Te sceny przypominają to, co działo się w trakcie kryzysu finansowego, który uderzył w branżę lotniczą po terrorystycznych atakach z 11 września 2001 roku w Stanach Zjednoczonych. Szefowie zajadłych konkurentów – British Airways, Virgin Atlantic i EasyJet – połączyli siły i wraz z prezesami innych linii lotniczych skierowali do brytyjskiego premiera Gordona Browna pismo, w którym ostrzegli, że obecna katastrofa „może znacząco wpłynąć na ich przyszłość finansową”.

„W krótkim okresie sytuacja jest nie do obrony” – napisali szefowie. „Uważamy, że natura klęski żywiołowej pozwala nam ubiegać się o finansową rekompensatę od rządu. Zamknięcie przestrzeni powietrznej jest wydarzeniem, od którego nie można się ubezpieczyć i w związku z tym nie można oczekiwać od linii lotniczych, że same poradzą sobie z takim ryzykiem”.

Każdy dzień zakłóceń w ruchu powoduje dzienne straty branży lotniczej na świecie w wysokości co najmniej 200 mln dolarów (148 mln euro, 130 mln funtów) – wynika z szacunków Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA). Linie lotnicze próbują poradzić sobie z setkami tysięcy pasażerów rozsianych po całym świecie z powodu zamknięcia przestrzeni powietrznej nad większością obszaru Europy.

Linie lotnicze Emirates z Dubaju szacują, że wydają w tej chwili dziennie milion dolarów, aby wyżywić i zapewnić dach nad głową 6 tysiącom swoich pasażerów rozsianych po świecie.

Reklama

Willie Walsh, prezes linii British Airways, które od momentu erupcji wulkanu są właściwie całkowicie uziemione i tracą z tego powodu dziennie nawet 20 mln funtów, powiedział, że istnieje już precedens dla rządowej pomocy w takiej sytuacji. BA dostały rekompensatę pieniężną po zamknięciu przestrzeni lotniczej nad Stanami Zjednoczonymi po atakach z 11 września, a „wpływ obecnego zdarzenia na sytuację przewoźnika jest teraz dużo większy”.

Chociaż akcje British Airways wczoraj spadły, przedstawiciele linii zapewnili akcjonariuszy, że spółka ma „znaczące fundusze, które umożliwiają jej przetrwanie długiego okresu zamknięcia przestrzeni powietrznej nad Wielką Brytanią”. Według przedstawicieli przewoźnika, BA w momencie wprowadzenia restrykcji w zeszłą środę miały ponad 1,7 mld funtów w gotówce i dodatkowo otwartą linię kredytową na sumę 400 mln funtów.

Niemniej jednak, od wczoraj nie milkną spekulacje, że osłabione linie lotnicze mogą nie przetrwać obecnego kryzysu.

Alastair Beveridge, partner w zajmującej się przeprowadzaniem restrukturyzacji firmie Zolfo Cooper, powiedział, że w obecnej sytuacji „zasoby gotówki linii lotniczych wyczerpują się w alarmującym tempie”, szacowanym na „sporo ponad 100 mln funtów” dziennie.

„Chociaż niektórzy przewoźnicy zbudowali sobie solidne rezerwy gotówki, to trzeba zadać pytanie: jak daleko jesteśmy od sytuacji, w której linie lotnicze będą musiały się zwrócić do swoich właścicieli po bieżącą pomoc, aby uporać się z nieuniknioną pustką w kasie?” – mówi Beveridge.

Władze europejskie rozważają teraz złagodzenie zasad dotyczących pomocy państwowej, tak jak to się stało po atakach 11 września, aby pozwolić państwom członkowskim UE wspomóc swoich przewoźników.

Jednakże Siim Kallas, komisarz UE ds. transportu, powiedział wczoraj, że na razie jest za wcześnie, aby określić rozmiary strat ekonomicznych i priorytetem jest teraz wznowienie lotów, aby uniknąć generowania dodatkowych strat.

W kolejce po państwową pomoc po liniach lotniczych mogą się już niedługo ustawić hotele, lotniska, handel detaliczny i inne sektory gospodarki dotknięte skutkami wybuchu wulkanu na Islandii.