Mimo swej względnej słabości na tle innych rynków, WIG20 zatrzymał się wczoraj zaledwie 2 punkty poniżej rekordu hossy i 7,5 punktu poniżej 2800 punktów. Dziś byki będą mieć okazję oba te poziomy zaatakować.

Wall Street dość szybko stara się otrząsnąć po sporych spadkach wywołanych kolejno wydarzeniami na Bliskim Wschodzie i trzęsieniem ziemi w Japonii. Rozmiar tych spadków sięgał niemal 6,5 proc. w przypadku S&P500. Po poniedziałkowej, trzeciej z rzędu wzrostowej sesji, zmniejszył się on do 3,3 proc., czyli o połowę. Indeks przez moment w jej trakcie dotknął poziomu 1300 punktów i choć nie zdołał się nad nim utrzymać, to jeśli tylko kolejne dramatyczne wydarzenia nie wstrząsną rynkami, dziś może tego dokonać. Do niedawnego szczytu brakuje mu zaledwie 45 punktów. Psychologiczny poziom 12 tys. punktów pokonał natomiast Dow Jones. Oba indeksy zyskały po 1,5 proc.

Wczoraj w przypływie optymizmu inwestorzy nie zwrócili uwagę na bardzo słabe dane dotyczące sprzedaży domów na rynku wtórnym. Dziś opublikowany zostanie indeks cen nieruchomości. Jeśli i jego wartość będzie rozczarowująca, byki mogą znaleźć się w trudnej sytuacji. Na razie chęć odreagowania spadków przeważa, wszystkie informacje interpretowane są optymistycznie. Nastroje są jednak w dalszym ciągu chwiejne i nowe doniesienia łatwo mogą przynieść zwrot sytuacji.
Mechanizm korygowania emocjonalnych reakcji, zmiany nastawienia do tej samej wciąż rzeczywistości i jej interpretowania widać doskonale w zachowaniu indeksu giełdy japońskiej. Nikkei wzrósł dziś o 4,4 proc. Cały spadek wskaźnika, będący reakcją na katastrofę wyniósł 17,5 proc., do dziś został zredukowany do 8 proc., czyli o pond połowę. W tym czasie wielkość strat i skutków trzęsienia ziemi nie zmieniła się. Zmieniło się jedynie ich postrzeganie przez inwestorów. Na pozostałych giełdach azjatyckich zwyżki nie przekraczały 0,5 proc., za wyjątkiem Bombaju i Hong Kongu, gdzie zwyżka sięgała 0,8 proc. oraz Indonezji i Malezji, gdzie notowano niewielkie spadki.

Kontrakty na amerykańskie indeksy nie dawały rano jednoznacznych sygnałów, raz tracąc na wartości, by znów znaleźć się na niewielkim plusie. Zachowanie się naszego parkietu stanowi także nie lada zagadkę. Skoro wczoraj nie chciał iść w górę tak mocno jak wszyscy, dziś może równie dobrze korygować swoją słabość, jak i poddać się gorszym nastrojom. Trudno jednak sobie wyobrazić, by byki będąc tak blisko zarówno poziomu 2800 punktów w przypadku WIG20, jak i rekordu całej ponad dwuletniej hossy, nie spróbowały ich odważniej zaatakować.

Reklama