Polska spowalnia razem z Europą. I choć nasz PKB w drugim kwartale wyniósł jeszcze 4,3 proc., to w przyszłym roku jego wzrost może spaść do 3 proc. Powodem będą mniejsze inwestycje publiczne. Osłabnie też konsumpcja. Pierwsze oznaki spowolnienia zobaczymy już w tym półroczu.

>>> Czytaj również: Europa się rozpada. Czy to początek końca unii walutowej?

Jakub Borowski, główny ekonomista Invest-Banku, uważa, że wzrost gospodarczy w trzecim kwartale wyniesie 3,8 proc., a w czwartym 3,6 proc. – Oczekujemy, że w trzecim kwartale nastąpi spowolnienie wzrostu spożycia prywatnego do 3,3 proc., a w czwartym do 3,1 proc. z 3,5 proc. w drugim kwartale i 3,9 proc. w pierwszym – mówi. – Powodem będzie utrzymująca się wysoka stopa bezrobocia i spowolnienie wzrostu produkcji przemysłowej, a co za tym idzie spowolnienie wzrostu popytu na pracę – dodaje. Jego zdaniem inwestycje w trzecim kwartale zwolnią do 5,8 proc. Będzie to efekt mniejszego popytu zewnętrznego i mniejsze produkcji przemysłowej. – Firmy już to czują. Wartość kosztorysowa inwestycji prywatnych rozpoczętych w drugiej połowie roku już spadła o 4 proc. – podkreśla Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao SA. – Inwestycje publiczne, które w ostatnich latach były jednym z głównych motorów wzrostu, w przyszłym roku zaczną działać jak hamulec. Ich dynamika będzie ujemna, czyli będzie miała negatywny wpływ na wzrost PKB – dodaje. Inwestycje w przyszłym roku osiągną nieznacznie wartości dodatnie, jeśli nie spadki.

>>> Polecamy: Giełda powoli odbija się od dna, jednak dla nowych spółek nastały ciężkie czasy

W końcówce tego roku i w przyszłym największe problemy mogą mieć sektory silnie związane z eksportem: wytwórcy urządzeń elektrycznych, papieru, metali, komputerów, wyrobów elektrycznych, wyrobów chemicznych, pojazdów.
– Wielu z nich w ubiegłym roku i na początku tego miało kilkunastoprocentowe wzrosty przychodów za sprawą rosnących cen surowców – mówi Tomasz Ochrymowicz, partner w dziale doradztwa finansowego Deloitte. Przekonuje, że tak było nie tylko w Polsce, ale we wszystkich krajach Europy Centralnej i Wschodniej. Jednak teraz wygasają czynniki windujące ceny surowców. Słabnie także popyt zewnętrzny. Przedsiębiorstwa podeszły do ściany. Nie są już w stanie bardziej konkurować ceną i tanią siłą roboczą. W konsekwencji wzrost przychodów firm zajmujących się przetwórstwem przemysłowym może spaść z ponad 30 proc. w pierwszym kwartale tego roku do 5 – 7 proc. pod koniec 2011 r. – uważa Ochrymowicz.
A tej wysokości wzrosty osiągają firmy z najbardziej rozwiniętych krajów strefy euro. Dla nas to zdecydowanie za mało, by dogonić Zachód.