„Byki w Warszawie jedynie przez pierwsze pół godziny notowań były w stanie bronić się przed przeceną i zdołały utrzymać indeksy nieznacznie nad kreską. Sytuacja bardzo szybko zaczęła się pogarszać, nie tylko na naszym parkiecie. Także na głównych giełdach europejskich można było w tym samym czasie obserwować przyspieszenie spadków" - poinformował analityk Open Finance, Roman Przasnyski.

Według niego, powodów złych nastrojów należy szukać raczej za oceanem, niż w czynnikach lokalnych - kontrakty na amerykańskie indeksy, które wczesnym rankiem zyskiwały na wartości, jeszcze przed południem znalazły się pod kreską i to stanowiło główną wskazówkę dla inwestorów na naszym kontynencie. Analityk uważa, że na zachowanie się naszych indeksów pewien wpływ mogły mieć ujawnione dziś szczegóły rządowych propozycji zmian w systemie emerytalnym. „Zwiększenie limitu zaangażowania funduszy emerytalnych w akcje z obecnych 40 do 42,5 proc. w tym roku, żadnej rewolucji w działalności OFE nie spowoduje. Zmniejszenie do 2,3 proc. wysokości przekazywanej im składki ograniczy natomiast ich popytową siłę na rynku akcji" – podkreślił.

Po osiągnięciu przez WIG20 minimum sesji na 2.697,4 pkt, indeks wszedł w kilkugodzinną fazę stabilizacji, trzymając się okolic 2.700 punktów. W tym czasie żadna ze stron rynku nie podejmowała bardziej zdecydowanych działań. Dopiero handel na Wall Street zmienił obraz sesji.„S&P500 początkowo zyskiwał 0,2 proc. i dopiero gdy po dwóch godzinach niemal podwoił skalę zwyżki, na giełdach europejskich byki zaczęły odrabiać straty. Także i w Warszawie pod koniec dnia indeks największych spółek śmielej ruszył w górę" – podsumował Przasnyski.

Ostatecznie w poniedziałek indeks WIG20 stracił 0,40 proc. i wyniósł 2.722,41 pkt. WIG spadł o 0,58 proc. do 47.363,55 pkt. Obroty na rynku akcji wyniosły 762 mln zł.

Reklama