Po piątkowych ekscesach naszego rynku w końcówce handlu można wydawało się, że przynajmniej krótkoterminowa podaż została zaspokojona. Początek poniedziałkowych notowań pokazał, że sprzedający nie powiedzieli ostatniego słowa i tuż po rozpoczęciu WIG20 w jednym szybkim ruchu osunął się do poziomu 2700 pkt. co oznaczało, spadek o ok. 1 proc.

Czasowo ten spadek zgrał się z wstępnymi informacjami Ministra Boniego o zmianach w OFE, ale łącznie tych dwóch faktów to mocno naciągana wersja wydarzeń. W propozycjach nie było nic rewolucyjnego, a kolejne godziny przemieniły się w klincz popytu i podaży przy okrągłym poziomie. Dopiero końcówka dnia była lepsza, ale to już zasługa amerykańskich wzrostów, na których opieranie handlu w ostatniej godzinie ma kruche podstawy.

Jedyne dziś dane makro jakimi były indeksy PMI ze strefy Euro oraz niemieckiej gospodarki były dobre, bo zgodnie z optymistycznymi prognozami. Odczyty z sektora usług były nawet lepszy niż oczekiwano i dla Niemiec wyniosły ponad 60 pkt., a dla wszystkich krajów strefy euro łącznie ponad 55 pkt. Jak widać przedsiębiorcy na najbliższe kilka miesięcy patrzą z optymizmem, więc raporty spółek za pierwszy i drugi kwartał 2011 nie powinny przynieść negatywnych niespodzianek. Było za to sporo wydarzeń niecodziennych. Z części ekonomicznej Węgry podniosły stopy procentowe o 25 pkt. bazowych do 6 proc., ale ten fakt w żaden sposób nie przełożył się na rynkowe nastroje. Znacznie większe znaczenie miał samobójczy zamach na moskiewskim lotnisku, który spowodował natychmiastową reakcję spadkową, ale tylko tamtejszym rynku. Poza tym stabilizacja na walutach surowcach konserwowała marazm na giełdach.

Znów można powiedzieć, że gdyby nie wydłużona sesja to handel zakończylibyśmy w zupełnie innym miejscu, a tak w końcówce znów całkowicie poddaliśmy się amerykańskim nastrojom przy ich rozpoczęciu handlu, które akurat dziś było bycze. Tylko dzięki temu WIG20 odrobił niemal całą stratę i odsuną się od okrągłego wsparcia. W ogólnym obrazie – nic się nie zmieniło. Do sufitu (2800 pkt.) daleko, a stukanie przez niedźwiedzie w podłogę potwierdza jej trwałość. Taki stan nie będzie utrzymywać się w nieskończoność i dlatego obstawiałbym jeszcze jeden lub dwa dni spokoju, a następnie wybór kierunku. Co ciekawe na rynku największą stratę zanotował mWIG40 czego zasługą były spadki ING i ukraińskiego Kernela, odnośnie których spekuluje się, że są to walory mogące wejść w marcu do indeksu Blue Chipów. To dość niecodzienna reakcja, bo na ogół akcje przed takimi informacjami drożeją, a dopiero po fakcie spisują się gorzej niż rynek. W związku z tym jutro powinniśmy zobaczyć na tych walorach odreagowanie.

Reklama