Jednak te negatywne przepływy pieniężne tworzą również pewne możliwości. Ponieważ inwestorzy z krajów rozwiniętych unikają wszystkiego, co postrzegane jest jako mało płynne i ryzykowne, wyceny stały się korzystniejsze dla odważnych (lub po prostu tylko głupich, w zależności od punktu widzenia).

Niskie wyceny

W konsekwencji zacząłem zwiększać moje miesięczne oszczędności lokowane w funduszach granicznych, skuszony po części właśnie przez te niskie wyceny. Indeks MSCI Frontier wyceniany jest na 9,2-krotność przewidywanego zysku na akcję w 2010 i 1,4-krotność wartości księgowej. Dla porównania, indeks MSCI Emerging Markets wyceniany jest na 11,6-krotność zysków i 1,8-krotność wartości księgowej. Z kolei indeks MSCI World jest wyceniany na 12,8-krotność zysków i 1,6-krotność wartości księgowej.

Atrakcyjny Wietnam

Reklama
Większość mojego zaangażowania na rynkach granicznych odbywa się poprzez fundusze ogólne, takie jak notowany na giełdzie w Londynie Advance Emerging Capital, ale zacząłem również wykorzystywać pewne konkretne możliwości. Na moim radarze ponownie pojawił się Wietnam.
Ostatni raz wspominałem o tym młodym tygrysie kilka lat temu, kiedy na krótko pogrążył się kryzysie. Jednak decyzja, by znów zacząć kupować wybrane spółki, zbiegła się w czasie z bardzo dokładną analizą Numis na temat tego kraju, zatytułowaną „Czas przyjrzeć się jeszcze raz”.
To tłumaczy, dlaczego na tych mało płynnych rynkach granicznych trzeba poruszać się ostrożnie. Pokazuje fakt, że jest zbyty wiele funduszy jak na tak mały, lokalny rynek, że zarządzanie korporacyjne było – i wciąż często jest – fatalne – że wielu menedżerów zostało zwolnionych albo sami odeszli i że te bolesne wnioski są prawdopodobnie niezbędne, by uwolnić wartość.
Jakby tego było mało, dyskonto funduszy w stosunku do wartości aktywów netto pozostaje niezmiennie wysokie i średnio przekracza 30 procent. Nie pomagają im słabe wyniki w porównaniu do indeksu i szokująco wysokie prowizje, które czasami przekraczają 3 procent.
Co jeszcze ważniejsze, perspektywa makroekonomiczna pozostawała ponura, rozpasana inflacja została do pewnego stopnia opanowana dopiero ostatnio. Deficyt obrotów bieżących pomógł zniszczyć wartość lokalnej waluty. Nic dziwnego, że napływ kapitału wysechł, o lokalni mieszkańcy kupują złoto!
Jednak to dokładnie ten moment jest interesujący, ponieważ stosunek ceny rynkowej do zysku wynosi skromne 11,5, a na ten rok spodziewany jest wzrost zysków o 10 do 15 procent.

Wysokie zyski w Afryce

Jeżeli chodzi o zwiększanie zaangażowania, to zgadzam się z Numis, że Vietnam Opportunities (VOF) jest prawdopodobnie najlepszym sposobem, choć lubię również zdyscyplinowany sposób działania Kevina Snwoballa z PXP Wietnam.
Ponownie zainteresowałem się również Afryką. Prawie połowa z 35 gospodarek, które w 2009 roku rozwijały się najszybciej na świecie, znajduje się na tym kontynencie.
Byłem więc zdumiony niedawnym raportem specjalisty od rynków granicznych, firmy Exotic, który pokazał, że średni stosunek ceny do zysku dla Afryki Subsaharyjskiej wynosi niespełna dziewięciokrotność szacunków na 2010 r. Nigeria wydaje się szczególnie interesująca dla tych, którzy nie boją się ryzyka. Według doktora Slima Feriani z Advance Emerging Capital nigeryjski rynek jest obecnie wyceniany na 9,4-krotność zysku za 2010 rok, ma stosunek ceny do wartości księgowej 1,6, rentowność dywidendy 4,3 proc. i zwrot na kapitale w wysokości 27,8 proc.
Byłem zdumiony niskimi wycenami nie tylko dużych nigeryjskich banków, ale również szybko rozwijających się sieci telekomunikacyjnych. Exotic zauważa, że Sonatel, senegalski operator telekomunikacyjny, i Zain z Zambii są obecnie wyceniane na od ośmiu do 10-krotności zysków na lata 2010 – 2011.
4,3 proc. – tyle wynosi rentowność dywidendy Nigerii. Tamtejszy rynek jest wyceniany na 9,4-krotność zysku za 2010 r.