Jednak daleko nam jeszcze do naszych zachodnich sąsiadów, którzy w 2008 roku zbyli prawie 2 mln t granulatu. Ubiegły rok nie był już tak pomyślny dla Niemiec, bo produkcja zmalała do niespełna 1,4 mln t, i prawie doścignęli ich Szwedzi. Niewielkie, bo kilkuprocentowe, tąpnięcie odnotowała także Polska. Znaczny postęp wystąpił za to w Rosji, produkującej wcześniej prawie tyle samo co Polska. W 2009 roku tamtejsze przedsiębiorstwa sprzedały prawie 800 tys. ton peletu, czyli dwukrotnie więcej niż w poprzednim sezonie.

Baza surowcowa

W naszym kraju produkcję peletu rozpoczęto około 2003 r. Wtedy jeszcze nie były to znaczące ilości. W następnym już roku przekroczono próg 100 tys. ton, by po trzech latach zwiększyć ją prawie czterokrotnie. Znaczącą większość nabywców znajduje on poza krajem. Ale i w Polsce zaczęto zauważać plusy peletu. Co roku jego konsumpcja rosła o kilkanaście, kilkadziesiąt proc., by rok temu osiągnąć poziom 100 tys. ton.
W ciągu kilku lat swoją pozycję, jako wytwórcy peletu, zbudowali. m.in. Barlinek w Szczecinku i Eko-Pellet w Przyłęku, koło Nowego Tomyśla. Gorzej powiodło się Bio-Palowi 1 z Maszewa, niedaleko Szczecina.
Reklama
W 2008 roku co dziesiąte opakowanie z granulatem na rodzimym rynku pochodziło ze spółki Barlinek, znanego z desek i innych materiałów drewnianych do kładzenia podłóg. W ubiegłym roku udało im się ulokować o 150 proc. produktu więcej. W tym sezonie nie przewiduje się wzrostu ze względu na plany eksportowe.
Jak zapewnia Rafał Węcek, dyrektor ds. sprzedaży biopaliw w Barlinku, można przyjąć, że ich udział w klasie premium peletów drzewnych oscyluje w granicach 50 proc. Z koniunktury na rynku zadowolony jest też Tadeusz Cabański, jeden ze wspólników Eko-Pellet.
– Nie jesteśmy w stanie wyprodukować tyle, ile moglibyśmy sprzedać – mówi Tadeusz Cabański.
O takiej sytuacji może tylko pomarzyć Piotr Jasiński, właściciel Bio-Palu 1.
– Dobre czasy panowały w latach 2004–2006. Wtedy interes kręcił się przyzwoicie. Szły nawet dwa transporty dziennie. Ale potem wszystko zaczęło się psuć – mówi Piotr Jasiński.
Teraz Bio-Pal 1 wytwarza jedynie śladowe ilości peletu, dochodzi do tego też drobnica w postaci brykietu. A sama firma została wystawiona na sprzedaż. Do kłopotów przyczyniła się zwyżka cen surowca.
– Od połowy ubiegłego roku ceny trocin wzrosły o 80 proc. Gdybym podniósł o tyle ceny, nikt by nie kupił peletu – tłumaczy Piotr Jasiński.
Problemy z surowcem ma też Eko-Pellet z Przyłęka. W tym przypadku związane są one z brakiem własnej suszarni.

Zagraniczne inwestycje

Z rosnącym popytem stara sobie radzić Barlinek. W połowie zeszłego roku otwarto fabrykę w Kosivie na Ukrainie, wcześniej uruchomiono tam własny tartak. Ta inwestycja pozwoli na zwiększenie produkcji o piątą część, tj. do 150 tys. ton rocznie. W ukraińskim zakładzie pelet wytwarzany jest z mokrych trocin i zrębek. Zainstalowana suszarnia niskotemperaturowa nie powoduje obniżenia jakości suszonego materiału drzewnego, w przeciwieństwie do powszechnie jeszcze stosowanych suszarni spalinowych.
Zdaniem Rafała Węcka najbardziej zorientowanymi na ekologię są woj. mazowieckie, tereny turystyczne, w tym nadmorskie. W tych regionach buduje i wykańcza się najwięcej domów indywidualnych.

Sektor w rozwoju

Zwiększone zainteresowanie peletem obserwują producenci i sprzedawcy kotłów na to paliwo. Jedna z wiodących w branży spółka Kostrzewa z Giżycka w 2009 roku zanotowała sprzedaż wyższą o 20 proc. i zbliżone przyrosty ma już od kilku lat. Zdaniem dyrektora handlowego Adama Szabłowskiego to efekt wprowadzania coraz lepszych i bardziej wydajnych kotłów. Przyznaje, że to rozwijający się sektor, ale rynek trochę psują drobni producenci peletu, sprzedający paliwo o niższej wartości energetycznej, niż deklarują.
Z wyników rozpoczętej przed kilkoma miesiącami sprzedaży tego typu kotłów zadowoleni są również w Eko-Pellecie. W tym roku myślą o jej podwojeniu.
Kilkanaście procent kotłów poza kraj trafia z Kostrzewy. Na Litwie giżycczanie założyli spółkę, która handluje ich produktami z państwami skandynawskimi, byłego bloku wschodniego, ale też Niemcami, Hiszpanią czy Holandią.
Przedstawiciele Barlinka, Lumo i Eko-Pelletu są przekonani, że brakuje dotacji ze strony państwa, które mogłoby w ten sposób wesprzeć sprzedaż kotłów na pelet.
Ekodotacje udało się za to pozyskać spółce Kostrzewa. Na ten cel ma do wydania przeszło 1,8 mln zł, z tego do tej pory wykorzystano około 30 proc. Największym powodzeniem cieszą się małe kotły o mocy 25–40 kW, kupowane przez właścicieli domków jednorodzinnych. O dotacje mogą się starać mieszkańcy wszystkich województw. W tym przypadku mają możliwość nabycia kotła nawet za pół ceny. Jest to suma nie do pogardzenia, bo może sięgać prawie 5 tys. zł. Przy dużych urządzeniach dotacja jest niższa, ale i tak sięga około 30 proc. Te większe kupują z reguły przedsiębiorstwa.
Specjaliści z Barlinka uważają, że szacunkowe roczne oszczędności kosztów zakupu paliwa wynikające z korzystania z peletu zamiast z oleju opałowego dla nowego domu o powierzchni 150 mkw. mogą wynieść nawet 50 proc.
Co to jest pelet
Pelet, zwany też granulatem, to wytwarzane z odpadów drzewnych, przeważnie z trocin i wiórów, kilkucentymetrowe granulki o średnicy 6–25 mm. Może też być produkowany z kory, upraw energetycznych lub słomy. Pelety są najczystszym ze znanych paliw, łatwe do transportowania, praktyczne w przechowywaniu i eksploatacji. Jego zaletą jest też bardzo niska zawartość popiołu (0,4–1 proc. suchej masy), który może być potem zastosowany jako organiczny nawóz w ogrodzie. Wartość energetyczna peletu kształtuje się w przedziale 16,5–17,5 MJ/kg, a wilgotność 7–12 proc. Podczas spalania nie jest emitowany CO2 (w przypadku gazu ziemnego wydziela się go ponad 50 tys. mg/MJ, węgla – dwukrotnie więcej).