Po otwarciu notowań niemiecki indeks DAX wzrósł o 0,44 proc. i wyniósł 5.949,35 pkt., francuski indeks CAC 40 wzrósł o 1,11 proc. i wyniósł 3.159,97 pkt., indeks FTSE 100 po otwarciu notowań spadł o 0,31 proc. i wyniósł 5.053,05 pkt.

WIG20 na otwarciu sesji wyniósł 2427,78 pkt., co oznacza wzrost o 1,58 proc.

„Europa pójdzie dziś zapewne ścieżką podobną do azjatyckiej. Nikt nie był przygotowany na panikę w USA, więc trzeba będzie uwzględnić jej wybuch w cenach akcji i to zaraz na otwarciu” – komentuje Emil Szweda z Noble Securities.

Szweda wskazuje, że dodatkowym elementem, który może niepokoić dziś inwestorów, są rozszerzające się zamieszki w Wielkiej Brytanii.

Reklama

Jeśli chodzi o rodzimy parkiet, to „straty powinny być dziś mniejsze niż na zachodnich parkietach, tym bardziej, że inwestorów wspierają publikacje wyników kwartalnych. Mają one w tej chwili znaczenie czysto psychologiczne, ale lepsze to niż wiadomości o możliwych miliardowych odszkodowaniach (jak w przypadku BoA)” – wyjaśnia Szweda.

„Pytania, które możemy postawić brzmią: czy wybuch paniki kończy tę pierwszą falę spadkową i kupujący "gdy leje się krew" pokonają podaż i drugie, poważniejsze - co właściwie dyskontują giełdy?” – zapytuje analityk z Noble Securities.

Jak dodaje, raczej nie obniżkę ratingu dla USA, bo po pierwsze nie była ona zaskoczeniem, po drugie nie miała ona wpływu na wycenę obligacji, a to one są podstawą kapitałów własnych banków. Raczej chodzi o dyskontowanie przyszłej, może nawet już rozpoczętej recesji. Wygląda to tak, jakby z oczu inwestorów spadła niewidzialna dotąd zasłona, jakby zorientowali się nagle, że polityka Bena Bernanke walki z kryzysem okazała się nieskuteczna i że powtórka wielkiej depresji z lat 30. jest możliwa.