Gniew na zamożność i korupcję elit napędza rewolucje w Afryce, demonstracje w Europie i protesty w Azji. Wygląda na to, że istnieje coś takiego jak globalny nastrój. Rok 2011 okazuje się czasem globalnego gniewu.
Czy istnieje coś takiego jak globalny nastrój? Na to wygląda. Rok 2011 okazuje się czasem globalnego gniewu.

>>> Czytaj również: Wstrząsy wtórne pogrążą gospodarkę świata, ale Polska się obroni

Ton nadała arabska wiosna ludów – upadek reżimów w Tunezji i Egipcie, obalenie Kaddafiego w Libii i insurekcja w Syrii. Europa stała się świadkiem zamieszek w Atenach, protestów w Madrycie i rabunków w Londynie. W Indiach demonstranci poparli działacza społecznego Annę Hazarego. W Chinach doszło do demonstracji i protestów w internecie spowodowanych wypadkiem w jednej z fabryk. W Chile studenci i związkowcy domagają się wyższych wydatków socjalnych. W Izraelu bulwary Tel-Awiwu okupowali protestujący przeciwko wysokim kosztom życia.

>>> Polecamy: Oto 5 największych zagrożeń dla światowej gospodarki

Reklama
Między tymi protestami istnieją znaczące różnice. Pewne wątki się jednak powtarzają. Rewolty stawiają po jednej stronie elitę, a po drugiej obywateli, którzy czują się wykluczeni z korzyści płynących ze wzrostu gospodarczego i są wściekli na korupcję.
Wiele krajów objętych zamieszkami jawnie akceptuje rosnące nierówności jako cenę za szybki wzrost gospodarczy. W Chinach Deng Xiaoping przygotował grunt pod poparcie przez partię komunistyczną kapitalizmu, deklarując, że „bogacenie się jest rzeczą chwalebną”. Peter Mandelson, architekt New Labour Tony’ego Blaira, ogłosił, że „nie przeszkadza mu, gdy ludzie stają się obrzydliwie bogaci”. Chile było pionierem wolnorynkowych reform w Ameryce Łacińskiej. A jednocześnie wiele z tych krajów ma silne tradycje polityki egalitarnej.
Kuszące byłoby widzieć w tych protestach efekt globalizacji, która zwiększa dochody najbogatszych, tworząc rynek pracy obniżający płace pracowników niewykwalifikowanych. Globalizacja stworzyła sieci komunikacyjne, które pozwalają ideom rewolucji swobodnie się przemieszczać.
W 1968 r., zanim słowo „globalizacja” zostało wymyślone, przez świat przetoczyły się studenckie rebelie. Rok 1989 był świadkiem upadku muru berlińskiego i protestów na placu Tiananmen. Być może 2011 rok przejdzie do historii obok 1968 i 1989 jako rok globalnej rewolty?