Według wyliczeń MF na finansowanie deficytu i transferów do OFE trzeba będzie wyemitować obligacje albo zaciągnąć kredyty na łączną kwotę 57,5 mld zł. To o prawie 25 mld zł mniej niż plan na ten rok. Ministerstwo Finansów tłumaczy, że taki będzie skutek obniżenia deficytu budżetu o 7,2 mld zł. Ale główną przyczyną zmniejszenia potrzeb pożyczkowych są zmiany w zarządzaniu płynnością w sektorze finansów publicznych.
Bogdan Klimaszewski, wicedyrektor departamentu długu publicznego Ministerstwa Finansów, mówi, że obecnie jednostki sektora finansów publicznych lokują duże środki na depozytach bankowych, a jednocześnie resort musi pożyczać pieniądze na rynku.
– Po zmianach MF będzie brało środki wybranych jednostek sektora finansów publicznych w czasowe zarządzanie, oczywiście zapewniając płynność na realizację ich zadań ustawowych – mówi Bogdan Klimaszewski.
MF w ten sposób będzie mógł lepiej wykorzystać państwowe pieniądze. Grzegorz Maliszewski z Banku Millennium mówi, że to dobry pomysł. Ale krytycznie ocenia szacunki dotyczące oszczędności, jakie ta zmiana ma przynieść. Według Bogdana Klimaszewskiego jego wdrożenie w przyszłym roku spowoduje obniżenie potrzeb pożyczkowych o około 19 mld zł.
Reklama
– Jeśli ta kwota ma zostać uzyskana tylko z samego zarządzania płynnością, to jest to założenie bardzo optymistyczne – ocenia Grzegorz Maliszewski. I dodaje, że tego optymizmu w prognozach MF jest znacznie więcej. Na przykład w szacunkach deficytu budżetowego, który w przyszłym roku ma wynieść 45 mld zł.
W oczy rzucają się dość optymistyczne oczekiwania spadku stopy bezrobocia do 9,9 proc. z około 12 proc. – mówi Agnieszka Decewicz z Pekao. Jeśli bezrobocie będzie większe, niż spodziewa się tego rząd, to wpływy z PIT mogą być niższe od zakładanych, a dotacja do FUS – większa. To zaś może spowodować, że deficyt nie spadnie.
Inny znak zapytania dotyczy zakładanych wpływów z prywatyzacji. – Prognoza na przyszły rok zakłada wpływy z prywatyzacji na poziomie zbliżonym do 2010 roku – mówi Bogdan Klimaszewski. A to oznacza, że rząd chce uzyskać w przyszłym roku wpływy rzędu 20 – 25 mld zł. Agnieszka Decewicz mówi, że ten plan jest możliwy do zrealizowania, o ile na rynkach będzie panować dobra koniunktura.
– W trakcie roku może się okazać, że ten plan także był zbyt optymistyczny – mówi ekonomistka. Grzegorz Maliszewski dodaje, że rządowi wyczerpuje się pula spółek, których sprzedaż może dać sowity zysk. W wieloletnim planie finansowym mowa o sprzedaży akcji dwóch dużych spółek: PKO i PZU. Nasi rozmówcy wskazują, że jeśli potrzeby pożyczkowe będą wyższe niż 57,2 mld zł, wzrośnie ryzyko przekroczenia przez dług drugiego progu ostrożnościowego – czyli 55 proc. PKB. Na razie rząd zakłada, że w 2011 roku dług publiczny wyniesie 54,4 proc. PKB.

>>> Czytaj też: Poznaliśmy założenia Wieloletniego Planu Finansowego Państwa

ikona lupy />
Mniej nowego długu w przyszłym roku / DGP