Brytyjski indeks FTSE 100 po otwarciu notowań spadł o 0,9 proc. i wyniósł 5.805,2 pkt., francuski CAC 40 spadł o 0,9 proc. i wyniósł 3.700,7 pkt., zaś niemiecki DAX spadł o 1,4 proc. i wyniósł 7.152,9 pkt.

WIG20 na otwarciu sesji wyniósł 2667,83 pkt., co oznacza spadek o 0,80 proc.

„Rynki na dobrą sprawę nie mają pojęcia jak wycenić ewentualną utratę ratingu przez USA i chyba mało kto wie, jakie konkretnie mogą być skutki takiej decyzji. Oczywiście mówi się o chaosie, kolosalnych konsekwencjach, ale jak bardzo mogą być one kolosalne (osłabienie pozycji kapitałowej banków ale jak głębokie?), tego nie wie nikt, bo trzeba byłoby wycenić spadek cen obligacji USA. Te zaś trzymają cenę, a rentowność bonów bywa nawet ujemna. Na wszelki wypadek inwestorzy sprzedają jednak akcje, a ostatnie dane dostarczają im dodatkowych pretekstów - komentuje Emil Szweda z Noble Securities.

Jak wyjaśnia analityk, na GPW sytuacja staje się coraz trudniejsza. WIG20 traci od dwóch sesji, kupujący są w odwrocie, ale wszystko to dzieje się przy niskich obrotach. Nadal trudno więc ustalić czy sesja z ostatniego czwartku (silny wzrost przy obrotach najwyższych od miesiąca) była dniem odwrotu zmieniającym trend, czy tylko jednorazowym wyskokiem, emocjami uwolnionymi po przyjęciu porozumienia w sprawie Grecji. Odpowiedź będzie oczywista, jeśli indeks złamie minima z poprzedniego tygodnia w okolicach 2 662 - 2 675 punktów. Test tych poziomów możliwy jest zaraz po otwarciu, więc emocji nie powinno zabraknąć.

Reklama

„Nawiasem mówiąc ta podwyższona zmienność nastrojów i przechylanie się ich od euforycznych zakupów do panicznej wyprzedaży jest cechą charakterystyczną dla zmiany trendów w średnim i długim terminie. Czyli w tym wypadku z hossy na bessę, ale oczywiście nie można biegu wypadków wyprzedzać” – tłumaczy Szweda.