Wokół kairskiego placu Tahrir wyrastają stragany z rewolucyjną konfekcją. Podczas antyrządowych demon- stracji czerwono-biało-czarne flagi Egiptu były jednym z najbardziej poszukiwanych akcesoriów. Teraz swoje poparcie dla rewolucji można pokazać poprzez noszenie czapek, T-shirtów czy toreb w narodowych barwach.
– Porzuciłem mój stragan w Khan el-Khalili, bo nie było turystów robiących zakupy, a potrzebuję pieniędzy – przyznaje w rozmowie z BBC sprzedawca T-shirtów Waleed Mohammad. – Ludzie lubią te koszulki – dodaje, wskazując T-shirt z napisem „25 stycznia: jestem wolny”.
Podobnie było po kolorowych rewolucjach w byłym ZSRR. Majdan Niezałeżnosti w Kijowie już jesienią 2004 r. zaroił się od sprzedawców pomarańczowych szalików i czapek. Później przyszła kolej na muzykę, znaczki, flagi i koszulki. Interes szedł tak dobrze, że prawa do symboliki rewolucyjnej zarezerwował dla siebie na wyłączność syn pomarańczowego prezydenta Wiktora Juszczenki Andrij. Gadżety rewolucyjne sprzedawały się również w Gruzji po dojściu do władzy prezydenta Micheila Saakaszwilego. Biznes nie miał jednak takiego rozmachu jak w Egipcie i nad Dnieprem.
Reklama