Zaadaptować się można do stóp niższych. Prosperować można też przy stopach wyższych. Ale gdy przyjdzie Bernanke i nagle zmieni stopy z 5% z groszami do zera planowanie w dłuższym terminie staje się trudne. Wiele rzeczy z dnia na dzień może stanąć na głowie. Z opłacalnego projektu może wyjść nieopłacalny, z sensownej lokaty bezsensowna. Manipulacja stopami procentowymi uzasadniana jest naturalnie dobrem wyższym - a to “łagodzeniem efektów recesji”, a to koniecznością “zastartowania gospodarki”. Ale dla dużego sektora gospodarki, może nawet dominującego, czynnikiem który jest naprawdę istotny jest stabilność stóp procentowych, nie ich wysokość.

Dotyczy to w szczególności emerytów i rentierów żyjący generalnie z oprocentowania, bezpośrednio czy też poprzez instytucje które zarządzają ich kapitałem. Zerowe stopy procentowe wyciągają im dywan spod nóg, zmuszając często do podjęcia większego i nie zawsze uzasadnionego ryzyka w poszukiwaniu większej rentowności.

Nie mając obecnie wielu możliwosci w domu inwestorzy siłą rzeczy szukają rentowności w bardziej egzotycznych miejscach. Na pierwszy ogień idą tradycyjnie rynki wschodzące. Tu jednak wraz z zanikiem premii za ryzyko obligacje stały się również mniej atrakcyjne. Trzeba więc patrzyć jeszcze dalej. Na przykład w Afryce. A tam jednym z ciekawszych miejsc jest obecnie Ghana.

Podczas gdy i w Afryce obligacje niektórych krajów jak Kenia czy Nigeria stały się ostatnio droższe, a przez to mniej atrakcyjne, Ghana pozostaje atrakcyjnym wyjątkiem. Ghańskie obligacje trzyletnie płacą nominalnie na przykład (3.2010) prawie 15%, dwa razy więcej niż dwuletnie kenijskie płacące tylko 7.1%. Dla zupełnych desperatów pozostają jeszcze obligacje Demokratycznej Republiki Kongo płacące nawet więcej od ghańskich... (tyle że kamizelka kuloodporna jest tam podobno niezbędna...)

Oczywiście ghańskie obligacje też nie są dla strachliwych – w lutym 2010 inflacja była tam 14.23%. Dla inwestora jest to więc balansowanie na ostrzu spekulacyjnego zakładu że inflacja, która w 2009 była tam ponad 20% będzie nadal spadała przez co rentowność rzeczywista papieru będzie nam przez trzy lata komfortowo rosła.

A czy będzie rzeczywiście rosła? Nie jest to założenie całkiem bezpodstawne. Jeszcze w styczniu ghańskie obligacje płaciły nominalnie 19% a więc skok jest duży i inwestycyjna szansa długo trwać nie będzie. Kraj wydaje się w miarę stabilny i jak na afrykańskie warunki praworządny. Ale asem w rękawie jest co innego – w Ghanie wykryto źródła ropy naftowej których eksploatacja na większą skalę ma się rozpocząć w 2011 roku. Nie jest tego wiele ale wystarczająco aby odmienić percepcję. Ropa jak wiadomo smaruje wszystko, tryby machiny inwestycyjnej w szczególności. Przykładowo, nominalna rentowność trzyletnich obligacji bogatej w ropę Nigerii była ostatnio tylko 5.5%. Czemu sympatyczna i leżąca tuż obok niewielka Ghana miałaby być gorsza?

No dobrze, ale co gdy nasz fundusz emerytalny w trosce o naszą emeryturę nie może jednak ryzykować z ghańskim cedi i ma przykazane trzymać się pewności starego dobrego USdolara i bezpieczeństwa zachodu? Wtedy zainwestuje w 7-latki o wiele pewniejszej od Ghany, przynajmniej zdaniem Standard&Poor's, Grecji. Dadzą mu one rentowność 7.4% (7.4.2010). Tylko czemu, u licha, rentowność identycznych obligacji dolarowych tejże Ghany jest mniejsza (6.3%, czyli obligacje są droższe) niż greckich skoro Grecja ma być pewniejszym dłużnikiem niż Ghana? Przecież w normalnym świecie powinno być odwrotnie.

No ale w normalnym świecie fundusz troszczyłby się przede wszystkim o twoją emeryturę a nie o ratowanie greckiego socjalu. Bezpieczeństwa w obligacjach greckich raczej by nie szukał. W końcu to Grecja a nie Ghana znajduje się na oddziale intensywnej terapii, bez wyczuwalnego tętna...