Powstanie strefy euro niewątpliwie należy uznać za historyczny sukces na skalę światową, ale dzisiaj wyraźnie widać pewne słabości, jakie wynikają z funkcjonowania obszaru wspólnej waluty. Najważniejszym instrumentem służącym równoważeniu bilansów płatniczych jest kurs walutowy. Kraj, gdzie dynamicznie rośnie eksport, musi liczyć się z aprecjacją waluty, co zmniejsza opłacalność eksportu, a tym samym ogranicza nadwyżkę handlową, natomiast tam, gdzie import przewyższa eksport, waluta się deprecjonuje, co sprzyja równoważeniu bilansu handlowego. Gdy gospodarka się przegrzewa (narasta presja inflacyjna i rośnie deficyt na rachunku obrotów bieżących, bo krajowe oszczędności „nie nadążają” z finansowaniem inwestycji), bank centralny podnosi stopy procentowe, co schładza inwestycje i zachęca do oszczędzania. Pamiętajmy jednak, że już nie mamy kursów walut (oczywiście cały czas jest kurs np. euro/dolar), a stopy procentowe ustala EBC, a nie narodowe banki centralne.

Wśród konsekwencji funkcjonowania w obszarze jednej waluty warto zwrócić uwagę na dwie zależności.

Po pierwsze, wobec niemożności wykorzystania instrumentu, jakim jest kurs walutowy, jedyną możliwością budowy konkurencyjności międzynarodowej jest zwiększanie wydajności pracy, które przewyższa wzrost płac. W takiej sytuacji, gdy strumień produkcji rośnie szybciej niż płace, nadwyżka eksportowa jest koniecznością – na rynku krajowym „nie starcza” popytu, żeby zaabsorbować wyprodukowane dobra i usługi.

Po drugie, będąc członkiem obszaru wspólnej waluty, siłą rzeczy nie jesteśmy obarczeni ryzykiem kursowym. Jeśli więc stopy procentowe są niższe niż było to wcześniej, w warunkach waluty narodowej, jest to idealna sytuacja do zadłużania się i co za tym idzie narastania nierównowagi zewnętrznej.
Pierwszy przypadek, o którym mowa wyżej, to ewidentnie Niemcy. Porównując dynamikę płac z przyrostami wydajności pracy w latach 2000-2007, widać, że w tym okresie niemieccy pracownicy zostali „wykorzystani” przez swoich pracodawców na około 6,5 proc. – o tyle większy w tym okresie był wzrost wydajności pracy w stosunku do dynamiki płac. W Grecji i Portugalii było podobnie, ale tutaj pracodawcy zyskali kosztem pracowników tylko odpowiednio 2,5 i 2,1 proc. (obliczenia na podstawie danych Eurostatu).

Reklama

Innym wskaźnikiem pokazującym, że Niemcy płacą wysoką cenę za bycie konkurencyjnym na rynku międzynarodowym jest porównanie poziomów płac i poziomu wydajności pracy. W narzekaniach Niemców na Greków, że są oni leniwi i to jest przyczyną ich problemów, coś jest na rzeczy, bo o ile w 2008 roku godzina wydajności pracy Greka stanowiła 63 proc. wydajności godziny Niemca, to Grek przeciętnie zarabiał 66 proc. tego, co jego kolega z Niemiec (obliczenia na podstawie danych OECD). Z czego wniosek, że Niemcy pracują ciężej i za relatywnie niższe wynagrodzenia. Podniesienie konkurencyjności greckiej gospodarki (np. zwiększenie atrakcyjności dla turystów) jest oczywiście możliwe w ramach wspólnej waluty, ale będzie to dla Greków bardzo bolesny proces, bo nie ma innego sposobu niż tzw. wewnętrzna dewaluacja, a to oznacza nic innego jak spadek płac, co jest zwykle wymuszane przez głęboką recesję i wysoki poziom bezrobocia.

Druga konsekwencja bycia członkiem strefy euro, tj. korzystanie z dostępu do głębokich zasobów taniego pieniądza, ma także swoje poważne konsekwencje dla polityki makroekonomicznej. Jeśli nie mamy do dyspozycji instrumentów monetarnych (kurs walutowy, stopa procentowa), to jedyne, co nam pozostaje, to polityka fiskalna, którą powinniśmy używać jako stabilizatora równowagi makroekonomicznej. Nieszczęście niestety polega na tym, że tani pieniądz i brak ryzyka kursowego, to nie tylko pokusa dla sektora prywatnego, ale także dla rządu, który może tanio finansować deficyt budżetowy. Pakt Stabilizacji i Wzrostu właśnie dlatego przewiduje limity dla poziomów deficytu i długu publicznego, aby dyscyplinować politykę fiskalną krajów członkowskich. Niestety, dobrze pomyślane zapisy Paktu okazały się tylko pustymi słowami, a przykład Grecji pokazuje, że mechanizmy koordynacji europejskiej polityki fiskalnej są niezbędne.

Pełna treść artykułu: Globalne nierównowagi są nie do utrzymania