Jak pan ocenia funkcjonowanie rynku energii w Polsce?
Hurtowy rynek energii w Polsce rozwija się bardzo dobrze, funkcjonuje na nim wiele podmiotów dokonujących codziennie co najmniej kilkudziesięciu transakcji. Na rynku sprzedaży energii odbiorcom końcowym istnieje zależność, że im mniejszy jest wolumen dostaw i im mniejszy jest klient, tym konkurencja jest coraz mniejsza.
Dla odbiorców indywidualnych nie ma niezależnych sprzedawców energii, ponieważ ten segment rynku jest nadal regulowany i nie jest w obecnym kształcie wystarczająco atrakcyjny dla spółek obrotu energią. Obsługa klienta indywidualnego przy szybko zmieniających się regulacjach jest kolosalnie trudna. Wszystkie rozwiązania przeznaczone dla masowego klienta wiążą się z ogromnymi nakładami, a każda zmiana legislacyjna i regulacyjna powoduje w wielu przypadkach konieczność przekonfigurowania oferty i systemów informatycznych.
Czy obowiązek sprzedaży części energii przez giełdę przyczyni się do ustabilizowania i większej przewidywalności cen?
Reklama
Wraz z rozwojem hurtowego rynku energii będzie dynamicznie rosła zmienność cen. Porównując obecną zmienność cenową w Polsce ze zmiennością cenową np. na rynku niemieckim, zauważymy, że w Niemczech jest ona prawie o 100 proc. większa. Rynek, rosnąc, będzie przyciągał coraz większą ilość dużych graczy i instytucji finansowych. Ich obecnie na polskim rynku energii na dużą skalę nie ma, ponieważ postrzegają ten rynek jako skomplikowany, niestabilny i za mały. Duże instytucje finansowe są obecne na rynku niemieckim. Co najmniej połowa uczestników niemieckiej giełdy energii EEX to instytucje finansowe, zarabiające głównie na zmienności cen.
Z punktu widzenia takiej międzynarodowej grupy jak Alpiq niezwykle istotnym elementem jest harmonizacja zasad działania rynków energii wewnątrz Unii Europejskiej, podejmowane są w tym kierunku kolejne działania, w których uczestniczy m.in. Urząd Regulacji Energetyki. Jednym z oczekiwanych przez uczestników rynku działań jest wzrost mocy połączeń transgranicznych. Rozbudowa połączeń transgranicznych jest jedną z dróg mogących uratować polską gospodarkę przed znaczącymi perturbacjami związanymi ze starzejącymi się i wycofywanymi mocami wytwórczymi.
Są jednak planowane inwestycje w nowe moce...
Pozostaje jednak kwestia realności ich realizacji. Alpiq w Szwajcarii posiada dwie elektrownie jądrowe. Pod koniec roku 2006 stwierdzono, że w Szwajcarii potrzebna jest kolejna elektrownia jądrowa. Półtora roku później Alpiq złożył wniosek o wydanie pozwolenia na budowę elektrowni jądrowej. Przewidywany czas otrzymania decyzji w tej sprawie to koniec roku 2013, a rozpoczęcie eksploatacji elektrowni przewidziano po roku 2020. Można się spodziewać, że także w Polsce proces budowy elektrowni jądrowej będzie bardzo długi.
Czy braki w dostawach energii są realną groźbą, czy tylko straszakiem wytwórców chcących uzyskać wyższe ceny za energię?
Obecnie nie ma problemów z dostawami energii, widzimy raczej nadpłynność, jeśli chodzi o stronę podażową do odbiorców końcowych. Częstym zjawiskiem jest to, że oferty dla największych klientów końcowych są bardzo konkurencyjne w stosunku do rynku hurtowego, co jest dość specyficzną sytuacją.
Warto prześledzić dynamikę zmian popytu na energię na rynku niemieckim, słowackim, węgierskim i polskim w okresie ostatnich lat. Kilka lat temu te rynki rosły w tempie od ok. powyżej 0 proc. do prawie 2 proc. w Polsce. Kryzys gospodarczy i rok 2009, który negatywnie się odbił na przemyśle, doprowadził do spadków zapotrzebowania na energię o 10 – 13 proc. W Polsce nastąpił spadek o ok. 4 proc. PSE Operator sygnalizuje w pierwszym kwartale 2010 r. wzrost zapotrzebowania na energię o ok. 3,5 proc. Można się spodziewać, że pod koniec roku 2010 wrócimy w Polsce do poziomu zużycia energii z końca roku 2008.
Już w latach 2007 i 2008 zabrakło ofert dla odbiorców końcowych z powodu zmian strukturalnych i konsolidacji, przyczyną była też bardzo niewielka różnica pomiędzy zapotrzebowaniem a dostępnymi mocami. Braki energii na rynku mogą ponownie się pojawić, dlatego należy zapomnieć o kontraktowaniu energii tylko na następny miesiąc czy nawet rok, trzeba zabezpieczać dostawy z kilkuletnim wyprzedzeniem. Czy tego sobie życzymy, czy nie, będziemy się spotykać na rynku z gwałtownymi wzrostami cen, tzw. szokami cenowymi. Taka sytuację już obserwowaliśmy w maju 2010 r., kiedy przez kilka dni ceny na rynku bilansującym sięgały 400 zł za 1 MWh. To się jeszcze nie odbiło na notowaniach rynku spotowego w ramach Towarowej Giełdy Energii i internetowych platform obrotu energią, ale rynek bilansujący jest najlepszym wskaźnikiem tego, z czym możemy być zmuszeni się zmierzyć już niedługo.