Wypowiadając się dla programu "Today" telewizji NBC, Obama zaznaczył, iż przywódcy Republikanów deklarowali, że chcą uniknąć takiej sytuacji. Wyraził jednocześnie nadzieję, że porozumienie w sprawie wzrostu limitu zadłużenia zostanie osiągnięte "w rozsądny sposób".

>>> Czytaj również: Guru ekonomii: W 2013 r. zatrzyma się światowa gospodarka

"Pełna wiarygodność Stanów Zjednoczonych jest nie tylko podstawą naszego dobrobytu, ale także podstawą globalnego systemu finansowego. Możemy mieć do czynienia z powtórką kryzysu finansowego, jeśli wiarygodność ta będzie stawką w grze. Dlatego zamierzamy ciężko pracować w najbliższym miesiącu (na rzecz porozumienia)" - powiedział prezydent.

>>> Polecamy: Ogłoszenie bankructwa lepsze niż pomoc. Oto kraj, który wyszedł z kryzysu

Reklama

Republikańska większość w Izbie Reprezentantów uzależnia zgodę na podniesienie limitu zadłużenia od wprowadzenia drastycznych cięć wydatków rządowych.

Zapytany o perspektywy poprawy sytuacji na rynku pracy, gdzie ponad 9 procent Amerykanów jest bezrobotnych, Obama odpowiedział, że trzeba rozwijać nowe sektory gospodarki, np. w dziedzinie alternatywnych źródeł energii. Tradycyjny przemysł - przypomniał - ogranicza bowiem zatrudnienie z powodu zmian sposobu produkcji.

Prezydent odrzucił kierowany czasem ku niemu zarzut, że nie okazuje dostatecznej empatii wobec ludzi nie mogących znaleźć pracy i innych, którzy wskutek kryzysu i recesji znaleźli się w złej sytuacji materialnej.

"To nonsens mówić, że jestem zbyt +spokojny+ w obliczu problemów gospodarczych" - oświadczył.

W rozmowie z NBC przekornie zaprezentował także stoicką postawę wobec perspektyw swojej reelekcji w 2012 r.

"Są takie dni, kiedy mówię sobie: jedna kadencja wystarczy" - powiedział. Dodał, że jego żona Michelle i dwie córki z łatwością pogodziłyby się z ewentualną porażką w przyszłorocznych wyborach.

"Gdybym miał robić coś innego, one by to z łatwością zaakceptowały" - oświadczył.