Przed przyszłotygodniowym spotkaniem państw G20 we Francji ucichły żądania, by dolar został w końcu pozbawiony swojego dotychczasowego międzynarodowego prymatu. Trudności w zrealizowaniu takiego przedsięwzięcia stają się jasne, a korzyści coraz bardziej wątpliwe.
W latach 60. zazdrosny o łatwość, z jaką Ameryka pożycza pieniądze, francuski minister finansów Valery Giscard d’Estaing określił status dolara jako rezerwowej waluty świata „kolosalnym przywilejem”. Kilka lat później osłabiony przez rozrzutność fiskalną Waszyngtonu oparty na dolarze system kursowy z Bretton Woods załamał się. Pół wieku później Francja ponownie narzeka na niesprawiedliwość. Prezydent Francji Nicolas Sarkozy powiedział w zeszłym roku, że dominacja „zielonego” w zagranicznych rezerwach walutowych i wycenianiu surowców oraz w międzynarodowych transakcjach handlowych nie może trwać wiecznie. Paryż narobił wiele szumu wokół potrzeby przedefiniowania międzynarodowego porządku walutowego i sugerował, że prowadzi w tej sprawie niezobowiązujące rozmowy z Chinami.
Ponieważ jednak skala tego zadania zdaje się rysować coraz wyraźniej, rewolucyjny zapał emanujący z Pałacu Elizejskiego zaczyna nieco słabnąć. Kiedy ministrowie finansów i szefowie banków centralnych przygotowują się do pierwszego dużego spotkania grupy G20 organizowanego przez Francję, które odbędzie się w przyszłym tygodniu w Paryżu, debata wraca do fundamentalnych pytań. Czy dominacja dolara jest naprawdę podstawową przyczyną globalnej nierównowagi gospodarczej? Czy nowa waluta rezerwowa stanowiłaby rozwiązanie problemu?
Reklama
Argument przeciwko dominacji dolara został przywołany w głośnym wystąpieniu Zhou Xiaochuana, prezesa chińskiego banku centralnego, z 2009 roku. Powołał się na tzw. dylemat Triffina, opisany w latach 60. ubiegłego wieku przez ekonomistę Roberta Triffina. Analizując system z Bretton Woods, doszedł on do wniosku, że nieustanny popyt na walutę rezerwową zmusi emitujący ja kraj do utrzymywania trwałego deficytu w obrotach bieżących. Stwierdził także, że dochody z handlu i inwestycji odpowiadają nadwyżce na rachunku kapitałowym, która bierze się z pożyczania pieniędzy – co może ostatecznie zdestabilizować gospodarkę. – Wybuch kryzysu finansowego i jego rozlanie się na cały świat odzwierciedla słabe strony i zagrożenia systemowe w międzynarodowym systemie monetarnym. Świat potrzebuje stworzenia międzynarodowego systemu rezerw walutowych, który nie ma związku z poszczególnymi krajami – powiedział Zhou.

Następców dolara nie widać

Poszukiwanie szybkiego zastępstwa dla dolara, szczególnie takiego, które nie byłoby kontrolowane przez rządy narodowe, przynosi jak na razie ograniczoną pulę prawdopodobnych kandydatów.
Pozornie atrakcyjną opcją wydają się specjalne prawa ciągnienia (SDR), forma waluty rezerwowej stworzona w 1969 roku podczas kolejnej rundy dyskusji o dominacji dolara. Zhou ponownie rozbudził zainteresowanie SDR w swoim przemówieniu z 2009 roku, mówiąc, że mogą się one stać „ponadsuwerenną walutą rezerwową” i wzywając rządy do emitowania nominowanych w SDR aktywów finansowych oraz aktywnego promowania ich w handlu międzynarodowym i wycenianiu surowców.
Jednak SDR bliżej do jednostki księgowej niż waluty. To w istocie ważony koszyk walut – dolara, funta szterlinga, jena i euro – których wartość zmienia się w zależności od ruchów kursów walutowych. Międzynarodowy Fundusz Walutowy ma prawo tworzenia SDR i dystrybuowania ich wśród państw członkowskich, które następnie mogą używać ich w transakcjach między sobą. Ponieważ jednak są one praktycznie nieznane w transakcjach prywatnych, używanie SDR do kupna czegokolwiek wymaga czasu i pieniędzy na przekonwertowanie ich z powrotem na konkretne waluty.
Jednym ze sposobów zwiększenia użycia SDR jest idea rachunku substytucyjnego, który pozwalałby bankom centralnym wymieniać dolary na SDR bez sprzedawania ich na otwartym rynku – atrakcyjna dla krajów takich jak Chiny, które chcą stopniowo odchodzić od aktywów dolarowych bez wywoływania paniki walutowej. USA jednak nie zamierzają zaakceptować strat, które spowodowałaby wyprzedaż dolarów.
Sugerowanie, że waluty rynków wschodzących, takie jak juan, mogłyby zostać dodane do koszyka SDR, tak jak to ostatnio zrobił Sarkozy, są stałym wątkiem przewijającym się w dyskusjach o zarządzaniu światową gospodarką. By jednak SDR można było używać, waluty w koszyku muszą być płynne i swobodnie wymienialne. Właśnie z tego powodu w 1981 roku koszyk ograniczono z 16 do pięciu (a potem czterech) walut. Wypadły z niego między innymi saudyjski rial i południowoafrykański rand, w których handel był niewielki lub ograniczony. Pod koniec zeszłego roku MFW ponownie przeanalizował skład SDR i pozostawił go bez zmian.
Po to, by SDR funkcjonował jako prawdziwie globalna waluta – mówi Barry Eichengreen z University of California – jakaś organizacja, zapewne MFW, musiałaby systematycznie kontrolować ich emisję poza obecnym systemem organizowanych ad hoc dystrybucji. Każda taka propozycja zglobalizowania polityki monetarnej wywołałaby eksplozję niedowierzania w parlamentach na całym świecie. Jak konkluduje profesor Eichengreen: – Brak globalnego rządu, co oznacza brak globalnego banku centralnego, oznacza brak globalnej waluty. Koniec.
Jeszcze mniej prawdopodobną opcją jest przywrócenie międzynarodowego parytetu złota. Po szybkim wzroście cen tego kruszcu w ostatnich latach zainteresowanie tym tematem spowodował na nowo w zeszłym roku Robert Zoellick, czym wywołał zdumienie ekonomistów. Prezes Banku Światowego tłumaczył później, że nie popiera powrotu do klasycznego parytetu złota, a rządy winny jedynie rozważyć wykorzystywanie ceny kruszcu jako międzynarodowego punktu odniesienia przy oczekiwaniach rynkowych co do inflacji i wartości walut.
Ekonomiści od dawna jednak argumentują, że połączenie walut i poziomu cen z wartością stałych albo niemal stałych zasobów kruszcu oznaczałoby, że te realne zmienne, takie jak wzrost lub zatrudnienie, brałyby na siebie główny impet wstrząsów ekonomicznych – co byłoby społecznie i politycznie nie do zaakceptowania. Profesor Eichengreen w odpowiedzi na wystąpienie Zoellicka wskazywał, że ustalanie rodzimej ceny złota spowodowałoby, że w ostatnich latach Rezerwa Federalna, Europejski Bank Centralny, Bank Japonii i Bank Anglii musiałyby gwałtownie zaostrzyć politykę monetarną. – Jest szaleństwem sugerować, że w warunkach słabego wzrostu i zagrożenia deflacyjnego najważniejsze banki centralne mogłyby jednocześnie zaostrzać politykę.

To tylko teatr

Powszechny pogląd wśród amerykańskich ekspertów jest taki: kampania Sarkozy’ego to głównie teatr polityczny, odgrywany zapewne w oczekiwaniu, że w wyborach prezydenckich w 2012 roku Sarkozy’emu przyjdzie się zmierzyć z Dominikiem Strauss-Kahnem, dyrektorem zarządzającym Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Z pewnością Sarkozy nacisnął na hamulec w porównaniu z zeszłorocznymi hałaśliwymi apelami o stworzenie nowej waluty rezerwowej. Podczas styczniowej wizyty w Waszyngtonie podkreślił, jak ważny jest amerykański dolar jako światowa waluta numer jeden.
Najbardziej prawdopodobną zmianą – przewidywaną również przez Zoellicka – jest stopniowe przechodzenie do wielobiegunowego świata walutowego, odzwierciedlającego coraz częstsze używanie walut innych niż dolar w światowym handlu i finansach. Chiny zachęcają do umiędzynarodowienia swojej waluty – pozwalając między innymi na emitowanie obligacji nominowanych w juanach w Hongkongu. Euro także ma potencjał, by wzmocnić swój status waluty rezerwowej, jeżeli strefa euro upora się z wewnętrznymi problemami ekonomicznymi i zbuduje rynek obligacji rządowych bliski rynkowi amerykańskich treasuries pod względem głębokości i płynności.
Arvind Subramanian z waszyngtońskiego Peterson Institute for International Economics uważa, że juan w ciągu najbliższych 10 – 15 lat może się stać poważnym zagrożeniem dla statusu rezerwowego dolara. Jeżeli Ameryce nie uda się ograniczyć deficytu fiskalnego i w obrotach bieżących, nawet w przypadku gdy strumień kapitału od zagranicznych rządów wyschnie, proces ten tylko przyspieszy. USA przegoniły gospodarczo Wielką Brytanię w latach 70. XIX wieku, ale dopiero w latach 20. następnego stulecia funt oddał palmę pierwszeństwa dolarowi.