Po wczorajszym obniżeniu oczekiwań wobec szczytu unijnego oraz odrzuceniu przez parlament portugalski budżetu tamtejszego rządu, euro w dalszym ciągu radzi sobie kiepsko. Gdzie indziej dolar nowozelandzki mocno zwyżkuje, a frank szwajcarski traci jeszcze mocniej niż euro.

O co tu chodzi? - O, euro.

Wczoraj wydarzyły się dwie mocno negatywne z punktu widzenia europejskiej waluty rzeczy – najważniejsza to spadek oczekiwań dotyczących weekendowego posiedzenia unijnego. Do tego późnym wieczorem premier Portugalii Socrates podał się do dymisji, po tym jak proponowany przez jego rząd budżet nie zdobył wystarczającej liczby głosów w parlamencie. Portugalia jest następnym delikwentem w kolejce po pieniądze ratunkowe, lecz kto ma się zająć negocjacjami,gdy brak aktywnego rządu? Po okresie pobłażliwości i życzeniowego myślenia w stosunku do euro od czasu ostatniego posiedzenia, które odbyło się 11 marca w Brukseli, nagle wśród decydentów pojawiła się duża doza niepewności. To nie pomaga europejskiej walucie ani Trichetowi, którego planowana podwyżka stóp procentowych może nie dojść do skutku – mimo że rynek na razie nie zareagował zbyt gwałtownie na wspomniane oczekiwania. Czy jednak podwyżka oprocentowania przez Tricheta na najbliższym posiedzeniu EBC wchodzi w grę w sytuacji, w której nie ma obecnie planu naprawy mechanizmu pomocy unijnej? Sytuacja zdecydowanie nie wygląda najlepiej.

Dzisiejsza sesja

Reklama

Warto dziś zwrócić uwagę na publikacje niemieckie i to, czy okaże się, że gospodarka niemiecka po raz pierwszy od wielu miesięcy spowolniła po całej serii świetnych wyników różnych wskaźników PMI, a w szczególności badania prowadzonego przez instytut IFO. Wstępne wyniki marcowego PMI sektora produkcyjnego oraz usługowego w Niemczech i strefie euro to właśnie niektóre z dzisiejszych publikacji. Oprócz nich poznamy wynik badania IFO (które w ostatnich miesiącach osiąga najwyższe poziomy w całej 20-letniej historii)