To dobry ruch, bo tej choroby nie wyleczą podwyżki podatków. We wszystkich krajach – także w Niemczech i w Polsce – główną przyczyną życia ponad stan i narastania długu publicznego są rozdęte wydatki socjalne. Ich ograniczenie – choć politycznie trudne – to jedyna droga do trwałej naprawy finansów publicznych.
Oszczędnościowy plan Angeli Merkel jest potrzebny nie tylko Niemcom, ale i całej Europie. Im zdrowsze będą finanse publiczne Niemiec, tym szybciej będzie rozwijać się ich gospodarka i więcej Niemców będzie kupować np. polskie produkty. Od kondycji finansów Niemiec zależy także siła euro, waluty, którą chcemy przyjąć w perspektywie najbliższych lat.
Ostatnią reformę wydatków publicznych w Niemczech przeprowadził kanclerz Schroeder w 2003 roku. Dzięki redukcji przywilejów socjalnych, wydatki publiczne w Niemczech w latach 2004 – 2008 spadły o 4 proc. PKB (z ponad 48 proc. do 44 proc.). Choć Schroeder przegrał kolejne wybory, to jego ograniczenie wysokości i dostępności świadczeń socjalnych spowodowało, że w latach 2004 – 2008 liczba pracujących w Niemczech wzrosła o ponad 1,5 mln osób.

Kciuki za kanclerz Merkel

Reklama
Polacy powinni trzymać kciuki za Angelę Merkel, aby udało się jej ograniczyć wydatki i uzdrowić finanse publiczne. Dużo ważniejsze dla nas jest jednak to, aby Polacy domagali się od rządu, parlamentu i prezydenta wprowadzenia podobnej reformy w naszym kraju. My przecież także musimy ograniczyć nasze wydatki, szczególnie socjalne. Podobnie jak Niemcy żyjemy ponad stan.
Najtrudniejszym elementem każdej reformy nie jest przygotowanie jej planu, ale jego późniejsza realizacja.
W 2003 roku, gdy kanclerz Schroeder ciął wydatki w Niemczech, w Polsce dyskutowaliśmy nad podobnym planem przygotowanym przez premiera Hausnera. Zakładał on zmniejszenie wydatków publicznych w Polsce w perspektywie 4 lat o ponad 3 proc. PKB. Niestety, u nas skończyło się tylko na dyskusji nad planem.
Gdyby dziś premier Donald Tusk miał ogłosić program oszczędnościowy równie ambitny jak plan Angeli Merkel, musiałby zapowiedzieć ograniczenie wydatków publicznych o 45 mld zł. Odpowiedź na pytanie, gdzie szukać takich oszczędności, można znaleźć w niezrealizowanym planie Hausnera, który dzisiaj należałoby jeszcze bardziej rozszerzyć.

Perspektywa kilku lat

Największe oszczędności można uzyskać w wydatkach na świadczenia społeczne, np. podwyższając w okresie najbliższych 5 lat wiek emerytalny kobiet z 60 do 65 lat. W pierwszym roku oszczędności z reformy wyniosłyby 3 mld zł, ale już po 5 latach skumulowałyby się do 45 mld zł. Do tego trzeba doliczyć korzyści z tytułu obowiązkowych składek i podatków płaconych przez kobiety pracujące do 65. roku życia. Ważną reformą, która przyniosłaby oszczędności, jest także dostosowanie sposobu wyliczania świadczeń rentowych do zasad nowego systemu emerytalnego. W perspektywie 10 lat ta reforma może przynieść około 18 mld zł.
Dość sceptycznie oceniam jednak szanse na uzyskanie oszczędności w administracji, które jednocześnie nie odbiłyby się na jej efektywności. W Polsce jest za dużo urzędników, ale w większości są oni słabo wynagradzani. Trzeba redukować zatrudnienie w administracji, ale jednocześnie warto zatrudniać w niej prawdziwych specjalistów, których nie zachęcą obecne wynagrodzenia.