Środowa zmiana nastrojów była tak wyraźna, że w dalszym ciągu wszystko interpretowano na korzyść posiadaczy akcji. Poza tym nie było żadnych poważnych informacji zmuszających do sprzedaży.

Dane makro publikowane w USA były zdecydowanie niejednoznaczne, ale wybierano tylko pozytywne interpretacje. Cotygodniowy raport o zmianie zatrudnienia na rynku pracy był w zasadnie neutralny. Ilość nowych zasiłków dla bezrobotnych zmniejszyła się z 473 na 472 tys. (oczekiwano niewielkiego wzrostu), a średnia 4. sesyjna spadła. Dane były neutralne, bo taka wartość nadal jest stanowczo za duża jak na gospodarkę będącą w fazie ożywienia. Druga partia danych też nie była jednoznaczna. Lipcowe zamówienia w przemyśle wzrosły o 0,1 proc., ale oczekiwano wzrostu o 0,4 proc. Trudno to uznać za dobre dane. Indeks podpisanych umów kupna domów na rynku wtórnym wzrósł o 5,2 proc. m/m – oczekiwano spadku o 1,5 proc. Raport jest dość mocno dodatnio skorelowany z danymi o sprzedaży domów (z przesunięciem o około 2 miesiące). Tak naprawdę nic on jednak nie mówi o stanie rynku, bo nie wiemy, jakie są ceny. Poza tym po ostatnim załamaniu zawsze musi się pojawić odreagowanie. Nie zapowiada się, żeby było duże.

Rynkowi akcji oprócz wątpliwej jakości danych makro pomagało też to, że w sierpniu sprzedaż detaliczna w sklepach otwartych przynajmniej przez 12 miesięcy wzrosła o 3,2 proc., czyli mocniej niż w lipcu (2,8 proc.), ale wolniej niż oczekiwano (3,5 proc.). Mimo słabszej od oczekiwań sprzedaży raport został potraktowany jako „byczy”. Inwestorzy doszli do wniosku, że sezon sprzedaży przed rozpoczęciem roku szkolnego będzie korzystny dla handlowców. Akcje spółek tego sektora wyraźnie drożały.

Rosły też umiarkowanie indeksy giełdowe. W końcówce wzrosty się zwiększyły i stały się całkiem solidne. Układ techniczny po tych zwyżkach się nie zmienił. Powiedziałbym tak: jeśli padnie poziom 1.100 pkt. to zostanie zaatakowany poziom 1.130 pkt. i tam rozstrzygnie się walka o wrzesień. Prawdopodobieństwo powstania formacji odwróconej RGR cały czas rośnie.

Reklama

GPW była w czwartek rano daleka od euforii. Od samego początku sesji na rynku panował marazm. WIG20 nieznacznie wzrósł, szybko wrócił do poziomu neutralnego i tam zamarł. Nasi gracze doskonale wiedzieli, że w trakcie sesji pojawi się wiele danych makro, które bardzo mogą zmienić obraz sesji, więc po prostu czekali z podjęciem decyzji. Sesja zakończyła się mini–wzrostem (0,29 proc.). Podkreślić trzeba, że była to już trzecia sesja z dużym obrotem i trzecia z niewielkimi zmianami indeksów. Jak widać różnica zdań jest bardzo duża, a niedźwiedzie i byki mają równe siły, a zdecydowany ruch powinniśmy zobaczyć niedługo. Zakładam, że ruch do góry, bo takie są teraz sygnały analizy technicznej.