Na pierwszy rzut oka Ułan Bator nie wygląda na stolicę państwa przeżywającego boom gospodarczy. Brzydkie postsowieckie centrum, na obrzeżach zbiorowiska jurt. Wystarczy jednak przejść się po knajpach czy wyjechać poza granice miasta, by natknąć się na inwestorów. Przy zachodniej muzyce i lejącej się strumieniami wódce wysłannicy z Nowego Jorku, Londynu, Moskwy czy Pekinu rozmawiają o szansach na zarobek, jakie daje Mongolia – najbardziej atrakcyjne dziś miejsce do inwestowania.

>>> Czytaj też: Rząd Mongolii wybrał firmy do eksploatacji największego na świecie złoża węgla Tawantolgoj

Kraj dysponuje surowcami, których złoża są warte co najmniej bilion dolarów. Ed Rochette, który przez całą zawodową karierę zdobywał licencje górnicze w takich krajach, jak Birma, Kongo czy Indonezja, mówi o nowym eldorado. – Dwa lata temu zdarzało mi się mieć 20 projektów i żadnego inwestora. Dziś mam 20 inwestorów i żadnych kopalni, które mogliby przejąć – mówi, popijając piwo w barze Casablanca, znanym w Ułan Bator z dobrych hamburgerów i kelnerek w minispódniczkach.
Gorączka wydobywcza zaczęła się w 2009 roku wraz z podpisaniem umowy inwestycyjnej dotyczącej kopalni Ojuu Tołgoj. Tamtejsze pokłady miedzi, złota oraz srebra warte są ok. 350 mld dol. Z kolei mongolskie złoża węgla szacowane są na 152 mld ton – taka ilość mogłaby zaspokoić potrzeby Chin przez następne pół wieku. W rolę poszukiwaczy bogactwa XXI wieku wcieliły się firmy private equity i globalni inwestorzy. Masa Igata, dyrektor Frontier Securities, firmy zajmującej się inwestycjami w papiery wartościowe, opowiada, że przyjechał do Mongolii, bo znudziło mu się Tokio. – Pomyślałem, że chciałbym pracować w bardziej agresywnym i stresującym, ale też ekscytującym miejscu – mówi. Takich jak on są setki.
Reklama

Ogromny strumień pieniędzy

Jednoczesny napływ kapitału i gwałtowny wzrost gospodarczy stawiają wyzwania przed systemem gospodarczym i politycznym kraju, który dwie dekady temu wybił się na niezależność. Inwestycje zagraniczne w górnictwie między 2006 a 2010 rokiem wzrosły czterokrotnie – w ubiegłym roku wyniosły 820 mln dol. Gwałtowny napływ waluty destabilizuje miejscowy pieniądz, tugrika, który znajduje się pod ogromną presją inflacyjną. – Od ubiegłego roku nasila się problem z radzeniem sobie z przychodami z górnictwa – mówi Czuluundordżijn Chaszczuluun, przewodniczący Narodowego Komitetu Rozwoju i Innowacji. Podkreśla, że w tym roku PKB kraju wzrośnie o solidne 8,2 proc., za dwa lata nawet o 20 proc.

>>> Czytaj też: Mongolia: rośnie nowa potęga eksportowa?

Większe pieniądze to także większa pokusa korupcji. Transparency International umieściło w ubiegłym roku Mongolię na 116. miejscu w rankingu najmniej skorumpowanych krajów, w którym uwzględniono 178 państw. Kolejnym problemem jest niszczenie środowiska związane z rozwojem górnictwa: pasterze są wyrzucani ze swoich ziem, istnieje groźba zatrucia wód podskórnych.
Rosnąca presja społeczna zmusza polityków do zastanowienia się nad tym, jak wykorzystać zyski płynące z górnictwa. Niedawno utworzono Bank Rozwoju Mongolii, który ma z nich finansować projekty infrastrukturalne. – To największe wyzwanie, przed którym stoimy. Chcemy brać przykład z Norwegii, Kanady i Chile. Państwom tym udało się nie przejeść zysków, bo postawiły na profesjonalne zarządzanie, przejrzystość i konkurencyjność – mówi premier Suchbaataryn Batbol. Jego imię znaczy „twardy jak stal”. By uniknąć przekleństwa surowców stworzono także fundusz rozwoju społecznego. W tym roku wypłaci on każdemu obywatelowi równowartość 200 dol., a w przyszłości ma się skupić na budownictwie mieszkalnym, edukacji i opiece zdrowotnej. Niedługo zyski będą również kierowane do państwowego funduszu stabilizacyjnego, tworzonego na wypadek gwałtownego spadku cen surowców.
Zachowując wierność zasadom wolnego rynku, Mongolia jest przekonana o potrzebie stworzenia silnej giełdy. – Dzięki temu wszyscy mają możliwość uczestniczenia w biznesie i czerpania korzyści z rozwoju. Zasady są przejrzyste, więc zyski ze sprzedaży zasobów naturalnych nie przyniosą bogactwa tylko kilku wybrańcom – tłumaczy szef rządu.
Ta filozofia otwiera drogę do wielkiej prywatyzacji, co wprawia zagranicznych bankierów i inwestorów w stan ogromnej ekscytacji. Do wejścia na giełdę właśnie przygotowuje się pierwsza duża państwowa kopalnia węgla Tawan Tołgoj, stając się przykładem przyszłości zapowiadanej przez premiera – przyszłości, w której każdy obywatel kraju może mieć udział w eksploatacji jego zasobów. IPO jest planowane na początek przyszłego roku – na dwie międzynarodowe giełdy trafi 29 proc. udziałów, co ma przynieść 10 mld dol. zysku. 10 proc. akcji zostanie rozdanych wszystkim obywatelom.

Bójki o kontrakty

Mongolia próbowała już przeprowadzić powszechną prywatyzację za pomocą bonów. Jednak akcja zakończyła się fiaskiem. Prości Mongołowie wymieniali papiery na worki mąki, nieświadomi ich prawdziwej wartości. Teraz politycy zapewniają, że takie błędy się nie powtórzą. – Społeczeństwo poznało już wolny rynek i wiąże z prywatyzacją wielkie nadzieje, bo Tawan Tołgoj jest jednym z największych złóż na świecie – opowiada Baasangombyn Enebisz, dyrektor wykonawczy Erdenes MGL, państwowej spółki, która zarządza kopalnią. W lutym, kiedy Erdenes ogłosiło zamiar wejścia na giełdę, do Ułan Bator zjechali się przedstawiciele największych światowych banków. Ostra konkurencja zakończyła się przepychanką w jednym z miejscowych pubów.
W związku z zapowiadanymi debiutami giełda Mongolii również ma ambitne plany. Dziś to senne miejsce – sesja trwa zaledwie dwie godziny. Na giełdzie aktywnie sprzedaje się akcje mniej niż 40 spółek, a w ciągu ostatnich dwóch lat nie było żadnego debiutu. Jednak niedługo to się zmieni. W styczniu mongolska giełda papierów wartościowych podpisała umowę partnerską z londyńską LSE w celu modernizacji systemu notowań i regulacji. Dzięki prywatyzacji państwowych zakładów i strategicznych aktywów w ciągu najbliższych 10 lat wartość notowanych na MSE spółek osiągnie 45 mld dol. Już we wrześniu, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, giełda przejdzie na nową platformę elektroniczną, która ułatwi wyłapywanie niewłaściwych transakcji, pozwoli brokerom pracować we własnych biurach i przede wszystkim otworzy drogę do globalnej integracji z innymi giełdami.

>>> Czytaj też: Poszukać zysków w Mongolii

Optymizm w Ułan Bator jest zaraźliwy. Jednak ogromne zasoby naturalne są także dla Mongolii zagrożeniem. Ekonomiści ostrzegają, że tendencja wzrostowa może się odwrócić, jeśli spadnie cena miedzi. Mongolia jest też mocno uzależniona od Rosji i Chin, które historycznie usiłują zawłaszczyć najbardziej lukratywne kopalnie. Bankierzy są zwiastunem pieniędzy, które poleją się do kraju szerokim strumieniem, kiedy na giełdach pojawią się Tawan Tołgoj, Ojuu Tołgoj i inne, jeszcze nieodkryte złoża. System gospodarczy oraz polityczny będzie musiał sobie z tym poradzić. Czy młoda azjatycka demokracja, mająca najlepsze intencje, rzeczywiście może odnieść sukces i stać się nową Norwegią lub Kanadą? Sprawdzian tych intencji może być brutalny.