MICHAŁ DUSZCZYK: Odbiorców gazu niepokoją informacje, że w wyniku uruchomienia terminalu LNG ceny gazu mogą wzrosnąć. Dlaczego tak się stanie i jakich podwyżek możemy się spodziewać?
SŁAWOMIR HINC: W ciągu kilku najbliższych lat zrealizowane zostaną inwestycje w terminal LNG, nowe gazociągi i infrastrukturę dywersyfikującą dostawy gazu do Polski. Oczywiste jest, że po ich uruchomieniu będą one generowały koszty. Chodzi zarówno o koszty eksploatacji, amortyzację, jak i koszty finansowe, związane z obsługą kredytów. Rocznie koszty te mogą sięgnąć kilkuset milionów złotych. W konsekwencji obecne koszty funkcjonowania systemu gazowego wzrosną. Ile będzie to dokładnie, zależy od wyników przetargów na wykonanie, np. terminalu LNG. Dziś opieramy się wyłącznie na szacunkach, które zostaną zweryfikowane po zakończeniu przetargów.
Jednym słowem, wszyscy zapłacimy za poprawę bezpieczeństwa energetycznego?
Faktem jest, że po zakończeniu inwestycji dywersyfikujących dostawy gazu do Polski pojawią się dodatkowe koszty. To, że rachunki w części dotyczącej dostaw gazu wzrosną, jest pewne. Decydując się na inwestycje poprawiające nasze bezpieczeństwo energetyczne, moim zdaniem w pełni słusznie, musimy mieć świadomość, że w przyszłości przyjdzie okres, kiedy po oddaniu tych inwestycji do użytkowania przyjdzie czas ponoszenia kosztów eksploatacji oraz spłaty kredytów. To oczywiście wpłynie na wysokość rachunków. Należy jednak oczekiwać, że wzrost kosztów dostawy będzie skompensowany spadkiem cen gazu jako towaru, ponieważ nowe drogi transportu gazu spowodują powstanie konkurencji w obszarze handlu gazem.
Reklama
Dodatkowy koszt dywersyfikacji zawarty w cenie gazu obciąży tylko rachunki klientów PGNiG?
Z posiadanych informacji wiemy, że PGNiG jako jedyny podmiot zarezerwowało przepustowość terminalu i wiele wskazuje, że – przynajmniej na początku jego funkcjonowania – będzie jedynym użytkownikiem tej infrastruktury. Oznacza to, że spółka będzie musiała ponieść 100 proc. kosztów funkcjonowania gazoportu, niezależnie od tego, jaki procent mocy regazyfikacyjnych w tym terminalu zarezerwuje. Sposób kalkulacji taryfy działa bowiem w ten sposób, że niezależnie od poziomu rezerwacji mocy regazyfikacyjnej jedyny użytkownik terminala LNG pokrywa w całości koszty jego funkcjonowania.
Za usługę regazyfikacji w terminalu LNG przez 20 lat zapłacimy około 13 mld zł. I właśnie tyle w ciągu dwóch dekad – zgodnie z obowiązującym prawem – będziemy musieli doliczyć do ceny gazu.
Przenosząc rezerwację mocy na terminal LNG, nasza spółka nie wykorzysta innych wejść do polskiego systemu gazowego, co oznaczać będzie możliwość ich udostępnienia innym podmiotom. Te wejścia systemowe, w szczególności z kierunku wschodniego, to wejścia stare i zamortyzowane o niższych kosztach funkcjonowania. W cenie gazu sprzedawanego z tych wejść nie będzie zawarty koszt rozbudowy infrastruktury dywersyfikacyjnej, takiej jak terminal LNG. Takie rozwiązanie spowoduje, że warunki konkurencji będą nierówne dla wszystkich podmiotów handlujących gazem w Polsce.
A czy nie zyskają na tym odbiorcy gazu, którzy u konkurencji będą mogli kupić tańsze paliwo?
Nie liczyłbym na to. Wyższa cena gazu z powodu uwzględnienia kosztu regazyfikacji w terminalu LNG w taryfie PGNiG będzie punktem odniesienia dla innych podmiotów, którzy ustalając swoje ceny gazu, będą brali pod uwagę ten fakt, oczekując zrealizowania dodatkowej renty równej poziomowi opłaty regazyfikacyjnej.
Czyli ceny gazu i tak wzrosną. Co zatem zrobić, aby firmy mogły konkurować cenami gazu?
Trzeba zastanowić się wspólnie, w jaki sposób rozłożyć koszty finansowania rozbudowy infrastruktury dywersyfikującej dostawy gazu do Polski. Zgodnie z prawem energetycznym i rozporządzeniem taryfowym, np. koszty regazyfikacji LNG w terminalu LNG, które będą ujęte w taryfach regazyfikacyjnych, należy doliczyć do ceny gazu. Oznacza to, że jeśli kupimy gaz za np. 300 dol. /1000 m sześc., a koszty regazyfikacji wyniosą X, to w kalkulacji taryfy PGNiG powinno uwzględnić cenę gazu i regazyfikację, czyli 300 dol. /1000 m sześc. plus X. Takie rozwiązanie sprawia, że koszty regazyfikacji zostaną rozłożone na każdą jednostkę gazu sprzedanego przez PGNiG.
Trzeba przy tym podkreślić, że koszty regazyfikacji nie obciążają opłat sieciowych, czyli opłaty przesyłowej i dystrybucyjnej, ale wyłącznie cenę gazu jako towaru. Zupełnie inaczej wyglądałaby ta sytuacja, gdyby to nie cena gazu była obciążona kosztami rozbudowy infrastruktury dywersyfikującej dostawy, lecz opłaty sieciowe. Wówczas faktycznie na rynku można byłoby konkurować ceną gazu. Chciałbym podkreślić, że taka zmiana strukturalna nie zmieniłaby sumy na rachunku u odbiorców. Koszt rozbudowy zostałby bowiem uwzględniony w innej rubryce rachunku.