AIG chce wrócić na giełdę między marcem a majem i w ten sposób ostatecznie uniezależnić się od państwowego garnuszka, na którym znalazło się jesienią 2008 roku.
Na razie AIG zdołało spłacić 47 mld dol. kredytu ratunkowego, którym w czasie krachu na Wall Street poratował go dwa i pół roku temu amerykański bank centralny. Do odkupienia pozostaje jeszcze 92 proc. akcji firmy, które znajdują się w posiadaniu amerykańskiego Departamentu Skarbu. Administracja Obamy liczy, że dostanie za nie przynajmniej 100 mld dol.

Nie będzie przepraszał

Jeśli ten plan się powiedzie, szef firmy Benmosche będzie miał szczególne powody do satysfakcji. Stanął na czele pogrążonego w kłopotach AIG w sierpniu 2009 roku i z miejsca swoim sztandarowym hasłem uczynił „powrót do przedkryzysowej normalności”. Zapowiedział spłacenie pieniędzy podatników z nawiązką, ale w zamian poprosił, by nie musiał na każdym kroku przepraszać za kłopoty AIG z 2008 roku. Już na pierwszym spotkaniu z pracownikami dał do zrozumienia, że nie zamierza poddać się atmosferze wieszania psów na bankierach z Wall Street. Nazwał wówczas kongresmenów atakujących elity finansowe USA „bandą wariatów” i zapowiedział, że „wyśle ich tam, gdzie nie dociera światło”, jeśli każą mu zeznawać na Kapitolu w sprawie niedoszłego bankructwa AIG. Z miejsca zażądał prywatnego samolotu i nie krył się z tym, że w ciągu pierwszych tygodni w roli CEO najczęściej kierował koncernem ze swojej letniskowej willi (a właściwie małego pałacyku z 12 łazienkami) w okolicach chorwackiego Dubrownika.
Reklama
Ten 65-letni potomek imigrantów z Polski i Litwy potrafił się też cenić.
Gdy politycy próbowali ograniczyć pensje menedżerów firm, które zostały wyratowane przy pomocy publicznych pieniędzy, demonstracyjnie groził podaniem się do dymisji. Wygrał, bo jego pracodawcy uwierzyli, że wprawdzie „strzela czasem szybciej, niż myśli”, ale jak mało kto może pochwalić się sukcesami na trudnym rynku globalnych ubezpieczeń. Jednym z jego największych osiągnięć było m.in. długoletnie szefowanie największemu i najstarszemu sprzedawcy ubezpieczeń na życie w USA Metropolitan Life, który w 2000 roku wprowadził na giełdę. Jego obecni pracodawcy liczą, że to doświadczenie pomoże mu w udanym przygotowaniu powrotu AIG na giełdę. Operacja już jest porównywana do jesiennej reemisji akcji znacjonalizowanego w czasie kryzysu giganta motoryzacji General Motors.

Czas na emeryturę

Będzie to bez wątpienia ostatnie wielkie wyzwanie w karierze Benmosche’a. „Daję sobie jeszcze 12 – 18 miesięcy i przechodzę na emeryturę” – oznajmił w niedawnym wywiadzie dla telewizji Fox. Nie jest również tajemnicą, że menedżer cierpi na chorobę nowotworową. – Nie mam ochoty zadręczać się pytaniem, co i kiedy mnie zabije. Dopóki mogę, będę pracował normalnie. Dopilnuję, by amerykańscy podatnicy dostali z powrotem to, co nam pożyczyli, a nawet mogli na tym zarobić – powiedział.
ikona lupy />
Robert Benmosche kongresmenów atakujących elity finansowe USA nazywał bandą wariatów. Ale dzisiaj to dzięki niemu gigant ubezpieczeniowy zaczął spłacać długi wobec podatników / Bloomberg