Linie lotnicze na całym świecie zostały zmuszone, by w pośpiechu rezerwować pokoje hotelowe, oferować zwrot pieniędzy za bilety, bądź przenosić je na inny termin dla tysięcy uziemionych pasażerów z powodu zamknięcia przez władze przestrzeni powietrznej w całej Europie.

Niezdolność władz do określenia terminu zakończenia zakłóceń wywołała falę spekulacji, co do wysokości rachunku wystawionego branży lotniczej, która wciąż jeszcze nie uporała się z konsekwencjami recesji, wysokich kosztów paliwa i – w przypadku Europy – ostatniej fali sporów pracowniczych u niektórych przewoźników.

Niemożliwe jest oszacowanie kosztów, ponieważ nikt na razie nie wie, jak długo to potrwa, ale kwota na pewno sięgnie wielu milionów” – mówi Steve Bond, dyrektor londyńskiego City University zajmujący się rozwojem programów edukacyjnych z dziedziny zarządzania bezpieczeństwem lotniczym.

„Samoloty i ich załogi będą w niewłaściwych miejscach i nie będą mogły podjąć zbyt szybko normalnych działań operacyjnych” – dodaje Bond. „Będzie trzeba się uporać ze znaczącą liczbą pasażerów, którym trzeba będzie zarezerwować bilety na późniejsze loty albo zwrócić za nie pieniądze. Będzie to sporym kłopotem zarówno, jeśli chodzi o loty regionalne, jak i te na dalszych trasach przez co najmniej kilka dni po tym, jak ograniczenia w lataniu zostaną w końcu zniesione”.

Reklama

Inni analitycy rynku lotniczego podkreślają jednak, że linie lotnicze są przygotowane na takie sytuacje awaryjne wywołane przez złą pogodę albo usterki mechaniczne, a tylko ostatnia fala strajków w takich liniach lotniczych, jak British Airways, może ostatecznie wywołać większe straty niż zakłócenia wywołane przez pył wulkaniczny.

BA szacuje, że siedmiodniowy strajk pracowników pokładowych tego przewoźnika w zeszłym miesiącu spowodował straty w wysokości między 40 a 45 mln funtów.

„W ciągu ostatnich 10 lat straty branży lotniczej sięgnęły 50 mld dolarów” – mówi Doug McVitie, konsultant ds. lotnictwa w firmie Arran Aerospace. „Obecne straty w porównaniu z tą kwotą będą nieznaczące. To bardziej kwestia niewygody niż czegokolwiek innego”.

Inwestorzy wyglądali wczoraj na niewzruszonych wybuchem wulkanu. Dla przykładu, akcje BA i EasyJet przez cały dzień poruszały się w okolicach poziomu otwarcia.

Niemniej jednak, koszty związane z przeleceniem samolotu przez chmurę pyłów wulkanicznych mogą być bardzo wysokie – wynika ze słów Paula Hayesa, dyrektora ds. bezpieczeństwa lotniczego w firmie konsultingowej Ascend.

Twarde drobiny pyłu wulkanicznego mogą mieć taki efekt, jak burza piaskowa, i spowodować odarcie samolotu z farby i całkowicie przesłonić widoczność za oknami samolotu, tak jakby były w nie wstawione mleczne szyby – twierdzi Hayes.

Jak dodaje, pył może również spowodować wyłączenie lub poważne zniszczenia w silnikach samolotu i jego urządzeniach zasilających, które są bardzo trudne do naprawienia. Dla nowego jumbo jeta Boeing 747 przelot przez chmurę pyłu mógłby spowodować zniszczenia na kwotę nawet 100 mln dolarów. Zakładając oczywiście, że samolot by się nie rozbił.

Czytaj też: Chmura pyłu wulkanicznego uszkodziła fińskie myśliwce F-18

Co więcej, drobiny pyłu mogą również dotrzeć w samolocie do rurek Pitota (urządzenie służące do pomiaru ciśnienia na zewnątrz samolotu – przyp. tłum.) albo do wskaźników prędkości, co nie tylko powoduje kolejne zagrożenia dla lotu, ale również wywołuje dodatkowe koszty naprawy.

ikona lupy />
Chmury pyłu z wulkanu, który wybuchł w regionie lodowca Eyjafjallajokull / Bloomberg
ikona lupy />
Procentowy udział w kosztach operacyjnych linii lotniczych / Forsal.pl