Czasy gdy byki rządziły na giełdach zdają się powoli dobiegać końca. Teraz w tej grze pozostaje im głównie blef. To niedźwiedzie mają coraz więcej atutów. A Fed ma niewiele asów w rękawie

Po kilku dniach ignorowania danych wskazujących na kłopoty amerykańskiej i globalnej gospodarki, w środę inwestorzy na Wall Street najwyraźniej się przestraszyli. Dow Jones spadł o prawie 280 punktów, czyli o 2,2 proc. Po 2,3 proc. w dół poszły Nasdaq i S&P500. To największe spadki od 11 sierpnia 2010 r.

Wówczas także inwestorzy zostali zbombardowani serią fatalnych danych, a dodatkowo byli rozczarowani tym, że Fed nie zdecydował się na zwiększenie tempa dodruku pieniędzy. Co ciekawe, tamtego dnia napłynęły także niepokojące sygnały o hamowaniu chińskiej gospodarki. Jak widać zbyt wiele się od tamtego czasu nie zmieniło i rynki martwią się wciąż tymi samymi problemami. Trzeba też pochylić czoła nad trafnością ówczesnych opinii Fed o znacznym prawdopodobieństwie recesji "w ciągu najbliższych 18-24 miesięcy". Prorocze może okazać się stwierdzenie z raportu Fed z San Francisco z sierpnia ubiegłego roku, mówiące, że "od połowy przyszłego roku perspektywy gospodarki mogą się pogarszać". Wypada zwrócić uwagę, że ta połowa jest już bardzo blisko. I że ostatnio członkowie Fed stali się wyjątkowo małomówni. Ciekawe, czy będą blefować, czy wyciągną asa z rękawa. Na razie patrzą w karty i mówią "czekam". Czekają też inwestorzy. Wczoraj stracili cierpliwość i niedźwiedzie dominowały, nie napotykając na najmniejszy opór. Jednym ruchem zniwelowali czterodniowe wysiłki zmierzające do powrotu do tendencji wzrostowej, otwierając jednocześnie drogę do kontynuacji korekty. Teraz byki będą musiały się nieźle nabiedzić, by nie dopuścić do przebicia wsparcia, które dla S&P500 znajduje się w okolicach 1300 punktów. Piątkowe dane o zmianie liczby miejsc pracy w sektorze pozarolniczym mogą okazać się decydujące w tej grze. Jedyna nadzieja w tym, że oczekiwania nie są wygórowane.

Ale i dziś nie zabraknie impulsów. Opublikowana zostanie liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, dynamika zamówień w przemyśle i zamówień na dobra trwałego użytku. W każdym przypadku oczekuje się pogorszenia. Europejscy inwestorzy będą mieli okazję zmierzyć się też z podaną w środę wieczorem decyzją Moody's o obniżeniu ratingu Grecji, przypuszczeniami chińskiej agencji o możliwości podwyżki stóp procentowych już w najbliższych dniach oraz ponad 2 proc. spadkami notowań ropy naftowej i miedzi.

Warszawscy gracze będą musieli skonfrontować swój wtorkowy względny optymizm z silnymi spadkami w Europie i na Wall Street. Na świecie na poprawę nastrojów nie ma co liczyć. W Azji dominowały dziś rano niedźwiedzie. Na godzinę przed końcem sesji Nikkei tracił 1,6 proc. Podobnie było w Hong Kongu. Shanghai B-Share szedł w dół o prawie 3 proc., a Shanghai Composite o ponad 2 proc. Kontrakty na amerykańskie indeksy zniżkowały po 0,1 proc.

Reklama