W I kwartale 2011 r. inwestorzy musieli poradzić sobie z ponadprzeciętną liczbą szoków. Rok, który zaczął się od niemal powszechnej zgody co do tego, że w najbliższych miesiącach globalna gospodarka będzie wyłącznie przyspieszać, co z kolei miało przełożyć się na wyższe ceny energii i metali bazowych, zmienił się w bieg przez zbyt gęsto rozstawione i zbyt wysokie płotki.

Otoczenie niskich stóp procentowych, do którego przywykli inwestorzy od kryzysu finansowego w 2008 r., uśpieni zwłaszcza strumieniem darmowej gotówki z zainicjowanej w listopadzie 2010 r. drugiej rundy QE, powoli przechodzi do historii – oczekuje się, iż w kwietniu europejskie banki centralne podejmą pierwsze decyzje o podwyżkach stóp. Tymczasem niezależnie od tego, czy Rezerwa Federalna Stanów Zjednoczonych podejmie decyzję o przedłużeniu programu QE o trzecią rundę, czy zacznie zmierzać w kierunku normalizacji stóp procentowych, w najbliższych miesiącach jej strategia może wywrzeć poważny wpływ na klasę aktywów nieoprocentowanych, jakimi są towary.

>>> Czytaj też: Spekulanci: windują ceny surowców i zmuszają unijnych bankrutów do kapitulacji

Do przeszkód, o których wspominamy powyżej, zaliczyć można napięcia geopolityczne na Środkowym Wschodzie i w Afryce Północnej, które mogą prowadzić do potencjalnych szoków związanych z cenami ropy, inflację cen żywności, japońskie trzęsienie ziemi, a także obawy dotyczące kryzysu fiskalnego w strefie euro. Wszystkie te czynniki w taki lub inny sposób doprowadziły do niewielkiego spadku oczekiwań dotyczących wzrostu gospodarczego w 2011 r., jednak obecnie nie spodziewamy się, że będą one mieć istotny wpływ na sytuację globalną.

Reklama

Złoto i srebro

Złoto nie rośnie już tak szybko, jak w 2010 r. – zamiast niego ulubionym metalem rynków stało się srebro, na które zwracają uwagę zarówno użytkownicy przemysłowi, jak i inwestorzy poszukujący okazji do przechowania wartości lub zabezpieczenia się przed inflacją. Na tej podstawie wielu graczy mniej lub bardziej słusznie doszło do wniosku, że niezależnie od dalszego rozwoju sytuacji popyt na srebro będzie się utrzymywać. W trakcie ostatnich sześciu miesięcy wzrost jego ceny przekroczył o ponad 40% wzrost ceny złota, i to pomimo obfitej podaży metalu kopalnego oraz pochodzącego ze złomu – przy czym inwestorzy liczący na dalsze wzrosty ceny łakomie spoglądają na stary, ustanowiony w 1980 r. rekord na poziomie 50 dolarów. Nie należy jednak zapominać, że srebro to złoto z wysoką betą i jako takie może narazić prywatnych inwestorów na gwałtowne, dotkliwe straty, które zasadniczo czynią je dość problematyczną lokatą kapitału.

>>> Polecamy: Niemcy: Niech Portugalia sprzeda złoto, by spłacić długi

W kontekście podwyższonej niepewności spodziewamy się, że srebro i złoto (a zwłaszcza to drugie) w II kwartale czeka konsolidacja i wzrosty. Złoto ma potencjał osiągnięcia 1500 dolarów, podczas gdy srebro dąży do 38.

Ropa WTI i Brent

W styczniu cena ropy naftowej rosła proporcjonalnie do wzrostów znajdujących się w coraz lepszej kondycji rynków akcji i prognoz zwiększonego popytu, jednak przyspieszyła po wybuchu niepokojów na Środkowym Wschodzie i w Afryce Północnej. W rezultacie doszło do wstrzymania eksportu ropy z Libii, co przyczyniło się do wzrostu obaw o rozprzestrzenienie się kryzysu na Środkowy Wschód. Kolejnym znaczącym wydarzeniem był wzrost spreadu między pochodzącą z Morza Północnego ropą Brent a ropą WTI. Gatunek WTI jest zwykle o 1,5 dolara droższy od Brentu, ponieważ gorsza jakość tego drugiego sprawia, że proces rafinacji jest bardziej kosztowny. Ostatnio jednak spread dramatycznie wzrósł i okazało się, że to Brent jest sprzedawany po cenie o 15 dolarów wyższej od WTI.

Oprócz powszechnie znanej kwestii nadpodaży w Cushing, dokąd dostarczana jest ropa WTI, moment wzrostu spreadu mógłby świadczyć o tym, że cena ropy Brent dyskontuje premię „polityczną”, ponieważ jest ona uważana za benchmark dla Europy i Azji, w tym dla Środkowego Wschodu. Pomimo tego że gatunek ten stanowi jedynie 2% globalnej produkcji, obecnie jego cena jest punktem odniesienia dla 65% zawieranych na świecie transakcji. Przy zagrożeniu rozprzestrzenieniem się libijskiego kryzysu na Środkowy Wschód ewentualny niekorzystny rozwój sytuacji bardziej niż na WTI wpłynąłby właśnie na Brent. Na tej podstawie możemy zakładać, że obecny spread zacznie się normalizować dopiero wówczas, gdy obecna sytuacja nieco się ustabilizuje.

Jeżeli ceny ropy przez dłuższy okres utrzymają się powyżej 100 dolarów, to ich wpływu na konsumpcję i rozwój gospodarczy nie będzie można zignorować. Ostatnio, w 2008 r., gwałtowny wzrost cen ropy bez wątpienia przyspieszył późniejszą recesję. Ropa WTI była wówczas notowania powyżej 100 dolarów – a konkretnie nieznacznie poniżej 120 dolarów. Wpływ wyższych cen ropy na poszczególne kraje będzie zróżnicowany, jednak powszechnie uważa się na przykład, że w Stanach Zjednoczonych wzrost ceny o 10% powoduje spadek PKB o zaledwie 0,2%.

Oczekujemy, że ogólne globalne przyspieszenie konsumpcji w połączeniu z niepokojami politycznymi i późniejszym ryzykiem zaburzeń dostaw sprawi, że w II kwartale ceny ropy utrzymają się na wysokim poziomie. Ryzyko spadku wiąże się przede wszystkim z samą społecznością inwestorów, ponieważ spekulacyjna pozycja na WTI, która w marcu osiągnęła 300 milionów baryłek, stwarza ryzyko korekt takich jak ta po japońskim trzęsieniu ziemi. W przypadku bardzo mało prawdopodobnej redukcji ryzyka przez inwestorów powrót do normalnej liczby pozycji spekulacyjnych mógłby doprowadzić do spadku ceny o 10 do 15 dolarów.

Rolnictwo

Wywołane suszą wysokie ceny żywności utrzymały się na początku 2011 r. – w I kwartale ceny produktów rolnych intensywnie rosły, zwłaszcza w związku z gromadzeniem zapasów przez rządy z regionu Środkowego Wschodu i Afryki Północnej, zanim rynkowi gracze zwrócili uwagę na nowy sezon zbiorów i zaczęli koncentrować się na tym, które plony wygrają coroczną walkę o areały. Korzystne prognozy zbiorów soi w Ameryce Południowej, zwiększona dostępność pszenicy i niższy popyt zgłaszany przez Japonię w związku z uszkodzeniami infrastruktury sprawiły, że w marcu pojawiła się pewna redukcja ryzyka. Przeciętne warunki pogodowe w 2011 r. nie wystarczą do odbudowy niskich zapasów, które spadły po szokach pogodowych z 2010 r. – w związku z tym spodziewamy się, że ceny produktów rolnych w przewidywalnej przyszłości pozostaną podwyższone.

Wziąwszy pod uwagę prognozy bardzo niskich zapasów kukurydzy i soi, uważamy, że w najbliższych miesiącach ich ceny nadal będą rosnąć szybciej od ceny pszenicy. Znaczna część kukurydzy uprawianej w Stanach Zjednoczonych przeznaczana jest na produkcję etanolu. Po ostatniej fali intensywnych wzrostów cen benzyny tego rodzaju przerób opłaca się do poziomu 9 dolarów za buszel. Soi tymczasem pomaga ciągły wzrost popytu na żywność zgłaszany przez rynki wschodzące.
Energia grzewcza i metale bazowe

Głównymi beneficjentami japońskiej katastrofy pod względem popytu na towary będą początkowo węgiel i skroplony gaz ziemny (LNG), ponieważ Japonia będzie szukać alternatywnych źródeł energii, które mogłyby zastąpić utraconą produkcję elektrowni jądrowych. Proces odbudowy mógłby przyczynić się do wzrostu popytu na metale bazowe. Tymczasem popyt na platynę i pallad w marcu załamał się w rezultacie wstrzymania produkcji japońskich samochodów. Nie wiadomo, jak szybko uda się przywrócić normalną produkcję, jednak wzrost popytu powinien przełożyć się wówczas na wzrost cen.