Realizowane przez sondażownie projekty związane z polityką są warte jedynie 3 mln zł. Jest to zatem tylko mały wycinek rynku badań w Polsce. Arkadiusz Wódkowski, prezes Polskiego Towarzystwa Badaczy Rynku i Opinii tłumaczy „Gazecie Wyborczej”, że firmy badawcze podejmują się tego typu zleceń tylko i wyłącznie dla prestiżu. Jest to dla nich także doskonały sposób na promocję w prasie i w telewizji.

Badacze nie martwią się więc oburzeniem polityków. Nawet jeśli przestaną oni korzystać z usług takich gigantów jak Millward Brown SMG/KRC, Gfk Polonia czy Ipsos, to dramatu nie będzie. Większy pożytek sondażownie mają bowiem z przeprowadzania badań dla producentów żywności, detergentów, kosmetyków czy też instytucji finansowych i firm telekomunikacyjnych. To właśnie Procter&Gamble, Unilevel, Kraft, czy Nestle dają im zarobić najwięcej gwarantując aż 43 proc. rocznych obrotów, czyli 322 mln zł – pisze „Gazeta Wyborcza”.

Z szacunków specjalistów wynika, że na zorganizowanie badań dla jednego producenta dóbr konsumpcyjnych kosztuje ok. 20 mln zł rocznie. Jeśli w tym przypadku reputacja sondażowni ległaby w gruzach, byłby to poważny cios dla budżetów firm badawczych.