pełniąc funkcję wicepremiera, wprowadził w Polsce PIT Fot. Wojciech Górski / DGP
ikona lupy />
Efektywna stawka podatkowa / DGP
ikona lupy />
Kiedy wypadał dzień wolności podatkowej / DGP