Po zeszłotygodniowych spadkach oraz zbliżającym się końcu miesiąca oraz kwartału można liczyć na przynajmniej niewielkie odbicie indeksów w najbliższy dniach. Teoretycznie pomagać powinien i szczyt G-20, ale tak się nie stało. Amerykanie nadal będą szli inną drogą niż Europejczycy, którzy przestraszeni kryzysem zadłużenia będą zaciskali pasa. Komunikat mówi oczywiście o dojściu do porozumienia, ale nikt przy zdrowych zmysłach w nie i tak nie wierzy.

Publikowane dzisiaj dane nie były pierwszej kategorii, a ich wymowa była raczej pozytywna. Wydatki Amerykanów wzrosły bowiem nieco bardziej niż tego oczekiwano, dochody co prawda rozczarowały, ale jego skala była minimalna. Rynek dziwnie na nie zareagował, gdyż spadał. Sam warszawski parkiet po piątkowej sile dzisiaj był słaby. Rozczarowaniem okazała się kończąca zeszły tydzień sesja na Wall Street, a i początek dzisiejszej nie zachwycał.

Dużymi krokami wchodzimy w okres wakacyjny, który nie będzie sprzyjał znacznym ruchom. Przecena z obecnych poziomów raczej nam nie grozi, ale i dynamiczna zwyżka jest mało realna w czasie, gdy skala ożywienia gospodarczego będzie malała. Prawdopodobnie sprawdzi się więc w tym roku powiedzenie „sell in May and go away”. Akcje staną się ponownie atrakcyjne po kolejnym znacznym spadku.

Na rynku walutowym złotemu nie pomagają komentarze polityków mówiących o braku potrzeby reform (Komorowski podczas debaty), czy nieuzasadniony optymizm w związku z redukcją deficytu (pewnik głoszony przez ministra finansów Jacka Rostowskiego). Takie postawy osób rządzących w obliczu budzącego się niepokoju agencji ratingowych o stan naszych finansów publicznych może doprowadzić do znacznej przeceny złotego.

Reklama