ROZMOWA
DARIUSZ STYCZEK:
Wschodni kierunek ekspansji polskich firm jest faktem. Jakie są powody zainteresowania naszych przedsiębiorców Rosją, Ukrainą, Białorusią czy Kazachstanem?
JACEK PIECHOTA*:
Reklama
Składa się na to zjawisko kilka przyczyn. Pierwsza tkwi w naszych wyobrażeniach. Wielu przedsiębiorców wciąż wyobraża sobie te rynki jako teren dziewiczy, swego rodzaju ziemię obiecaną, gdzie można swobodnie inwestować, bo konkurencja jest słaba, gdzie wymagania co do jakości dostarczanych dóbr nie są wygórowane, a popyt ogromny. Częściowo jest to prawda. Rynki te bowiem są bardzo dobrze spenetrowane przez zachodnie firmy, a atut niższej ceny już nie wystarcza, i by z powodzeniem prosperować, trzeba sobie znaleźć własną niszę. Drugim powodem naszego zainteresowania Wschodem są nasze przewagi nad zachodnimi rywalami. Mam na myśli podobieństwo Polaków do partnerów zza wschodniej granicy, jeśli chodzi o mentalność, sposób działania, pokonywanie barier. Te nasze atuty doceniają zachodnie firmy, które z ochotą zatrudniają polskich menedżerów w swoich oddziałach w Rosji czy na Ukrainie.
Ale kluczem są znakomite parametry ekonomiczne tych krajów?
Niewątpliwie tak. Przede wszystkim wielkość tamtejszych rynków, geograficzna i ludnościowa, bogactwa naturalne, bliskość rynku środkowo – wschodniej Azji, rynku chińskiego. To polscy przedsiębiorcy cenią na długą metę i dlatego mimo ubiegłorocznego drastycznego spadku obrotów handlowych, np. z Ukrainą o blisko połowę, z powodu kryzysu, większość naszych firm nie odpuszcza sobie tego kierunku ekspansji.
Aby z powodzeniem radzić sobie na obcych rynkach, w tym zwłaszcza wschodnich, konieczne jest istnienie tzw. dobrego otoczenia serwisowego biznesu, czy on już funkcjonuje w Rosji czy na Ukrainie?
Takie otoczenie de facto powstało i działa. Jego usługi, np. kancelarii prawnych, sieciowych firm audytorskich, firm rekrutacyjnych są bardzo drogie i niedostępne dla większości polskich spółek, które są podmiotami o średniej lub małej wielkości. One po prostu nie mają środków na tego typu usługi. Pewnym ratunkiem są oddziały polskich kancelarii czy firm doradczych założone we Lwowie bądź w Kijowie.
A jak małym i średnim firmom brakuje pieniędzy?
To wtedy płacą olbrzymią cenę. Na przykład zatrudniając niesprawdzonych menedżerów. A to rodzi zwykle nie tylko konflikty, ale czasami doprowadza do unicestwienia firmy. Znane są przypadki kradzieży polskich spółek przez tamtejszych menedżerów. A dochodzenie swoich praw przed tamtejszym wymiarem sprawiedliwości nie jest sprawą prostą.
Jakie są zasadnicze różnice w handlu z kontrahentami z Unii Europejskiej, a pochodzącymi z Rosji czy Ukrainy?
Wszędzie zdarzają się nieuczciwi kontrahenci, może tylko na Wschodzie ma to miejsce częściej. Ale sytuacja się poprawia. Przystąpienie Ukrainy do WTO znacznie ułatwia relacje gospodarcze z tym krajem. Skończyły się arbitralnie narzucane cła czy zakazy wwozu określonych produktów, jak to miało miejsce jeszcze niedawno w przypadku polskiego mięsa.
Na jakie największe ryzyka wskazałby pan w handlu ze Wschodem?
Przede wszystkim jest to ryzyko niewypłacalności kontrahenta. Tym bardziej groźne, że większość polskich eksporterów nie ubezpiecza swoich transakcji z powodu wysokich stawek, jakich żąda Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych (KUKE). KUKE cały czas, mimo politycznego zbliżenia, traktuje rynek ukraiński jako obszar wysokiego ryzyka. Podobnie rzecz się ma z Bankiem Gospodarstwa Krajowego (BGK). Z płatnościami związany jest problem dochodzenia roszczeń wobec niesolidnych kontrahentów przed miejscowymi sądami. Po prostu trzeba umieć się po nich poruszać i wykazywać się olbrzymią cierpliwością.
Kryzys finansowy ułatwia czy utrudnia polskie relacje gospodarcze ze Wschodem?
Paradoksalnie ułatwia. Podam dwa przykłady. Białoruś w tej chwili zabrała się za prywatyzowanie banków. Jej wicepremier nawet żartuje, że kiedy w Londynie myśli się o nacjonalizacji banków, w Mińsku – o ich sprzedaży w prywatne ręce. Drugi przykład. Na Ukrainie w okresie przedkryzysowym tamtejsze liczne firmy ubezpieczeniowe niskimi cenami polis zdobywały rynek i pozyskiwały klientów, by potem móc się drożej sprzedać inwestorom. Teraz, kiedy nadszedł kryzys, a ubezpieczyciele ci nie posiadają odpowiednich funduszy rezerwowych, w dużej części stoją przed groźbą bankructwa, a polska spółka PZU, działająca z należytą ostrożnością, w tej chwili przeżywa prawdziwy boom.
Zatem nadchodzą lepsze czasy nie tylko dla tych, którzy już są na Wschodzie, ale także dla spółek wiążących z tym obszarem swoje plany.
W długim okresie z pewnością tak. Takie firmy jak Nowy Styl produkujący krzesła czy Barlinek, Cersanit oraz PKO BP funkcjonujący na Ukrainie jako Kredo Bank czy też wspomniane PZU mogą z pewnością z spokojem patrzeć w przyszłość. Mam obawy co do małych firm, które jednak w wymianie handlowej dominują.
Potwierdza pan stereotyp panujący w Polsce, że łatwiej jest prowadzić interesy na zachodniej Ukrainie niż w części wschodniej?
Zdecydowanie nie. Wschodnia Ukraina to miejsce działania dużych spółek, zwykle jest to przemysł ciężki. Tam wbrew ogólnemu mniemaniu kultura biznesowa jest na wyższym poziomie, otoczenie biznesu jest bardziej rozwinięte. Lepsze są też potencjalne możliwości. Zachodnia Ukraina ma tę zaletę, że jest tam w miarę powszechna znajomość języka polskiego oraz wiele już działających polskich spółek.
Dostrzega pan pola, na których pomoc polskiego rządu byłaby przydatna polskim przedsiębiorcom inwestującym bądź handlującym ze Wschodem?
Na regulacje czy rozwiązania systemowe panujące w Rosji na Białorusi czy na Ukrainie polski rząd nie ma wpływu. Ale z pewnością może pomóc polskim firmom. Ale do tego konieczny jest pewnie aparat i rozwiązania. Mam na myśli wzmocnienie roli wydziałów handlu i promocji działających przy polskich ambasadach. Obecnie są one bardzo skromne pod względem personalnym i organizacyjnym. Poza tym swoje nastawienie powinny zmienić KUKE i BGK. Nie mogą one patrzeć jedynie na fiskalno-dochodową stronę naszych relacji ze Wschodem, ale też stymulacyjną. Bo bez tego polscy przedsiębiorcy nie wykorzystają w pełni atutów, jakimi dysponują te rynki, w postaci wciąż tańszej siły roboczej, surowców, bliskości dużych rynków.
*Jacek Piechota
prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej