Krajowe budżety nie wytrzymują starcia z plagą XXI wieku. Koszty leczenia osób z dużą nadwagą są już liczone w setkach miliardów dolarów. Nieprzerwany wzrost plagi tej przypadłości i wynikające z niej obciążenia dla pracodawców i pracowników skłaniają władze na całym świecie do zrewidowania podejścia do tego problemu.
W USA koszty opieki medycznej związanej z otyłością sięgają 150 mld dol. rocznie. Otyłość będzie kosztować w 2050 r. brytyjską służbę zdrowia 50 mld funtów rocznie.
Nowojorski ratusz świętuje właśnie pierwszą rocznicę rozpoczęcia agresywnej kampanii pod hasłem „Nie opijaj się tłuszczem”. Z kolei szef Królewskiego Stowarzyszenia Chirurgów John Black publicznie wezwał do odważniejszego stosowania opasek na żołądek zmniejszających łaknienie. Z jego wyliczeń wynika, że gdyby tylko jedna na cztery otyłe osoby poddała się takiemu zabiegowi, zysk netto dla gospodarki w ciągu trzech lat wyniósłby prawie 1,3 mld funtów.
Wzrost otyłości nie tylko hamuje postępy w wydłużaniu życia osiągnięte w minionych dekadach. Leczenie komplikacji związanych z nadwagą pociąga za sobą coraz większe koszty. Otyli pacjenci częściej zapadają na cukrzycę, choroby serca oraz udary.
Reklama

Cukrzyca dla każdego

– Zbliżamy się do sytuacji, w której cukrzyca staje się normalnym elementem ludzkiej egzystencji – mówi Thomas Farley, nowojorski komisarz ds. zdrowia, który przeforsował w mieście liczniki kalorii w restauracjach i projekty architektoniczne zachęcające do używania schodów zamiast windy.
Przez ostatnie 30 lat procent ludzi otyłych w USA wzrósł ponad dwukrotnie i dziś ten problem dotyka ponad jedną osobę na trzy. Wśród dzieci i nastolatków odsetek otyłych potroił się i przekracza 17 proc. Z danych wynika, że sprzedaż taniego, ale niezdrowego jedzenia opiera się kryzysowi gospodarczemu znacznie skuteczniej niż jego zdrowsze alternatywy.
Otyłość rozszerza się szybko w biedniejszych i bardziej uprzemysłowionych regionach świata, budząc niepokój w Chinach, Indiach i na Bliskim Wschodzie, a także w niektórych częściach Ameryki Łacińskiej, która ma jeden z najwyższych odsetków otyłości na świecie. Aż 1,6 mld ludzi na świecie ma nadwagę, z czego 400 mln klasyfikuje się jako otyłych.
Brazylia, która od dawna jest liderem w dziedzinie zdrowia publicznego, rozważa wprowadzenie ostrzeżeń na niektórych produktach żywnościowych, podobnych do tych, jakie widnieją na paczkach papierosów. ONZ zwołała na wrzesień przyszłego roku pierwszy w historii szczyt poświęcony chorobom niezakaźnym, na którym dyskutowany będzie między innymi problem otyłości.

Winna dieta

Większość naukowców zgadza się co do przyczyny otyłości: o ile fizyczna aktywność ludzi znacząco spadła od czasu, gdy nasi przodkowie trudnili się myślistwem lub zbieractwem, konsumpcja posiłków wzrosła.
Istotną rolę odgrywają również urbanizacja i industrializacja, które sprzyjają siedzącemu stylowi życia. O ile jednak te trendy mają miejsce od wielu generacji, eksplozja otyłości nastąpiła 30 lat temu, co sugeruje, że odpowiada za nią rodzaj diety.
David Kessler, były szef amerykańskiego urzędu ds. żywności i leków FDA, argumentuje w swojej niedawno wydanej książce „Koniec z przejedzeniem”, że trendy społeczne doprowadziły do załamania się tradycji dobrze przygotowanych, regularnych i zdrowych posiłków rodzinnych. W ich miejsce weszło wspierane przez przemysł hiperjedzenie: konsumowane przez cały dzień, agresywnie reklamowane, powszechnie dostępne, tanie i sprzedawane w powiększonych porcjach, zawierające niezdrowe połączenie tłuszczu i cukru.
Wiele z tych samych trendów dotyczy krajów rozwijających się. – Mamy dowody, że Azjaci są bardziej podatni na otyłość niż rasa biała. A w Chinach, w rodzinach z jednym dzieckiem, rodzice nagradzają swoje pociechy za dobre wyniki w nauce, obdarowując je jedzeniem i grami komputerowymi – mówi Stephan Rossner z Karolinska Institutet w Sztokholmie.
Na całym świecie rosną rachunki za opiekę medyczną związaną z otyłością, podobnie jak absencja w pracy. Pracodawcy zaczynają reagować, oferując pracownikom programy zdrowotne. Część przyjęła ostrzejsze podejście: w Alabamie i Karolinie Północnej pracownicy odmawiający udziału w zajęciach są od tego roku obciążani podatkiem tłuszczowym w postaci wyższej składki na ubezpieczenie zdrowotne.
Zbijanie wagi stało się wielkim biznesem, ale niewiele jest dowodów, że większość diet i suplementów sprawdza się na dłuższą metę. Leki na receptę także okazały się umiarkowanie skuteczne, niosą ze sobą za to dotkliwe efekty uboczne.
Obraz nie jest jednak w całości tak pesymistyczny. Na Międzynarodowym Kongresie Zwalczania Otyłości, który odbył się w lipcu w Szwecji, niektórzy badacze sugerowali, że w części krajów wzrost odsetka otyłości u dzieci, w tym we Francji, w Wielkiej Brytanii i Szwecji, zaczął zwalniać. Tim Lobstein z grupy pod nazwą Międzynarodowe Stowarzyszenie Studiów nad Otyłością ostrzega jednak, że trend może pozostać wzrostowy, szczególnie wśród uboższych.

Przemysł umywa ręce

Jednak ani francuski program Epode, ani brytyjski Change4Life – których celem była walka z otyłością – nie przyniosły jak dotąd potwierdzonych efektów. To utrudnia ocenę wpływu tych inicjatyw i skupienie się na tych, które mają największe szanse na sukces. Szczególnie gdy rządy wprowadzają cięcia oszczędnościowe.
Dodatkowym powodem do obaw jest wpływ przemysłu spożywczego na walkę z otyłością. Wśród sponsorów Epode jest Orangina Schweppes, producent napojów będący własnością japońskiego Suntory, amerykański producent płatków Kellogg’s i włoski producent czekolady Ferrero. Partnerami Change4Life są m.in. producent słodyczy Mars i McCain, firma specjalizująca się w mrożonkach – obie z USA – oraz Britvic, brytyjski producent napojów.
– Branża robi wiele, by zapobiec tej pladze, ale duża część rządów tego nie dostrzega – tłumaczy Derek Yach odpowiedzialny za politykę zdrowotną w amerykańskim PepsiCo, innym partnerze Change4Life, które zadeklarowało znaczące zmniejszenie poziomu cukru, soli i tłuszczu w swoich produktach oraz wycofanie słodzonych napojów ze szkół.
Naukowcy bardziej sceptycznie odnoszą się do zaangażowania branży. Sugerują, że udział w takich programach ma poprawić jej wizerunek, a jednocześnie zmniejsza zdolność rządu do przyjęcia twardszej linii w takich kwestiach jak ograniczenie reklam jedzenia czy opodatkowanie zawartości soli i cukru. – Nadszedł czas, by rządy uderzyły pięścią w stół. Są tutaj, by rządzić, a nie przytakiwać – mówi Tam Fray, dyrektorka brytyjskiego Narodowego Forum ds. Otyłości.
Z pewnością korporacyjne inicjatywy na rzecz promocji zdrowia mogą się wydawać skromne na tle przeciwnych trendów. Szacunki Federalnej Komisji Handlu mówią, że w samych tylko USA firmy wydają 1,6 mld dol. rocznie na reklamy jedzenia skierowane do dzieci i nastolatków.
Sporną kwestią pozostaje etykietowanie jedzenia. W tym roku branży udało się storpedować w Parlamencie Europejskim system świateł drogowych promowany przez brytyjską Agencję Standardów Jedzeniowych, który ostrzegałby konsumentów przed mniej zdrowymi składnikami.
Znalezienie właściwego modelu partnerstwa z branżą spożywczą będzie w nadchodzących latach jednym z najtrudniejszych wyzwań, jeżeli chodzi o odwrócenie obecnych trendów w otyłości. Jak mówi były szef FDA David Kessler, długoletni zwolennik zdecydowanych działań wymierzonych w koncerny tytoniowe: – To będzie dużo trudniejsze. Wszyscy musimy jeść.
ikona lupy />
Otyłość w krajach G20 i w Polsce / DGP