Zgodnie z oczekiwaniami Senat przyjął ustawę zwiększającą limit zadłużenia USA i zgodnie z przypuszczeniami, decyzja ta nie zmieniła nawet o jotę rynkowych nastrojów. Ceny akcji w USA przedłużyły spadkową serię, S&P spadł po raz siódmy z kolei, łącznie o 6,8 proc. Wczorajsze zamknięcie wypadło poniżej dołka z połowy marca i tym samym indeks znalazł się (w cenach zamknięcia) na najniższym poziomie w tym roku. Naruszenie wsparcia (o jednoznacznym przełamaniu jeszcze mówić nie można) tworzy nieciekawą perspektywę przedłużenia spadków, a nawet wywołania paniki, ale jednocześnie poziom wyprzedania rynku, który - dla przypomnienia - dwa tygodnie temu ocierał się o rekordy hossy, sugeruje możliwość zwrotu akcji.

Wiele będzie zależało od publikowanych danych i nastrojów na innych rynkach. Trzeba powiedzieć, że te na razie nie wyglądają zbyt dobrze. Nikkei spadł o 2,1, a Kospi o 2,6 proc. do poziomów najniższych od końca czerwca, ponieważ inwestorzy obawiają się spowolnienia w światowej gospodarce, które mogłoby przełożyć się na słabsze wyniki eksporterów, już teraz ograniczane przez kursy walutowe. W Australii indeks spadł o 2,3 proc. po informacjach o nieoczekiwanym spadku sprzedaży detalicznej i oczywiście z powodu obaw o koniunkturę na światowym rynku surowców. Jedynym światełkiem w tunelu, które rozbłysło na chwilę, był odczyt PMI sektora usług w Chinach, który wzrósł nieoczekiwanie mocno do 59,6 z 57 w czerwcu, dzięki któremu indeks giełdy w Szanghaju wyszedł na moment na plus. Pół godziny przed końcem sesji tracił jednak 0,2 proc.

W Europie spodziewana jest kontynuacja spadków na otwarciu, choć dotychczasowe straty są już bardzo głębokie (np. CAC40 spadł o 12 proc. w mniej niż miesiąc i ponad 4 proc. tylko w tym tygodniu). W centrum uwagi znajdują się dziś wyniki europejskich banków i notowania długu włoskiego i hiszpańskiego. Societe Generale podał przed sesją wyniki kwartalne słabsze niż oczekiwano i o 31 proc. słabsze niż rok temu. Bank przyznał, że udział w pomocy dla Grecji będzie kosztował go 400 mln EUR i utratę możliwości realizacji założonego na przyszły rok zysku 6 mld EUR.

W Warszawie nastroje również mogą być słabe na otwarciu, nawet pomimo lepszych niż oczekiwano wyników Pekao i BRE opublikowanych przed sesją. WIG20 może stracić wsparcie w postaci linii pociągniętej po dołkach indeksu osiąganych w ostatnich 10 miesiącach, ale powinien obronić poziom 2600 pkt (dołki z października i listopada ub.r). Do tego potrzebne będzie ustabilizowanie sytuacji, które mogą zapewnić odczyty indeksów PMI sektora usług w Europie (9:50-10:30), dane o sprzedaży detaliczne w strefie euro (11:00), oraz indeks ISM dla sektora usług w USA (16:00). Z uwagą należy także śledzić wydarzenia na europejskim rynku długu i notowania franka, które potencjalnie rodzą niebezpieczeństwa dla naszych banków (już prawie 3,74 PLN).

Reklama